Karzo Karzo
139
BLOG

Szczególny dzień

Karzo Karzo Społeczeństwo Obserwuj notkę 3

 Trzeba powiedzieć otwarcie, że 1 listopada jedynym dniem, który jest dniem radości, zdrowia, smutku i refleksji. Odwiedzający zmarłych cieszą się, że jeszcze mogą odwiedzić bliskich.  Czas i pieniądz nie gra roli, bo impreza jest rodzinna i trzeba się pokazać.  tym bardziej że jest to wydarzenie niepowtarzalne, ponieważ uczestniczących w wydarzeniu podlegają naturalnej selekcji. 

 Kobiety ubrane dyskretnie, ale drogo a chłop to się ogoli i gotowy do odwiedzin.  Są też dzieci, które wiedzą, że odwiedzają przodków i takie co myły zęby pastą z fluorem (ostatnio pisali, że taka pasta uszkadza centralę w czaszce) i oderwane od świata medialnego jakiś emocjonalnych sygnałów nie wysyłają.  Tak skonstruowana grupa dociera na miejsce i tu można pokazać radość, że wszyscy zainteresowani na miejscu już są. Jak kogoś nie znałeś, to teraz masz okazję poznać a tych, co znałeś, z radością się wita. 

 Można ładnie powiedzieć, że jest to małe spotkanie rodzinne po pogrzebie. Trzeba też dodać, że najwięcej zdrowia, czasu życia i pieniędzy traci główny zainteresowany tym, by spotkanie miało charakter podniosły lub uroczysty. Co na jedno wychodzi. Miejsce spotkania trzeba sprzątnąć, obsadzić kwiatami i tak zaplanować by świece nasze mogły bezpiecznie stanąć ze świecami pozostałych uczestników.  Kto dysponuje miejscem 100 × 200 cm, ma większe możliwości  kreatywne niż dysponent miejsca pod urnę 50 × 50.

 Po drugie dodam, że odwiedzany absolutnie się nie wtrąca w sprawy związane z imprezę, pozostawiając nam wolną rękę. Zdarzają się jednak takie momenty w życiu człowieka, że są wyjątki i taki wyjątek mnie dopadł. W maju anno Domini 2023 zasnęła moja małżonka i szczerze powiem, że proces agonalny jest najbardziej tragiczny w fazie końcowej.

 Do ostatniego oddechu przytomna i wiedząca, że odwrotu nie będzie przyjmowała bieg wydarzeń z olbrzymim spokojem i to, co czytacie, zostało nie raz i nie dwa razy omawiane na podobnych imprezach. Ja natomiast rozhisteryzowany i kompletnie zdezorientowany, bo zdawałem sobie sprawę, że tragedia się zbliża.  Pochówek był tradycyjny. Trumna, sześć uchwytów, 200 cm głęboko i 100 × 200. 

Jak przeczytałem o kremacji i mieleniu pozostałości, by zmieściły się w słoiku, to uznałem, że tradycja jest to jedyna opcja, którą można zaakceptować. Tym bardziej że plac kupiony prywatnie umożliwia dorzucenie bezpłatnie trzech urn. Można powiedzieć, że jest to inwestycja, która się zwraca. Pogrzeb pod drzewkami lub rozpyleniu prochów odpadł ze względów logicznych.  Może być, że pragnienie odwiedzin jest jeszcze silne, ale demencja  uniemożliwia odnalezienie miejsca spoczynku.  Możesz wprawdzie nawoływaniem próbować zlokalizować miejsce spoczęcia, ale lokalni mieszkańcy, słysząc twoje darcie, uświadomią cię, że najbliższy cmentarz leśny znajduje się dziesięć kilometrów dalej. Lub bliżej, ale tego też możesz nie pojąć. 

 Po pięciu tygodniach czekania na pochówek doczekałem się dnia, którego lepiej jest się nigdy nie doczekać. Czerwiec. Upały takie, że patyka w ziemię nie wbijesz.  Kto kopał i czym kopał, nie wiem, ale w ostatniej chwili dostałem ofertę zakupu krzyża. Dębowy, 150 cm wysoki.  Tylko 220 euro więc cenowo zostałem przekonany i decyzja o kupnie zapadła. Do tego moment wszystko przebiegało na poziomie pełnej kultury i poszanowaniem tradycji. 

 Siedziałem w kaplicy i jak usłyszałem stukanie, to wiedziałem, że ten w ostatnim momencie zakupiony krzyż jest umocowywany w miejscu ostatecznym. 

 Potem zostałem sam z widokiem trumny. Niby jeszcze razem, ale jednak 200 cm odstępu i na szczęście moje zobaczyłam, że krzyż stoi krzywo.  Chciałem poprawić i w tym momencie krzyż się rozpadł na trzy części.  Zamiast na zakładkę połączyć ramiona, konstruktor wpierdzielił cztery ośmiomilimetrowe dyble, które podczas wbijania pękły.  Wszyscy wiedzą, że kto ostatni dotyka, ten jest sprawcą wszystkich wydarzeń, które nastąpią po dotknięciu.  Przez łzy rozpaczy usłyszałem: 

-W domu nic porządnie i do końca nie zrobiłeś, a teraz przyszyłeś i mój krzyż połamałeś.

Jak taki głos usłyszycie to proszę nie panikować. Przedstawiłem krótko stan faktyczny, krzyż pod pachę i biegiem do bramy, by w chacie naprawić. Obiecałem, że za trzydzieści minut krzyż będzie naprawiony  więc pośpiech był wskazany.  Przed samą bramą wyjściową wyhamowałem, bo myślenie wróciło.  Jeśli jakiś osobnik zapierdziela przez cmentarz z połamanym krzyżem, to może być tylko złoczyńcą, który krzyż ukradł.  Innego wytłumaczenia nie ma dla obserwatora takiego biegu.  Na szczęście moje akcja przebiegła bez zakłóceń. 

 Planuję obramowanie z kamienia naturalnego i dwie wieże z drewna połączone krzyżem.  Chcę to zrobić dobrze, bo teraz i dla siebie robię. Dwa pozostałe miejsca na urnę dostaną córki a jedna córka odpadła, bo chce być rozsiana w USA. 

 Z Niemiec przeprowadzkę chce zrobić, więc chyba ten pomysł odpali. Zięć mój a jej mąż marzy o wystrzeleniu w kosmos. Ja tam się wpierdzielać w takie sprawy nie zamierzam. Kto chce latać niech lata. 

Wczoraj robiłem porządek, bo moja miała urodziny, a dziś jadę wieczorem.  O tym, że umarli żyją tak długo, jak długo o nich pamiętamy, dodawać nie muszę.


Karzo
O mnie Karzo

W języku istnieją zwroty, które same w sobie nie posiadają określonego znaczenia i dopiero kontekst i sytuacji, w jakiej są wypowiadane, nadaje im znaczenia. By nie zakłócić  rudymentarnego toku myślenia, sensu w bezsensie doradzam nie szukać. Jaką wartość ma człowiek, który nauczył się czytać i pisać, myślenie pozostawiając innym? (Ernst Hauschka) https://sites.google.com/view/karzo24/startseite

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo