Po podzieleniu sie opłatkiem, przy stole uważajmy na tematy dyskusji Fot. Pixabay
Po podzieleniu sie opłatkiem, przy stole uważajmy na tematy dyskusji Fot. Pixabay

Ksiądz: Media pod rządami PiS? Lepiej nie gadajcie o tym przy świątecznym stole

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 67
W święta powinniśmy unikać rozmów o polityce, bo mogą skończyć się one bardzo źle. W okresie przed Bożym Narodzeniem politycy zafundowali nam kolejną odsłonę konfliktu. Działania mediów publicznych pod rządami PiS były partyjne, a co więcej agresywne, ich język był niedopuszczalny. Żałuję jednak, że ci, którzy powiedzieli, że chcą to zreformować, robią to w koszmarny sposób. I obawiam się, że te media staną się znowu mediami partyjnymi, ale innej partii, że możemy dostać kolejnego potworka, tylko skierowanego w drugą stronę – mówi Salonowi 24 Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, prezes Fundacji Św. Brata Alberta.

Tuż przed świętami Bożego Narodzenia doszło do jeszcze poważniejszego zaostrzenia sporu politycznego w Polsce. Jak ocenia Ksiądz to, co się dzieje i jak wpłynie to na nastroje Polaków w rodzinach przy świątecznych stołach?

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Jestem głęboko rozczarowany. Rozumiem, że zmieniła się władza i że jej prawem jest to, by systematycznie przejmować te instytucje, które jej podlegają. Nie przypuszczałem jednak, że to się będzie odbywać w takim stylu. Wręcz na pograniczu zamachu stanu. Oczywiście nie jest to to, co zrobił Jaruzelski w grudniu 1981 roku, ale atmosfera, metody i pewne napięcie, które temu towarzyszy, przypominają pewne wydarzenia sprzed 40 lat.


I ja myślę, że to tylko doprowadzi do podziałów. Nawet jeśli obecna władza ma rację co do TVP, przyjętym sposobem działania wywołuje konflikty, które będą się ciągnąć. Smutne, że dzieje się to w okresie Bożego Narodzenia, ale święta miną. I po nich będzie znowu kolejna odsłona przeróżnych działań. Byłem przekonany, że będą kroki radykalne, ale nie do tego stopnia. Jeszcze jedno – to strasznie psuje obraz Polski na zewnątrz.

No dobrze, jednak działania Telewizji Polskiej za rządów PiS budziły – mówiąc bardzo eufemistycznie – szereg kontrowersji. Poza tym całkiem po ludzku – Tusk codziennie widział atak na siebie, więc trudno się dziwić, że nie był zachwycony. Inna sprawa, że może dało się przeprowadzić to w sposób niebudzący wątpliwości prawnych?

Ależ ja w ogóle nie bronię tego, co się działo w Telewizji Polskiej i szerzej w mediach publicznych. Sam tego doświadczyłem. Dam jeden przykład. On może nie jest jakoś bardzo istotny, ale pokazuje pewną metodę działania. Otóż jakieś sześć lat temu zostałem zaproszony do TVP Info, ostatni raz do telewizji publicznej. Miałem mówić o ludobójstwie Ormian i mordowaniu Polaków na Kresach Wschodnich. Specjalnie pojechałem do Warszawy, no bo dostałem zaproszenie do studia w stolicy. Wyjechałem z Krakowa, w trasie, będąc w okolicach Kielc, dostałem telefon z redakcji TVP Info, że program jest odwołany. Powiedziałem, że przecież już jadę. Czemu dopiero teraz mnie informują? Wtedy redaktor mi powiedział wprost, że pani poseł z PiS-u zadzwoniła do redakcji i powiedziała, że absolutnie nie wolno mnie zapraszać.


Dziś ta sama pani poseł bryluje przed kamerami, twierdząc, że jest obrońcą wolnych mediów. Więcej telewizja mnie już nie zaprosiła, natomiast rok po tym zdarzeniu zaprosiło mnie Polskie Radio, abym mówił na temat konfliktu Armenii z Azerbejdżanem w Górskim Karabachu. Sytuacja sprzed roku się powtórzyła. W chwili, kiedy była umówiona godzina nagrania programu, który zresztą miał iść na żywo, dostałem informację od redaktora, że znowu były naciski ze strony jednego z polityków PiS-u, że program nie może się odbyć. Takich przypadków, jak mój, były dziesiątki. Pod naciskami polityków ustawiano ramówkę, decydowano, kto może być zaproszony, a kto nie. Więc nie da się nazwać tych mediów publicznymi, czy wolnymi.

No więc właśnie – zwolennicy zmian w mediach tłumaczą, że PiS „ma za swoje”?

Nie tylko ze względu na swoje prywatne doświadczenie, ale ze względu na to, co się działo w ostatnich latach w tych mediach uważam, że PiS jest w dużym stopniu sam sobie winny. Patrząc na to, co się działo choćby w czasie ostatniej kampanii wyborczej. Powiem szczerze, że nie mogłem już tego oglądać i słuchać, bo nie jestem w stanie wytrzymać tego napięcia, tej agresji i tego super tendencyjnego podejścia. To były media partyjne, a co więcej agresywne, ich język był koszmarny. Wypowiadając się dla Państwa, absolutnie nie chcę tych mediów bronić.


Żałuję jednak, że ci, którzy powiedzieli, że chcą to zreformować, robią to w koszmarny sposób. I obawiam się, że te media staną się znowu mediami partyjnymi, ale innej partii, czyli obozu rządzącego. Więc cała idea mediów społecznych, które są apolityczne, mają misję społeczną, które zajmują się takimi tematami, którymi nie zajmują się media komercyjne, już na samym początku jest skompromitowana. I boję się, że w to miejsce dostaniemy kolejnego potworka, tylko skierowanego w drugą stronę.

Święta Bożego Narodzenia to bardzo ważny czas, w którym łamiemy się opłatkiem, w którym się powinniśmy jednoczyć. Czy widzi ksiądz szansę na jakieś zjednoczenie między Polakami zwykłymi ludźmi, bo u polityków to chyba trudne?

Między politykami to w ogóle nie ma sensu mówić o pojednaniu, bo czy to jest okres bożonarodzeniowy, czy będzie każdy inny miesiąc, to zapowiada się raczej zaostrzenie sporu. Dojść może do rękoczynów, rzeczy wręcz obrzydliwych. Klasa polityczna jest tak strasznie podzielona, że nie ma żadnej nadziei, że to się sklei. Natomiast ważne jest to, żeby społeczeństwo temu nie uległo.
Żeby przynajmniej część miała refleksję, że ponad tym wszystkim są wartości ważne dla wszystkich Polaków. Natomiast mamy dziś wyskoki ze strony nowej władzy. Właśnie się dowiedziałem, że wojewoda lubelski pierwszą rzecz, jaką zrobił w Urzędzie Wojewódzkim w Lublinie, to usunął krzyż i żłóbek Pana Jezusa. Więc to też nie napawa optymizmem. Szykuje nam się raczej kolejna odsłona wojny ideologicznej.

Profesor Ryszard Bugaj w wypowiedzi dla Salonu 24 stwierdził, że dawniej był przynajmniej Kościół, który odgrywał rolę mediatora i nawet osoby mu nieprzychylne musiały się z nim liczyć. Dziś tego nie ma?

Zgadzam się, że w czasach przełomu, czyli latach 80., 90., początku 2000. Kościół był ośrodkiem mediacji i autorytetem. Miał pozytywny wpływ na łagodzenie konfliktu. Tylko niestety w ostatnich dwóch dekadach wszedł w pułapkę sojuszu ołtarza z tronem, o czym zresztą często na Państwa łamach mówiłem. Niezależnie z jakim obozem władzy Kościół się wiąże, to jest to dla Kościoła złe, bo staje się sojusznikiem tej czy innej partii. No i nie może być dla innych autorytetem, czy mediatorem. Widać było w ostatnich tygodniach, że przy tych strasznych konfliktach Kościół nawet się nie wypowiada. Z tym że z autorytetów upada nie tylko Kościół. Dodam, że jeszcze do niedawna używano określenia język parlamentarny i nieparlamentarny.
Parlamentarny to był taki, który mimo konfliktu i bronienia swoich racji, zachowywał pewien poziom. Nieparlamentarny to właśnie były wulgarne słowa, wyzwiska. Do tej pory uważano, że tego w parlamencie być nie może. A ostatnio widzimy, że nastała wolna amerykanka, wszystko jest dozwolone. I obsceniczne gesty, i krzyki, i wyzwiska, i pomówienia, i oskarżenia. I to działanie świadome, jednak klimat ten podświadomie udziela się całemu społeczeństwu.

Czy w tym świątecznym czasie widzi Ksiądz jakąś nadzieję na wyjście z tej trudnej sytuacji?

Przydałby się kubeł zimnej wody na te rozpalone głowy, tylko nie bardzo wiem, kto to ma ten kubeł zimnej wody wylać. Jest to sytuacja naprawdę patowa. Fatowa. Tak dalej być jednak nie może.
Obawiam się, że dojdzie do jakichś bardzo tragicznych incydentów, które mogą spowodować, że społeczeństwo będzie już miało dość tego konfliktu, wszyscy dojdziemy do ściany.

To może na koniec – wszyscy zasiądziemy przy wigilijnych stołach, z ludźmi o często innych poglądach niż nasze. Po miłym początku, opłatku, życzeniach, zaczną się dyskusje. Jak powinniśmy rozmawiać, by nie skończyły się one zaostrzeniem sporu, czy wręcz awanturą?

Obawiam się, że jakakolwiek próba rozmowy o polityce przy stole świątecznym zakończy się źle. Osobiście apeluję, żeby lepiej o polityce nie rozmawiać i w żaden sposób nie podejmować tych tematów. Jeżeli już chcemy podjąć jakieś tematy społeczne, to porozmawiajmy o symbolice pustego miejsca, dodatkowego nakrycia przy stole. Ona jest w polskiej tradycji bardzo głęboka. Narodziła się oczywiście w czasach zaborów, kiedy było dużo emigrantów, czy ludzi zesłanych na Sybir, czy uwięzionych. Symbolizuje też jednak ludzi, którzy są samotni, z dala od swoich rodzin, żyją w jakiś warunkach odizolowanych od społeczeństwa. I to puste miejsce powinno też nam przypomnieć, że istnieje też dobro wspólne. Przecież piękna nazwa Rzeczpospolita Polska oznacza wspólną sprawę, wspólną rzecz. I dla ludzi wierzących i niewierzących taką wspólną rzeczą jest dobro ojczyzny, ale też dobro tych ludzi, którzy mają ogromne problemy społeczne. Najróżniejsze: życiowe, materialne, psychiczne, teraz jest dużo ludzi w depresjach. Pomyślmy przy stole o tym, co nas łączy. A moim zdaniem tym, co łączy ludzi, niezależnie od wyznania i poglądów politycznych, jest chęć pomagania innym. Wspólne wigilie, wspólne spędzanie świąt, paczki w najróżniejszej formie, pomoc dla biednych. To bardzo ważne. Przypomnę też o problemie, o którym staram się mówić zawsze, co roku przy okazji Bożego Narodzenia.

To znaczy?

Chodzi o samotność. Dziś problemem nie jest tylko ubóstwo, czy pewne zniechęcenie społeczne, ale właśnie samotność. Im bardziej się cywilizacja rozwija, im więcej ludzi mieszka w wielkich miastach i pracuje w różnego rodzaju korporacjach, no to tym bardziej powszechna staje się też samotność. Mnie się zawsze marzy, żeby święta i ten czas po świętach, czas kolędowy, czas noworoczny, Trzech Króli, był takim czasem, w którym ludzie się będą wzajemnie do siebie odzywać. Takim pozytywnym fenomenem są pochody Trzech Króli. To nie jest tylko kwestia bardzo pięknej dekoracyjności, takiej ewangelizacji ulicznej. Istotą jest to, że ludzie uczestniczą w tym oddolnie, z własnej inicjatywy dlatego, że chcą być w takiej wspólnocie, przeżyć to razem. Nawet ci, którzy specjalnie do kościoła nie chodzą. Pochody te są wspaniałe, a tego typu tradycja pozwala przezwyciężyć trudności.

na zdjęciu: Po podzieleniu się opłatkiem, przy stole uważajmy na tematy dyskusji. Fot. Pixabay

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo