juzbliskoswit juzbliskoswit
2369
BLOG

"Nie było motywu do zamachu na Kaczyńskiego"

juzbliskoswit juzbliskoswit Polityka Obserwuj notkę 32

Witam czytelników. Odcinek 5 "10 pytań" - już wkrótce.

A dzisiaj co innego. Czytuję czasem różne wypowiedzi na forum onetu i wp. Na argumenty zwolenników teorii zamachu, jej przeciwnicy rzadko odpowiadają jakimś sensownym argumentem. Zazwyczaj jest to "nie, bo nie było motywu". Wypowiadają się jakby byli ekspertami w dziedzinie zamachów i terroryzmu, chociaż nie przeczytali ani jednej książki na temat wywiadu i szpiegowskich "gier wojennych". Ale oni WIEDZĄ, są 100% PEWNI. Czasami sam tam pisuję - i uwaga! moje wypowiedzi zawierające argumenty są usuwane i uznawane jako "nieprawdziwe", "zawierające wulgaryzmy" - choć nie było w nich ani słowa wulgarnego, czy też wreszcie historia pewnego dezertera z KGB w odpowiednim temacie została uznana - UWAGA - za "spam" ponieważ zawierała linki do książek na jakich oparłem swoją wiedzę w tym temacie. Widać - jak obiektywny jest onet.

Wróćmy jednak do tematu. "Nie było zamachu, bo nie było motywu". Cóż - winszuję takiemu "znawcy". Ciężko polemizować z ignorantami, którzy mimo iż się im udowodni iż "mógł być motyw", co nie znaczy, że był zamach - nie twierdzę, że był - jedynie nie wykluczam, że mógł być, twierdzą iż tego "motywu być nie mogło, bo nie miał szans na reelekcję"

Ale mam zagadkę dla zwolenników "nie, bo nie". Większość z nich twierdzi, iż "nie było motywu, bo Prezydent Kaczyński nie miał szans na reelekcję". Weźmy więc innego, "nie mającego szans na reelekcję" Prezydenta. Muhammad Zia ul-Haq. Większości "znawców" to nazwisko nawet się nie kojarzy, nie wiedzą kim był i co robił. Muhammad Zia ul-Haq był Prezydentem i dyktatorem Pakistanu w latach 1978-1988, władzę przejął w wyniku bezkrwawego zamachu stanu. Nie był to anioł choć on sam z pewnością - jako fanatyczny wyznawca Koranu, uznawał się za świętego - chciał stworzyć w Pakistanie państwo wyznaniowe działające ściśle według zasad Koranu. Nie będziemy tutaj jednak oceniać jego Prezydentury, można ją bardzo ogólnie streścić - walka z opozycją w postaci ludzi syna zamordowanego Bhutto, brak wolności, dyktatura, z drugiej strony znakomita polityka gospodarcza. W połowie lat .80 Zia jednak poważnie zachorował,  stawał się coraz słabszy, osłabła też jego wola walki z opozycją, w 1985r. przywrócił jej prawa do istnienia legalnego, a w 1988 roku pozwolił na legalny powrót do kraju Benazir Bhutto, córce zamordowanego i obalonego Zulfikara. Miał też zamiar oddać władzę i odejść. I oto 17 sierpnia 1988 roku, samolot C-130 Hercules, z 31 osobami na pokładzie, w tym Zia, Arnoldem Raphelem, ambasadorem Stanów Zjednoczonych w Pakistanie, i Herbertem M. Wassomem, szefem amerykańskiej misji wojskowej w Pakistanie, kilka minut po starcie - znika z radarów. Natychmiast podnosi się alarm, zmasakrowane szczątki samolotu zostają odnalezione. Nikt nie przeżył. Samolot wygląda - dosłownie - jakby coś rozerwało go na strzępy. Zaczyna się drobiazgowe śledztwo, przy udziale USA. Zaczynają się pojawiać "teorie spiskowe", negowane przez autorytety w telewizjach, gazetach itp.  Kto "mógłby chcieć dokonać zamachu na starego schorowanego dyktatora". Jednak coś tu nie pasuje - świadkowie jeden po drugim opisują jak spadł C-130. Według ich zeznań samolot nim runął na ziemię - eksplodował w powietrzu. Drobiazgowo analizowany jest wrak samolotu, a raczej te części, które się zachowały. Niespodziewanie również - zostają znalezione ślady materiałów wybuchowych - i to gdzie! Niewielkie ślady materiałów wybuchowych zostają odnalezione na kawałkach owoców mango, które przewoził samolot, a których miłośnikiem był Zia. Wiele lat później powstanie na tej podstawie książka "Wybuchowe Mango" - częściowo prawdziwa, częściowo fikcyjna, opisująca życie Zii i sam wypadek. W końcu - po latach śledztwa, DROBIAZGOWEJ analizie wraku, poszukiwaniu mikrośladów, śledczy ustają iż najbardziej prawdopodobną przyczyną wypadku był "sabotaż na pokładzie samolotu" - inaczej mówią zamach. Któż jednak chciałby dokonać zamachu na odchodzącego i schorowanego dyktatora? A jednak - był taki ktoś. Bohaterów tej historii jest trzech Zia, Murtaz Bhutto, syn zamordowanego Zulfikara, oraz KGB. Historia prawdziwej wojny Zii z KGB przy udziale nienawidzącego dyktatora Murtaza, zaczyna się w 1979 roku wraz z inwazją ZSRR na Afganistan. Zia ogłosił wtedy iż od tej chwili jego kraj stał siępaństwem frontowym, narażonym bezpośrednio na imperializm komunistyczny. Miał zamiar więc walczyć. I wbrew temu, iż dziś politycy mówią i robią co innego, nie były to słowa rzucone na wiatr, a Zia naprawdę rozpoczął działania, które miały poważnie zaszkodzić ZSRR w Afganistanie - niewiele osób wie iż znacznie bardziej przyczynił się on do klęski ZSRR, niż Amerykanie. Uchodźcy Afgańscy na terenie Pakistanu znajdowali schronienie, Pakistan wspierał ruchy i partie opozycyjne na terenie Afganistanu, partyzantów szkolili doświadczeni oficerowie armii pakistańskiej, wreszcie - wielomilionowa pomoc finansowa i sprzęt militarny płynęły do mudżahedinów z Pakistanu.  ZSRR doskonale wiedział iż to nie USA - lecz Zia, jest głównym przeciwnikiem ZSRR w Afganistanie. KGB zaczęło więc opracowywać plany usunięcia go, jednak jak twierdzi Archiwum Mitrochina plany te upadały ze względu na stopień trudności dojścia do dyktatora. Otaczał się on jedynie swoimi zaufanymi ludźmi, a zabicie go na ulicy czy też w jakimś innym miejscu publicznym było niemożliwe ze względu na olbrzymią ilość ochrony. Wiedział bowiem doskonale iż jest potencjalnym celem zamachu. Mimo tego były przed 1988 rokiem, dwie próby zabicia go. Były jednak one tak nieudolne iż nie sposób sądzić by przeprowadzili je profesjonalni zabójcy (w drugim przypadku np. zamachowcy nie umieli posługiwać się bronią, za pomocą której mieli dokonać zamachu). Obie próby prawdopodobnie przeprowadzili ludzie Bhutto. Zamach z 1988 roku był przeprowadzony perfekcyjnie, stopień zaawansowania materiałów wybuchowych znalezionych na pokładzie, świadczył o tym iż dokonali go profesjonaliści. Dlaczego "profesjonaliści" chcieliby zabić odchodzącego dyktatora? Owszem, był powód. Zia nienawidził ZSRR, uważał je za ucieleśnienie zła. Przez całe lata zbierał tajne informacje dotyczące swoich przeciwników. Wielu z nich było agentami KGB, bądź ściśle z KGB współpracowało. Chociaż Zia w 1988 roku już odchodził "na emeryturę", to jednak nie zamierzał pozwolić aby władza w Pakistanie dostała się w ręce ludzi związanych z ZSRR i KGB. Dokumenty które posiadał, zniszczyłyby wielu ludzi z opozycji. Dekonspiracja agentów mogłaby poważnie zaszkodzić działaniom KGB w Pakistanie, liczyło ono iż Pakistan po śmierci Zii i pod przywództwem agentów stanie się niczym drugie Indie, w których KGB niepodzielnie panowało nad sytuacją od lat. Niespodziewanie jednak - nie udało się opozycji zdobyć całej władzy, co prawda Benazir Bhutto zostaje premierem Pakistanu, jednak miejsce Zii zajął jego wieloletni zwolennik, minister i przyjaciel - Ghulam Ishaq Khan.

I teraz pytanie - po co był zamach na Zię? Przecież "nie miał szans na reelekcję".

"Nie możemy kupić swojego bezpieczeństwa, wolności i braku strachu przed bombą przez popełnienie grzechu tak wielkiego, jak powiedzenie miliardowi istot ludzkich żyjących obecnie w niewoli za żelazną kurtyną: "Porzućcie swoje sny o wolności, ponieważ, aby ratować własną skórę, zamierzamy ubić interes z waszymi panami". " Ronald Wilson Reagan, 40. Prezydent Stanów Zjednoczonych.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka