Mainstreamowe media zawyły: "W Doniecku, organizując paradę jeńców na ulicach - naruszono prawo międzynarodowe!" W radio TokFM niejaki prof. Klaus Bachmann precyzuje nawet, że jest to naruszeniem III Konwencji Genewskiej.
Widać coś mi ostatnio umknęło. (Tak to jest jak się nie ma w domu telewizji.) Nie zauważyłem, kiedy polski mainstream uznał Doniecką Republikę Ludową za podmiot prawa międzynarodowego.
Ale widać uznał. OK. Ja tam z polskim mainstreamem nie zwykłem dyskutować.
W praktyce uznać mógł na dwa sposoby:
- albo jako „państwo”
- albo jako „stronę walczącą”
Znając linię polityczną polskiego mainstreamu, można założyć, że w grę wchodzi ta druga możliwość.
A, że w myśleniu polskiego mainstreamu zazwyczaj kiepsko z konsekwencją, więc podpowiadam.
Skoro Doniecka Republika Ludowa jest podmiotem prawa międzynarodowego to oznacza to iż DRL:
- sprawuje władzę nad określonym terytorium,
- posiada władzę będącą w stanie utrzymywać stosunki dyplomatyczne,
- ma zdolność przestrzegania konwencji i praw wojennych.
A skoro Doniecka Republika Ludowa sprawuje władzę nad swoim terytorium – to druga „strona walcząca” tego konfliktu – władze w Kijowie, jako pierwsze:
- wtargnęły przy użyciu sił zbrojnych na terytorium innego podmiotu prawa międzynarodowego;
- zbombardowały przy użyciu sił lądowych i lotniczych terytorium innego podmiotu prawa międzynarodowego;
- udzieliły poparcia uzbrojonym grupom, które zostały zorganizowane na terytorium podległemu władzom w Kijowie i dokonują napadów na terytorium innego podmiotu prawa międzynarodowego.
Uwzględniając powyższe i potępiając władze w Doniecku za naruszenie konwencji Genewskiej, należy władze w Kijowie uznać za agresora.
PS
Teza o istnieniu bytu „prawo międzynarodowe” należy do poglądów mainstreamowych i nie jest zgodna z poglądami autora.