harland harland
496
BLOG

Zawisły Tuleya i prawnicy

harland harland Polityka Obserwuj notkę 11

 

Kilka zdań w sprawie zawisłego sędziego Tuleyi.

Przede wszystkim sprawa ta pokazuje jednoznacznie who is who w środowisku prawniczym. Tzn. który z profesjonalnych prawników (adwokatów, radców prawnych) jest rzeczywiście reprezentantem wolnego zawodu, a kto jest chodzącym na pasku rządzących „funkcjonariuszem publicznym” (cudzysłów nieprzypadkowy). Dlaczego? Ano dlatego, że w tej sprawie ocena zaprezentowanych przez sędziego Tuleyę ustnych motywów rozstrzygnięcia, w zakresie w jakim porównywał sposób działania CBA/prokuratury do metod stosowanych w czasach stalinowskich, musi być jednoznaczna. Mamy do czynienia ze sprawą zero-jedynkową. Mówiąc skrócie – sędzia oczywiście zabawił się w publicystę i wykroczył poza to, co powinno się znaleźć w przedstawieniu ustnych motywów rozstrzygnięcia. Abstrahuję w tym momencie od zasadności wyrażonej przez sędziego oceny. Dlatego też wszyscy Ci, którzy twierdzą, że wszystko w tej sprawie było lege artis bezczelnie kłamią albo są prawniczymi ignorantami. Innymi słowy – dla 2ska są gotowi na wszystko. Jest to zatem kolejne potwierdzenie tezy tych publicystów, że bez ludzi z kręgosłupem moralnym wśród zawodów prawniczych oraz w temidzie państwa prawa mieć nie będziemy. Niestety.

Teraz jeszcze kilka zdań meriti, w których postaram się wykazać, że pan sędzia jest funkcjonariuszem III RP (nie mylić z funkcjonariuszem państwowym sensu stricto).

Po pierwsze jest to pierwszy znany mi przypadek w historii, w którym sędzia w mediach komentuje tezy zaprezentowane w swoim wyroku. Ja wiem, że on jest także rzecznikiem prasowym sądu, ale – litości – czy ktoś słyszał, by kiedykolwiek, gdziekolwiek w III RP podobna sytuacja miała miejsce?

Po drugie i trzecie (bo tutaj można usłyszeć różne stanowiska) pan sędzia miał stwierdzić, iż posłużył się porównaniem metod CBA do tych stosowanych w czasach stalinowskich, bo:

(1) takiej oceny miał dokonać jeden ze świadków (bodaj słynny dziś 82-letni AK-owiec z wadą wzroku, nieczytający z „laptaka” i płaczący w sądzie). Teraz wyobraźmy sobie jak ciekawe i raczej dość obszerne byłyby ustne motywy rozstrzygnięć SKAZUJĄCYCH, w których sąd przedstawiałby opinie świadków na temat działań organów ścigania. Szkoda, że pan sędzia pominął opinie tych świadków, którzy zawnioskowani zostali przez prokuraturę, by potwierdzić zarzut mobbingu oraz wykorzystania seksualnego. Tam to musiały być dopiero ciekawe opinie świadków na temat doktora G., ale rozumiem, że te opinie pana sędziego nie interesowały, bo były do uzasadnienia nieprzydatne.

(2) przesłuchiwali (tegoż AK-owca) w nocy i on nic nie widział z tego co pokazywali. Dodać należy od razu, że w naszym prawie wolno przesłuchiwać w nocy. Ergo - przesłuchiwanie w nocy nie stanowi czynu zabronionego. Oczywiście słuszne są w tym względzie uwagi tych, którzy wskazują, że w czasach stalinowskich problem nie dotyczył samego faktu, iż przesłuchania odbywają się w nocy, ale tego co się dzieje w trakcie tych nocnych przesłuchań. Jeżeli panu sędziemu z czasami stalinowskimi kojarzą się nocne przesłuchania, to obawiam się, że dziś nadal mamy czasy stalinowskie, bo do dziś przesłuchania (oczywiście nie zawsze za zgodą przesłuchiwanych) dokonywane są w godzinach nocnych. Jeżeli zatem skojarzenia pana sędziego dotyczą działań, które niezgodne z prawem nie są także dziś, to jego intencje w tym zakresie należy ocenić jednoznacznie – zamierzał zdyskredytować legalne działania służb.

Doprawdy – by spiąć oba powyższe punkty – gdyby jakiś świadek-żartowniś powiedział, iż metody CBA kojarzą mu się z seansami sado-maso, to czy pan sędzia też by o tym wspomniał? Uważam, że taka opinia byłaby równie dyskredytująca dla CBA (a do tego barwniejsza!) a porównanie równie uprawnione jak to do czasów stalinowskich z nocnymi przesłuchaniami. Nie zdziwię się, jeżeli znajdzie się jakiś inny sędzia, przy jakiejś innej sprawie, który wyczyta w jakiejś historycznej książce, że w trakcie jednego (na tysiąc) z przesłuchań w czasach stalinowskich znalazł się jakiś oprawca, który przesłuchiwanemu podał wodę do picia, a potem wyczyta, iż w trakcie PIS-owskiego przesłuchania (przesłuchania przeprowadzonego w latach 2005-2007) oficer przesłuchujący podał przesłuchiwanemu wodę do picia, co będzie stanowiło dla niego asumpt do wysnucia tezy, iż w trakcie przesłuchania PIS-owskiego stosowano metody stalinowskie dlatego, że ów PIS-owski oficer podał przesłuchiwanemu wodę do picia jak w czasach stalinowskich. Tyle warte są te Tuleyowskie porównania.

Po czwarte pan sędzia nie mógł dotąd złożyć zawiadomienia do prokuratury na oprawców z CBA, bo obawiał się, że gdyby to zrobił w trakcie postępowania, to stanowiłoby to podstawę do postawienia mu zarzutu stronniczości. To już jest monstrualna brednia. Każdy kto dowie się o popełnieniu czynu zabronionego zawiadomienie powinien złożyć NIEZWŁOCZNIE! Tymczasem, Prezes TK Rzepliński, TVN-owski odpowiednik w palestrze sędzi A.M.Wesołowskiej – mecenas Szramm (mam nadzieję, że nie pokręciłem z pisownią; to ten siwowłosy zaczes – dla tych co mają pamięć wzrokową), bajdurzą w radiu i telewizorze, że Tuleya czekając zachował się jak należy. To jest HIPER-MEGA-ŁGARSTWO. Ci ludzie znają prawo i doskonale wiedzą, że nie ma takiej opcji, jak celowe czekanie z zawiadomieniem aż się coś wydarzy. Inna sprawa, to co w tej sprawie zmienia, jeżeli pan sędzia Tuleya zawiadomienie złoży teraz, tzn. gdy jego wyrok nie jest jeszcze prawomocny i podlegał będzie zaskarżeniu? Innymi słowy – jakie znaczenie ma w kontekście orzekanej przez niego sprawy, czy zawiadomienie złożyłby od razu (jak Pan Bóg i przepisy nakazują), czy też uczyni to po wyroku, lecz przed jego uprawomocnieniem?

Po piąte, gdyby pan sędzia – od biedy – powiedział, że wobec tego, iż CBA/prokuratura stosowały wobec świadków metody stalinowskie, to on w ocenie materiału dowodowego nie dał wiary zeznaniom świadków X,Y,Z, to też jakoś bym przełknął. Choć z trudem. Tego jednak nie ma. To wtrącenie było tylko po to, by TVN24, GW, red. Liz, Paradowska i – mój najulubieńszy Wołek – mogli odgrzać starego kotleta do straszenia Polaków ku uciesze Graśiujących PO POlsce lemingów.

Po szóste - słuszna uwaga pana sędziego Johana – gdyby rzeczywiście w trakcie postępowania było coś nie teges z dowodami (z przesłuchań) gromadzonymi przez prokuraturę, to trzej (liczę tylko tych ze sprawy karnej, bez sędziego Tuleyi) obrońcy doktora G. od razu zgłosiliby skuteczne procesowo (wobec postawy sędziego) zarzuty i wnioski. Powiedzmy sobie szczerze – gdyby zawiadomienie Tuleyi przeciwko funkcjonariuszom CBA się pojawiło i jakiś zostałby skazany, to dla obrońców doktora G. byłoby to kompromitujące i chyba już nikt nie powierzyłby takim „fachowcom” swojego losu w ich ręce. Zresztą już sam fakt, że żaden z obrońców G. dotąd nie mówił, iż szykuje zawiadomienie do prokuratury przeciwko komukolwiek (czy to świadkom za fałszywe zeznania, czy to funkcjonariuszom CBA za stalinowskie metody), wiele mówi o roli sędziego Tuleyi.

Po siódme – stawiam kasztany przeciwko orzechom – że w pisemnym uzasadnieniu wyroku stalinowskiej publicystyki sędziego Tuleyi nie będzie. Ciekawe dlaczego, co nie?

Po ósme – zwróćcie uwagę na tych wszystkich hipokrytów spod znaku III RP. Doktora G. bronili gdy był oskarżony moją ulubioną formułką – że nie można ferować wyroków skazujących pana doktora dopóki nie zapadnie w sprawie prawomocny wyrok zawisłego Tuleyi. Natomiast w odniesieniu do CBA ferują wyroki choć – póki co – nie mamy nawet zawiadomienia!

Po dziewiąte – zrozumiałe byłoby (lecz także od biedy) gdyby na tego typu oceny i porównania zdobył się sędzia wydający wyrok w sprawie, w której pan sędzia Tuleya zapowiada(ł) złożenia zawiadomienia do prokuratury. Innymi słowy – gdyby sąd, w postępowaniu prowadzonym przeciwko funkcjonariuszom CBA, uzasadniając wyrok skazujący powiedział, iż stosowali metody stalinowskie.

I tu dochodzimy do innej konkluzji – żadnego zawiadomienia przeciwko funkcjonariuszom CBA nie będzie ze strony sędziego Tuleyi.

Nie zmienia to faktu, że prorządowa propaganda będzie do tych trzech zdań zawisłego sędziego powracać.

Tak na marginesie – nagrywam sobie te seanse nienawiści u MOniki Olejnik oraz w „Faktach po faktach” w TVN24 z udziałem Durczoka. Zawiódł mnie tylko red. Liz w TVP2, który w poniedziałek wykazał się kiepskim refleksem.

harland
O mnie harland

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka