Chociaż od zakończenia operacji „Płynny ołów” minęły już niemal dwa lata, Izrael wciąż i na nowo oskarżany jest o doprowadzenie do nieproporcjonalnie wysokich strat wśród cywilów.
Tytułem wstępu, celem operacji było zapewnienie spokoju i bezpieczeństwa milionowi Izraelczyków żyjących w sąsiedztwie Strefy Gazy a działania Izraela miały charakter obrony przed atakami terrorystów, do której ma prawo każdy kraj. To jednak zostawmy, weźmy pod uwagę wyłącznie specyfikę tej operacji. Taktyka walki Hamasu polegała na ukrywaniu się wśród cywilów, używaniu ich jako osłony, składowaniu materiałów wybuchowych i organizowaniu centrów dowodzenia w szpitalach i meczetach, czy odpalaniu rakiet z cywilnych domów. Po zakończeniu operacji Siły Obronne Izraela ogłosiły, że śmierć poniosło 709 bojowników, 295 cywilów, a los 162 jest nieznany, należy więc uznać, że straty wśród ludności cywilnej faktycznie zostały zminimalizowane.
Oczywiście w mig pojawiło się wiele raportów kwestionujących ten stosunek i dowodzących, że liczba zabitych bojowników była znacznie niższa a cywilów wyższa. Pojawił się i osławiony Raport Goldstone'a i raport Human Rights Watch, którego czołowy ekspert od wojskowości i autor Marc Garlasco został kilka miesięcy później zawieszony za kolekcjonowanie nazistowskich memorabiliów. A także wiele pomniejszych raportów, słabych dowodowo, ale za to słusznych ideologicznie.
I byłoby zupełnie pięknie w sosiku tego poprawnego politycznie antysemityzmu, gdyby dobrego samopoczucia nie popsuł Fathi Hamada, minister spraw wewnętrznych Hamasu, który niespodziewanie i raczej nie celowo, ale potwierdził izraelską wersję. Odpierając zarzut dziennikarza gazety „Al.-Hayad”oskarżającego go o to, że Hamas zrobił za mało by uchronić ludność cywilną, Fathi wypalił, że Hamas jest równie poszkodowany jak cywile, bo w wyniku konfliktu stracił….700 bojowników. Z fragmentami wywiadu można się zapoznać np. TU.
Oświadczenie to nie tylko potwierdza izraelskie raporty, ale stoi również w zdecydowanej sprzeczności z pierwotnie podawanymi danymi przez źródła palestyńskie. O wywiadzie na razie sza, ale tak „wybitny śledczy” jak Richard Goldston powinien czym prędzej przemyśleć zrewidowanie wiarygodności źródeł na których oparł swój raport. Bo skoro sama góra Hamasu zaprzecza, no to chyba coś jest nie tak. No chyba, że lider Hamasu też był na proszkach....
