awersja awersja
202
BLOG

Frontem do obywatela

awersja awersja Polityka Obserwuj notkę 0

 

Jedną ze wzniosłych idei tzw. klasy politycznej jest otwartość na obywateli. Stosownym hasłem tej otwartości jest „frontem do obywatela”. Realizując to hasło klasa polityczna stworzyła stosowny front. Zwarty, prężny, zjednoczony, stojący naprzeciw obywatelskim masom, zwanych „ciemnym ludem”, „przypadkowym społeczeństwem” lub „mięsem wyborczym”. Ten front, niczym front leningradzki marszałka Żukowa, skutecznie broni okopów klasy politycznej przed atakami społeczeństwa obywatelskiego. Do walki na pierwszej linii frontu wykorzystywane są wszystkie dostępne klasie politycznej siły. Bohaterskie czyny frontowców nagradzane są pochwałami, stanowiskami w administracji, wysokimi pozycjami na listach wyborczych. Rannych odsyła się do pełnienia popłatnych funkcji w spółkach Skarbu Państwa lub samorządu terytorialnego. Poległych chowa się przed opinią publiczną. Ot, zwykła walka... można rzecz, że to „walka klas” - tej politycznej z tą niesklasyfikowaną.

 

W swojej walce na froncie skierowanym do obywatela klasa polityczna korzysta z różnego rodzaju broni i stosuje różne taktyki. Najśmieszniej jest wtedy, gdy w starciu klasa polityczna zabiera przypadkowemu społeczeństwu oręż i walczy nim przeciwko atakującym. Wcielana w życie jest zasada, że kto ustawą wojuje, od ustawy ginie. Przykładów na to mamy aż nadto...

 

W jednej z poprzednich notek wspomniałem o tym, że w Łodzi jest Łódzka Rada Działalności Pożytku Publicznego, ale równocześnie tej Rady nie ma. Fizykom znane jest to zjawisko pod nazwą kota Schroedingera. Widać - łódzki samorząd miejski jest oblatany w fizyce teoretycznej. Ba! - potrafił nawet tę fizykę przełożyć na praktyczne zastosowanie, co w przypadki schroedingerowego kota wydawało się raczej niemożliwe. Biorąc pod uwagę te fenomenalne zdolności można oczekiwać, że lada chwila na którejś z sesji rady miejskiej zostanie uchwalona zimna fuzja, a wykonanie tej uchwały powierzy się prezydentowi miasta.

 

Wracając do kota - Fundacja Fenomen (jakże uzasadniona nazwa tej fundacji zważywszy na to, czym się zajmuje) postanowiła poznać, na czym polega ów łódzki (nomen omen) fenomen. Jak donosi portal Fundacji „30 marca 2011 r., jeszcze w trakcie głosowania na kandydatów organizacji pozarządowych do ŁRDPP, złożyliśmy wniosek dotyczący publikacji pełnego zestawienia kandydatów wraz ze spisem organizacji, które oddały na nich głos”. Oczywiście należałoby surowo ocenić czyn FF - jeszcze klasa polityczna nie zaczęła swoich machlojek, a już przypadkowe społeczeństwo czepia się! No cóż...

 

Atak wyprzedzający (spoiling attack) zastosowany przez FF tak bardzo zaskoczył klasę polityczną, że dopiero po miesiącu Zespół ds. naboru kandydatów do ŁRDPPbył w stanie wykonać kontratak. Kontratak polegał na wysłaniu pisma do FF mówiącego o tym, że w drodze głosowania Zespół podjął decyzję o jego odrzuceniu wniosku. Dla znawców taktyki wojennej było to oczywiste zagranie Zespołu. Od dawna wiadomo, że demokracja może legitymizować każdą głupotę przy jednoczesnym rozmyciu odpowiedzialności.

 

W tym momencie FF stanęła na przegranej pozycji - front polityczny okopał się tak głęboko na swoich pozycjach, że jeszcze kilka kopnięć, a dokopałby się do źródeł termalnych. Władza już nawet poczuła ciepełko. Jednak uparta FF 9 maja złożyła wniosek „(w drodze dostępu do informacji publicznej) o udostępnienie pełnej listy kandydatów do ŁRDPP wraz z zestawieniem nazw organizacji, które oddały na nich głos ze wskazaniem, które z głosów były oddane prawidłowo, które zaś nie” (cyt. z portalu Fundacji). Oj... nieładnie... FF zapomina, że kto ustawą wojuje...

 

Nie na darmo władza jest władzą. Wreszcie, po wielokrotnym zachęcaniu jej m.in. przeze mnie, władza przeczytała stosowną ustawę. Przeczytała wielokrotnie. Za którymś razem ku zdumieniu przypadkowego społeczeństwa władza przeczytała tę ustawę ze zrozumieniem! I co stwierdziła...? Otóż władza stwierdziła, że... wiem - nie do wiary!... władza stwierdziła, że FF występuje o informację publiczną przetworzoną! Bardziej zrozumiałymi słowy oznacza to, że ciemny lud może w dupę się pocałować, bowiem urzędnicy przetworzyli sobie informacje i od teraz jest to tajemnica. Oczywiście oddajmy tutaj należny hołd urzędnikom, którzy byli w stanie przetworzyć jakąkolwiek informację płynącą od przypadkowego społeczeństwa. Szacun...

 

I co z tego, że w myśl ustawy nie nastąpiło przetworzenie informacji...? Skoro klasa polityczna ustami urzędników stwierdza, że nastąpiło, to oznacza ni mniej, ni więcej, że nastąpiło. Koniec, kropka, pieczęć! Co dalej...? Zacytujmy ponownie portal Fundacji: „Ustawa o dostępie do informacji publicznej mówi, iż dostęp do informacji publicznej przetworzonej możliwy jest jedynie w takim zakresie, w jakim jest to szczególnie istotne dla interesu publicznego (art. 3 ust. 1 pkt 1). Interes taki należało wykazać do 10 czerwca – w przypadku jego niewykazania zostałaby wydana decyzja o odmowie udostępnienia informacji publicznej”.

 

A teraz zacytujmy jeszcze dwie mądre myśli:

 

1. Wnioskodawca nie ma obowiązku wykazania, dlaczego odnośnie jego wniosku może zachodzić szczególna istotność przetworzenia tej informacji z punktu widzenia interesu publicznego.

 

2. Wysyłanie pisma z prośbą o uzasadnienie szczególnej istotności, procesowo nie jest naganne, lecz zbędne, gdyż niepotrzebnie  przedłuża postępowanie w sprawie.

 

(Koniec cytatów)

 

Tym sposobem łódzcy politycy stoczyli bój na froncie walki z obywatelem. Zaskoczy Czytelników fakt, że przypadkowe społeczeństwo „wygrało” ten bój, bowiem... wnioskowane informacje właśnie zostały udostępnione publicznie. Jest to jednak pyrrusowe zwycięstwo. Łódzka RDPP ciągle pozostaje niczym kot Schroedingera - jednocześnie jest i jej nie ma. Klasa polityczna przegrała jedną z bitew, ale być może był to tylko strategiczny odwrót. Podobnie jak jest z aferą kolonijną (opisywaną szeroko na salonie.24) - politycy będą w stanie przekonać ciemny lud, że sromotna porażka jest wielkim dokonaniem klasy politycznej.

 

Zastanawiam się tylko, jak długo jeszcze przypadkowe społeczeństwo będzie pozwalało traktować siebie jako ciemny lud, i będzie kupowało każdą bajeczkę zaserwowaną przez polityków... Innymi słowy: zastanawiam się tylko, jak daleko mamy jeszcze do Grecji...

 

Pozdrawiam

awersja
O mnie awersja

Licznik odwiedzin: Poza autorem nikt tutaj nie zagląda...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka