fot. PAP/Maciej Kulczyński
fot. PAP/Maciej Kulczyński

Ruch wykorzystał niemrawość Śląska. Brutalnie skuteczni, ale pogubili się w końcówce

Redakcja Redakcja Ekstraklasa Obserwuj temat Obserwuj notkę 0
Ruch, aby zachować szanse na utrzymanie w ekstraklasie, musiał we Wrocławiu wygrać. Goście nie rzucili się jednak do ataku, ale cofnęli i czekali, co zrobi Śląsk. Wrocławianie mieli ogromną przewagę w posiadaniu piłki, zamykali rywali w „hokejowym zamku” w ich polu karnym, ale nic z tego nie wynikało. Gospodarze grali za wolno i praktycznie na stojąco, aby przebić się przez mur niebieskich koszulek.

Śląsk był apatyczny i bezradny

Goście czekali na możliwość wyprowadzenia kontry i szybko się doczekali. Miłosz Kozak przedarł się lewą stroną i dośrodkował w pole karne, gdzie pojedynek o górną piłkę wygrał Soma Novothny i zrobiło się 1:0 dla Ruchu.

Stracony gol nie zadziałał na Śląsk otrzeźwiająco i w grze wrocławian nic się nie zmieniło. Nadal mieli dużą optyczną przewagę, ale praktycznie nie biegali i sprawiali wrażenie jakby myślami byli już na wakacjach. I po kwadransie zostali skarceni po raz drugi.

Ruch wyprowadził kontrę, którą przy biernej postawie gospodarzy najpierw próbował skutecznie wykończyć Filip Starzyński, ale został zablokowany. Odbita piłka trafiła do Tomasz Wójtowicza, który przymierzył i Rafał Leszczyński był bezradny.

Drugi gol też nie zmienił obrazu gry i postawy Śląska, który nadal był apatyczny i bezradny. Ruch prowadząc dwoma golami nie próbował też już za bardzo kontratakować i na boisku nie działo się wiele ciekawego.

Stadion ożył ponownie dopiero tuż przed przerwą. Ruch zaatakował większą liczbą piłkarzy i nadział się na kontrę Śląska. W idealnej sytuacji znalazł się Mateusz Żukowski, ale w sytuacji sam na sam z Dante Stipicą trafił wprost w bramkarza Ruchu. To była pierwsza okazja gospodarzy do zdobycia gola.

Gole leciały w końcówce

Gra Śląska ożywiła się dopiero po zmianie stron. Wrocławianie nie tylko przyspieszyli, ale też zaczęli grać agresywniej i w polu karnym gości co chwilę było gorąco. Świetną okazję na kontaktowego gola miał m.in. Jehor Macenko, ale z kilku metrów nie trafił w bramkę. Później jeszcze bramkarza Ruchu mogli pokonać Patrick Olsen, Patryk Klimala i Żukowski, ale za każdym razem szczęście było po stronie gości.

Wydawało się, że to tylko kwestia czasu, kiedy Śląsk zdobędzie kontaktowego gola, ale goście, który właściwie tylko w drugiej połowie wybijali piłkę z pola karnego, wyprowadzili jedną z nielicznych kontr. Novothny zagrał w polu karnym do Michała Feliksa, a ten w asyście obrońcy Śląska z bliska podwyższył na 3:0.

Można było sądzić, że emocje we Wrocławiu się skończyły i chyba tak samo myśleli goście, bo stanęli. Tego nastawienia nie zmienił nawet gol Erika Exposito. Kiedy natomiast w doliczonym czasie trafił Macenko, zrobiło się w ekipie gości wyraźnie nerwowo. Chwilę później powinno być nawet 3:3, ale Klimala z kilku metrów nie trafił do bramki. To będzie mocny kandydat do pudła kolejki.


Będą bić się o punkty

Ruch utrzymał prowadzenie do końca i zachował matematyczne szanse na utrzymanie w ekstraklasie. Śląsk natomiast spadł na trzecie miejsce, a po niedzielnym meczu Lecha Poznań może zsunąć się jeszcze niżej.

- Stworzyliśmy z 10-12 sytuacji, ale od początku roku ta nasza skuteczność jest zła. Ruch był natomiast brutalnie skuteczny - komentował trener Śląska Jacek Magiera. - Cały zespół podejmował dzisiaj złe decyzje. Kiedy było trzeba zagrać do przodu, podawaliśmy do tyłu, kiedy trzeba było zagrać za linię obrony Ruchu, tego nie robiliśmy. Odpuściło to dopiero w ostatnim kwadransie, kiedy zespół nie miał już nic do stracenia. Ktoś zapyta, dlaczego tak zespół nie grał od początku. Może niektórych naszych zawodników przerosła stawka meczów na wiosnę - mówił.

- Musimy się podnieść i walczyć dalej. Nasze szanse na mistrzostwo są już bardzo małe, ale chcemy walczyć o jak najwyższe miejsce. Jakie? Nie wiem - dodał.

Janusz Niedźwiedź (trener Ruchu Chorzów) cieszył się z wygranej, choć przyznał, że zespół musi lepiej zarządzać piłką w końcówce meczu. - Do końca będziemy walczyć o punkty, nie będziemy się oglądać na nikogo i do końca, do ostatniej minuty meczu z Cracovią będziemy się bić o punkty - zapowiedział.

ja

Na zdjęciu walka o piłkę podczas meczu Śląsk Wrocław - Ruch Chorzów, fot. Maciej Kulczyński

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport