capa capa
1106
BLOG

Wszyscy ludzie partii

capa capa Polityka Obserwuj notkę 51

Wzruszająca wydaje się troska niektórych sympatyków partii stanem PiS-u. Wzruszająca, bo udowadnia, że niektórzy sympatycy partii potrafią, przynajmniej od czasu do czasu, legitymować się empatią. To dobrze o nich świadczy. To świadczy, że w gruncie rzeczy mają dobre serduszka. Skoro zatem nie empatii im brak, to czego? Dobre pytanie. Brak mi śmiałości, by na nie odpowiadać.

Powiedzmy szczerze, wszak lubimy szczerość, każdy myślący (chociażby w godzinach ponadliczbowych) powinien interesować się sytuacją PiS-u. Wbrew temu bowiem, co się niektórym wydaje, problemów trapiących partię prezesa, na które PiS ma wpływ, i takich, na które wpływu nie ma, jest niemało. Można je bagatelizować, można podjąć próbę ich wyeliminowania, można nad nimi dyskutować. Właśnie! Dyskutować. Zwolennicy PiS-u, co doskonale widać, również w S24, problemami tej partii żyją, rozstrząsają je, oceniają. Diagnozy nierzadko są, ujmijmy to delikatnie, dalekie od doskonałości, ale obok peanów (nikt nie jest bez wad) często pojawiają się głosy i oceny krytyczne. Nieraz nawet krytyczne ponad miarę. I tak być powinno. 

Cóż widzimy u zwolenników partii? Poza troską o PiS, rzecz jasna. Bieg z przeszkodami o tyczce. Tak mniej wiecej można by nazwać intelektualną dyscyplinę, którą trenują. Rozumiem, że miłością Julii darzyli Tuska. Romeo przy nim to jak linoleum przy parkiecie. Rozumiem, że miłością Romea darzą Ewę Kopacz. Julia przy niej to jak Pitera przy Skłodowskiej. Rozumiem, że ich zdaniem prezydent przewyższa tablicę Mendelejewa. Moim zdaniem też przewyższa. Wszystko rozumiem, bo wiem, wiem, jak mało kto, że miłość przesłania świat. Ale, z drugiej strony, wiem też, że są pewne granice.  Bita kobieta w końcu odchodzi od bijącego ją mężczyzny. I vice versa, mam nadzieję. Zwolenników partii nikt wprawdzie nie bije, ale traktuje przecież jak ... małe dzieci. A małe dzieci, czego uczy doświadczenie, w końcu dorastają. Naszym małym dzieciom, śmiem twierdzić, to jednak nie grozi.

Umiłowani przywódcy mogą obiecywać wszystko, mogą popełniać gafy, które nie przyszłyby do głowy braciom Marx, mogą zepsuć wszystko, czego się tkną, niczego się zresztą, jak wiemy, nie tykają. Wcale nie z powodu obaw, że to coś zepsują. Nie wyobrażam sobie jednak innej władzy (poza ukochaną partią), która na oczach wszystkich swych wielbicieli po króciutkiej kwarantannie do swego łona ponownie przyciska ministra Rostowskiego lub ministra Sienkiewicza. Chyba że ten ostatni ma rozbijać kamienie, które jeszcze bardziej urosły w nerkach naszego systemu. Nie wyobrażam sobie, żeby jakikolwiek premier jakiegokolwiek rządu po krótkiej przerwie powoływał tego samego rzecznika. Zwłaszcza że ów rzecznik nie jest jakimś rzecznikowym wzorcem z Sevres. A może jest, tylko nic o tym nie wiem? Nie wyobrażam sobie, żeby jakikolwiek premier (może Louis de Funes, gdyby nim był) mianował Marcina Kierwińskiego sekretarzem stanu w swej Kancelarii.

Nie wyobrażam sobie może dlatego, że nie mam wyobraźni. Mało tego, może mógłbym za to "rozgrzeszyć" zwolenników partii, ale jednego jednak nie zrozumiem nigdy. Nie zrozumiem, jak zwolennik partii może zaaprobować wyniesienie "Miśka", tego "Miśka".

Zwolennicy partii, musicie się z tym, niestety, pogodzić. Partia traktuje Was jak dzieci (użyjmy tego właśnie porównania), a Wy podskakujecie z radości. Nie wydaje się Wam (to pytanie retoryczne), że Kurski miał rację, wygłaszając swoje zdanie o wyborcach?      

capa
O mnie capa

"Jestem jak harfa eolska, która wyda kilka pięknych dźwięków, ale nie zagra żadnej pieśni."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka