Co siedzi w głowie premiera Tuska? Czy rzeczywiście chodzi mu o zmienianie Polski? (fot. flickr.com/photos/kancelariapremiera)
Co siedzi w głowie premiera Tuska? Czy rzeczywiście chodzi mu o zmienianie Polski? (fot. flickr.com/photos/kancelariapremiera)
Łukasz Rogojsz Łukasz Rogojsz
1259
BLOG

Rząd Tuska w ofensywie czy może znowu „roluje” wyborców?

Łukasz Rogojsz Łukasz Rogojsz Polityka Obserwuj notkę 2

Po trzech miesiącach nędzy, nadeszły dla Platformy Obywatelskiej i premiera Donalda Tuska lepsze czasy. Spektakularne porażki rządu powoli ustępują miejsca małym sukcesom, które w niedługim czasie mają okazać się znaczącymi. Czy jednak faktycznie można już mówić o sukcesach? I czy aby na pewno są to sukcesy rządu Tuska?

Dotychczas 2012 rok PO musiała rozpatrywać przez pryzmat ustawy refundacyjnej, afery ws. ACTA i kompromitacji Ministerstwa Sportu odnośnie Stadionu Narodowego i premii dla prezesa NCS Rafała Kaplera. A są to i tak tylko najpoważniejsze zarzuty z długiej listy tych stawianych rządowi Tuska.

Ostatnie dwa, może trzy tygodnie wyglądają jednak na nowe rozdanie. Taktyczne przegrupowanie sił w postaci „przeglądu ministerstw” być może się do tego przyczyniło. Chociaż chyba nikt nie ma wątpliwości, że było to zagranie „pod publiczkę”, próba postawienia tzw. grubej kreski. I ta sztuka, koniec końców, chyba się premierowi i jego ludziom udała.

Od tego momentu zabrali się za odzyskiwanie utraconego poparcia sondażowego i społecznego zaufania. A nawet za realizację niektórych obietnic wyborczy (tyle, że... niekoniecznie swoich). Zaczęło się od deregulacji grupy 49 zawodów (tzw. I transza deregulacji). Potem zaczęto mówić nt. ustawy o związkach partnerskich. Dalej było ogłoszenie zamiaru postawienia Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry przed Trybunałem Stanu. Aż wreszcie, PO wypowiedziała posłuszeństwo Kościołowi i zdecydowała się zastąpić Fundusz Świadczeń Kościelnych odpisem 0,3 procenta podatku na instytucje religijne.

Wszystkie pomysły jakby znane, wszystkie kontrowersyjne, wszystkie cieszące wyborców PO. Co jest więc nie tak, jak być powinno, skoro wszystko wygląda idealnie? Otóż, dwie rzeczy. Po pierwsze, poza deregulacją pozostałe pomysły to na razie tylko słowa. I na słowach może się skończyć. Ustawa o związkach partnerskich nie przejdzie, bowiem zablokuje ją Prawo i Sprawiedliwość do spółki z konserwatywnym skrzydłem PO. A być może również i z Polskim Stronnictwem Ludowym.

Likwidacja Funduszu Kościelnego brzmi groźnie, ale tak naprawdę jest śmieszna. Ponieważ w zasadzie nic nie zmienia, może poza samym nastawieniem polityków i państwa do Kościoła. Samorządy, które mają odtąd odpowiadać za finansowanie (lub jego brak) kościołów, duchownych czy lekcji religii będą się uginać pod presją swoich wierzących i praktykujących wyborców. Słusznie zauważył to Janusz Palikot na swoim blogu.

Wreszcie Kaczyński i Ziobro przed TS. Mimo że obu panów nie lubię, to nie widzę w postawieniu ich przed TS większego sensu. Chociaż, gdyby sytuacja była odwrotna, oni moim zdaniem nie zastanawialiby się nawet sekundy nad tym, czy Tuska i jego ludzi w podobny sposób potraktować. PO ten ruch w teorii mógłby się jednak opłacać, bowiem rozjuszony i ekstremistyczny PiS oznacza wzrost poparcia dla PO i déjà vu w postaci straszenia ludzi partią Kaczyńskiego. Tylko jak do tego doprowadzić, skoro nawet w samej PO nie ma na postawienie tego tandemu przed TS pełnej zgody?

Inną rzeczą jest autorstwo wszystkich przytoczonych pomysłów. Deregulację i ustawę o związkach partnerskich PO obiecywała. Fakt. Jednak było to bardzo dawno temu. Wyborcy tej partii mogą już tego nawet nie pamiętać, ponieważ Tusk swoją pierwszą kadencję rządził w sposób zdecydowanie bardziej kunktatorski niż reformatorski (lub chociaż postępowy). A w kwestiach światopoglądowych „platformersi” byli po prostu konserwatywni, skostniali i bojaźliwi, zasłaniając się „koniecznością walki z kryzysem”.

Z kolei likwidacja Funduszu Kościelnego oraz postawienie duetu Kaczyński & Ziobro przed TS to postulaty, czy nawet projekty, lewicowe. Co do tego nie może być złudzeń. Są inicjatywami Sojuszu Lewicy Demokratycznej, a ostatnimi czasy Ruchu Palikota. Zresztą RP przejął od PO także lobbowanie za ustawą o związkach partnerskich i było to widoczne zwłaszcza na początku nowej kadencji Sejmu.

Trzeba więc sobie zadać kilka pytań i poszukać kilku odpowiedzi. Czy jest to ze strony PO realna chęć zmian? Czy może dążenie do odbicia elektoratu lewicowego? Inna możliwość to polityczne „wdzięczenie się” do dwóch ugrupowań, które partii Tuska, zwłaszcza wobec niepewnej przyszłości koalicji z PSL, są najzwyczajniej w świecie potrzebne do stabilnego rządzenia.

Tak więc, cytując słynne już zdanie Nelly Rokity, premier Tusk ewidentnie staje w rozkroku. Z jednej strony porusza kwestie ważne, na które duża część jego elektoratu od dawna czekała. Z drugiej, porusza je w taki sposób, aby przypadkiem nie zrobić nikomu krzywdy, zwłaszcza swojej partii i swojemu rządowi.

I to właśnie dlatego zamiast sukcesów spektakularnych, piszę o sukcesach małych. Nawet genialny PR nie pomoże w zrobieniu ze starego osła konia wyścigowego czystej krwi. Tak się po prostu nie da. I mniejsza już o to, czyje są te pomysły. Kto na nie wpadł, kto zaproponował, a kto zrealizuje. Byle tylko ktoś to w końcu zrobił. Odważnie i w całości, a nie z trwogą i połowicznie. Tego centrowi i centrolewicowi wyborcy mają już serdecznie dosyć.

"Człowiek rośnie w grze o wielkie cele" - Friedrich Schiller "Osiąga się triumf przez zwalczanie trudności" - Victor Marie Hugo "Fortuna boi się odważnych i uciska bojaźliwych" - Seneka Młodszy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka