Karaś przeprasza i mówi o "piekle", jakie mu zgotowano. Wywiad przed galą Fame MMA

Redakcja Redakcja Bieganie Obserwuj temat Obserwuj notkę 13
Robert Karaś nie ustaje w tłumaczeniach swojej sytuacji, po tym jak wybuchł skandal z wykryciem w jego organizmie niedozwolonych sytuacji. Po serii oświadczeń, wywiadzie w "Kanale Sportowym", teraz zabrał głos na konferencji, tzw. Cage'u przed 19. odsłoną Fame MMA.

Afera dopingowa z Robertem Karasiem

Robert Karaś w maju ustanowił światowy rekord w 10-krotnym Ironmanie, z wynikiem 182 godziny, 43 minuty i 43 sekundy. Na zawodach w Brazylii pokonał dystans 38 km w pływaniu, 1800 km na rowerze i 422 km w biegu. Okazało się, że kontrola antydopingowa przeprowadzona na brazylijskich zawodach dała w jego przypadku wynik pozytywny. Karaś najpierw zaprzeczył, że brał niedozwolone substancje.

Wykryty w organizmie Roberta Karasia drostanolon w Polsce nie jest legalnie dostępny, to steryd na poprawiający siłę, stosowany m.in. przez zawodników sportów walki i kulturystów.

Potem W "Hejt Parku" z Tomaszem Smokowskim Robert Karaś przyznał, że przyjął substancję świadomie, na początku roku, kiedy przygotowywał się do walki na Fame MMA z Filipem Marcinkiem i chciał przyspieszyć swoją regenerację. Jak twierdził, był przekonany, że lek zniknie z jego organizmu po 72 godzinach.

Następnie triathlonista poddał się badaniu wariografem, aby udowodnić swoją prawdomówność. Świat sportu nie szczędzi mu słow krytyki, natomiast świat celebrytów wsparcia. W obronę Karasia zaangażowała się jego partnerka życiowa Agnieszka Włodarczyk.

Michał Rynkowski, dyrektor Polskiej Agencji Antydopingowej (POLADA) stwierdził, iż niemal za pewnik można uznać, że zawodnik zostanie zdyskwalifikowany, a jego rekord w 10-krotnym Ironmanie podważony. Wyśmiał również badanie wariografem.

Część sponsorów współpracujących z triathlonistą zaczęło się od niego odcinać. Karaś żalił się, że "w jeden dzień stracił 600 tys. zł".  Jak ujawnił portal sport.pl, firmy InPost oraz Bakoma wycofały się ze współpracy ze sportowcem. Póki co jednak obie firmy nie potwierdziły oficjalnie, że do tego doszło.


Karaś tłumaczy się na konferencji Fame MMA

We współpracę ze skompromitowanym sportowcem brnie natomiast Fame MMA. Karaś ma wystąpić na 19. odsłonie gali, która została zaplanowana na 2 września i odbędzie się w krakowskiej Tauron Arenie. Zmierzy się wtedy z freak fighterem Jakubem Nowaczkiewiczem. Z tej okazji odbyła się konferencja "Fame 19 Cage Special".

Robert Karaś zaczął wystąpienie od przeprosin i od wyjaśnień swoich słów, które padły w "Hejt Parku". - Przede wszystkim nie padło najważniejsze. Chciałbym przeprosić za zaistniałą sytuację, przeprosić za swoją naiwność i swoją głupotę - zaczął.

- Jak rozmawiałem z Marcinem przed programem to też mówił, że raz mówiłem, że nie stosowałem środków dopingujących, a w Hejt Parku mówię, że jest tam coś nielegalnego - ciągnął. Może faktycznie źle to wypowiedziałem. W mojej głowie miałem środek dopingujący, taką myśl o nim, że jest to coś, co pomoże mi w przygotowaniu, pomoże mi w formie, że będę miał taką sztuczną przewagę nad innymi rywalami i o to mi chodziło. Nigdy nie wziąłem środków dopingujących, żeby zostawić w tyle konkurentów i żeby gdzieś tam niesprawiedliwie do tej mety szybciej dobiec. O to mi tutaj chodziło, a zupełnie wiem o tym, że to, co było podane w tej kroplówce i to, co było rozpisane przez lekarza, było traktowane jako doping, żeby pomóc sobie przy przygotowaniu w mojej formie. Nie chciałem być lepszym zawodnikiem, nie chciałem, żeby mi to pomogło w triathlonie i to jest ten jeden wątek - tłumaczył.

Nawiązał też do badań wariografem. - Chciałem też odnieść się do wariografu. Ja to zrobiłem, bo wiedziałem, że ja nigdy nie grałem nieczysto i wiedziałem, że sportowiec, który gdzieś tam został złapany na niedozwolonych substancjach, nigdy by tego nie zrobił. Ja chciałem zrobić coś, co sprawi, że to, co mówię jest wiarygodne i to zrobiłem - przekonywał.

"To jest duże piekło i trzeba mieć grubą skórę"

Padły też gorzkie słowa pod adresem dziennikarzy. - Ja nie mam telewizji, ale mama mi podesłała filmik z większej stacji. Jak zobaczyłem, co jest tam mówione ja nie mogłem w to uwierzyć. Redakcje powielają te informacje. Że biorę sterydy, że ścigam się na dopingu. Nikt nie pisze o tych faktach, że zostało mi coś podane... Rozpisane. Ja wiem o tym, przyjąłem to. Bardziej mi chodzi o to, żeby dziennikarz napisał realnie jak było (...) Ja wiedziałem, że na tamten moment pływało w moich żyłach coś nielegalnego, ale też miałem powiedziane, że to działa doraźnie. Ja w ogóle do głowy nie brałem, że po walce, to coś ma jakiś skutek na mój trening i przekłada się na mój trening, że będę w lepszej formie. Ja bym do tego wyścigu nie przystąpił, gdyby mi ktoś to wytłumaczył - mówił Karaś.

Zaapelował do mediów, żeby przedstawiały także jego punkt widzenia. - Masa tych informacji spłynęło na mnie, masa manipulacji i złych słów. Nikt obiektywnie nie spojrzał na sytuację i wiem, że innego człowieka mogłoby już tutaj dzisiaj nie być (...) To jest duże piekło i trzeba mieć grubą skórę. Stąd apel do mediów, aby pokazywały również tę drugą stronę. To nie było przedstawione jako doping, tylko jako lekarstwo. Ja to potraktowałem jako blokadę, zastrzyk w kolano. Nie zastanawiałem się, co to jest. Ja dopiero przeczytałem, jak przyszło mi pismo, że to było w moim organizmie - zakończył.

ja

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport