fot. Screenshot/Onet YouTube
fot. Screenshot/Onet YouTube

Miszalski pytał Gibałę o "kordon sanitarny" wobec PiS. To był strzał w dziesiątkę

Redakcja Redakcja Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 28
Nie obiecuję PiS-owi żadnych stanowisk – tak kandydat na prezydenta Krakowa Łukasz Gibała skomentował oświadczenie PiS, w którym partia odradziła mieszkańcom głosowanie na posła KO Aleksandra Miszalskiego w II turze wyborów. W Onecie odbyła się prezydencka debata obu kandydatów. Nieoficjalne poparcie PiS dla Gibały wzbudziło podczas niej również wiele emocji.

Bój o krakowską prezydenturę jest zacięty, a zwycięzca nieprzewidziany. W I turze wyborów niezależny radny Łukasz Gibała uzyskał prawie 27 proc. poparcia, a kandydat PO Aleksander Miszalski – ponad 37 proc. W ostatnich sondażach jest 44 do 43 procent na korzyść Miszalskiego, ale niezdecydowani, jeśli zagłosują na Gibałę, mogą tę przewagę odwrócić.

Takie same poglądy kandydatów na aborcję i związki partnerskie

Wyborcza debata Onetu składała się z trzech części. W pierwszej pytano kandydatów o ich poglądy, w drugiej o wizję Krakowa, a w trzeciej części mogli oni zadawać sobie pytania wzajemnie.

I tu niespodzianka. Okazało się bowiem, że obaj kandydaci do fotela prezydenta Krakowa mają jednakowe poglądy jeśli chodzi o: projekt dotyczący liberalizacji aborcji (są jak najbardziej za), związki partnerskie (obaj je popierają i uważają, że państwo nie powinno ingerować w tę sferę), krytyczny stosunek do kościoła krakowskiego. Zarówno Miszalski, jak i Gibała krytycznie oceniają działalność abp. Marka Jędraszewskiego, nie chcą, aby Kościół miał wpływ na samorząd, choć deklarują dialog z przyszłym hierarchą, jak również z głowami innych związków wyznaniowych. 

Obaj kandydaci zostali również poproszeni o określenie jednym słowem Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska. Gibała powiedział "sceptycyzm", przy czym zaznaczył, że w przypadku Tuska jest on trochę mniejszy. Miszalski potrzebował dwóch słów. Do Kaczyńskiego dopasował "dewastacja Polski", a do Tuska "mąż stanu".


Komu Tusk da pieniądze na metro w Krakowie?

W części debaty dotyczącej pomysłów na Kraków kandydaci rozmawiali o polityce mieszkaniowej, polityce komunikacyjnej i transportowej. Obaj zgadzali się, że nie wolno zabudowywać już centrum Krakowa, a trzeba szukać terenów pod osiedla na obrzeżach miasta. Gibała chciałby do końca kadencji wybudować 10 tys. mieszkań, Miszalski twierdzi, że to nierealne i mówi o tysiącu.

Jeśli chodzi o transport, to Gibała chciałby wybudować 4 nowe linie tramwajowe na osiedla Azory, Złocień, Kliny i Rżąka, a Miszalski postawić na szybką kolej aglomeracyjną, którą trzeba uzupełnić o brakujące odcinki torów. Obaj mówili o konieczności budowy parkingów Park&Ride. Tu doszło do zabawnej sytuacji. Lider Krakowa dla Mieszkańców zarzucił swojemu oponentowi, że spółka, na czele której stał radny z PO nie budowała parkingów, a poseł PO tłumaczył się, że odniosła sukces, ponieważ wykryła "lewy parkomat", który ktoś postawił nielegalnie i tamtędy wyciekały pieniądze.

Obaj kandydaci chcieliby także wybudować w Krakowie metro. Prace miałyby ruszyć w 2028 roku. To będzie możliwe, jeśli miasto dostanie na to pieniądze z budżetu centralnego. Gibała próbował złapać Miszalskiego za słowo, czy obietnica Donalda Tuska, że Kraków otrzyma te pieniądze, oznacza, że zrobi to niezależnie od tego, który z nich zostanie prezydentem, ponieważ premier powiedział, że chciałby współpracować z "partnerem, do którego ma zaufanie".


Gibała z poparciem PiS, czy będzie koalicja w radzie miasta?

Miszalski i Gibała byli także pytani o współpracę z PiS, które w Małopolsce uzyskało przewagę w sejmiku województwa. Tu pojawił się zarzut Miszalskiego do Gibały, że jest on kandydatem popieranym przez PiS. Prawo i Sprawiedliwość zaapelowało w ub. czwartek do swoich wyborców w Krakowie, aby 21 kwietnia poszli na II turę wyborów na prezydenta miasta i równocześnie odradziło głosowanie na posła Koalicji Obywatelskiej Aleksandra Miszalskiego. W piśmie nie wskazano wprost, aby na Gibałę głosować, ale była premier Beata Szydło zapytana w telewizyjnym wywiadzie, na kogo oddałaby swój głos, wskazała obecnego radnego.

Gibała zapewnił, że jeżeli zostanie prezydentem, to magistrat będzie obsadzony bezpartyjnymi fachowcami, "nie będzie żadnego handlowania z partiami" i nie obiecał stanowiska wiceprezydenta nikomu z PiS ani nie będzie wchodzenia radnych Krakowa dla Mieszkańców w koalicję z PiS w radzie miasta.

- Monowładza, zdominowanie przez tę partię (PO) jest niezdrowe – przekonywał kandydat na prezydenta wskazując, że KO ma już samodzielną większość w radzie miasta. Zdaniem Gibały, stanowisko PiS ws. II tury wyborów jest podyktowane niechęcią do PO. - Popierają mnie jako mniejsze zło. Przekonuję wyborców PiS, że lepiej, aby Krakowem rządził niezależny kandydat niż kandydat związany z PO - ocenił Gibała.

Miszalski wypomniał Gibale,  że kiedyś apelował do prezydenta Jacka Majchrowskiego o kordon sanitarny wobec PiS, więc na ile kompromisów z poglądami jest jeszcze gotów, żeby zdobyć władzę. Gibała odpowiedział, że krytykował władze PiS, ale nie wyborców. Przyznał jednak, że to było "niefortunne określenie". Szanuję wyborców, także tych, którzy mają poglądy konserwatywne - podkreślił.  Jego zdaniem demokracja będzie wtedy, kiedy prezydent i większość radnych nie będą reprezentować jednego ugrupowania politycznego. - Będzie dialog, kompromisy, ustępstwa, idealna sytuacja - przekonywał.


Miszalski stawia na synergię: prezydent i radni z jednej partii, plus wsparcie rządu

Miszalski z kolei uważa odwrotnie. Jego zdaniem Kraków potrzebuje skuteczności, którą gwarantuje prezydent z większością w radzie miasta (KO ma 24 radnych), która pozwoli mu swobodnie realizować jego program, więc nie będzie tarć ani napięć, a poza tym będzie "jasna odpowiedzialność, kogo można za ten program rozliczyć. - Prezydent, Rada Miasta i wsparcie rządowe - idealna synergia - uważa poseł i kandydat PO.

Dopytywany o nazwiska swoich możliwych zastępców Miszalski nie chciał nikogo wymienić z nazwiska. Kluczył, że to może być ktoś z Lewicy, albo z komitetu Stanisława Mazura (który ustąpił tuż przez wyborami z kandydowania na rzecz kandydata PO), albo też ktoś z PSL. Gibała nie wahał się z kolei wskazać jako prawą rękę Karola Wałachowskiego, konserwatysty z Klubu Jagiellońskiego czy Tomasza Brzostowskiego, jednego z dyrektorów w Hitachi.

Miszalski wypadł też mniej przekonująco w pytaniu czy radni z jego ugrupowania przestaną pracować w urzędzie i spółkach miejskich, tak jak to zadeklarowali oficjalnie radni Gibały. Kandydat PO powiedział, że "będzie ich przekonywać, ale nie egzekwować". Gibała pytał też Miszalskiego, co robił na imprezie pożegnalnej Jacka Majchrowskiego. Ten odparł, że dostał zaproszenie, więc nawet jeśli go krytykował, to ze względu na szacunek do ustępującego prezydenta przyszedł na uroczystość.

Obaj kandydaci są ze sobą na "ty". Choć podczas debaty w Onecie serwowali sobie drobne uszczypliwości, to nie atakowali się mocno wzajemnie. Trudno nie ulec wrażeniu, że obaj są do siebie w pewnym sensie podobni. Zbliżony wiek, ich wizja Krakowa też jest w najważniejszych punktach spójna, jeden (Gibała) kiedyś był szefem lokalnych struktur PO, drugi (Miszalski) jest nim teraz. Niektórzy krakowianie piszą wprost w mediach społecznościowych, że mają wybór "między dżumą a cholerą". Któryś z nich jednak zostanie włodarzem "królewskiego miasta".

ja


Na zdjęciu debata kandydatów na prezydenta Krakowa w Onet.pl, fot. Screenshot/Onet YouTube

Czytaj także:


Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka