Nie chcę się tu nikomu chwalić, ale ja od początku wiedziałem jak się to wszystko skończy. Od pierwszych chwil i słów wypowiadanych zaraz po katastrofie byłem pewien, że pokój i pojednanie nie potrwa długo. Mało tego od początku byłem świadomy tego, że wszystko to skończy się jeszcze gorszą jatką, niż ta którą byliśmy raczeni do tej pory.
Nie ma najmniejszego sensu roztrząsać, która strona zaczęła. Czy ta która chciała pogrzebu na Wawelu, czy też ta, której ten pomysł się nie spodobał. Nie mam zamiaru poruszać kwestii dzielenia społeczeństwa na lepszych, tych którzy nigdy nie skrytykowali śp. Prezydenta i tych gorszych, którzy gorzkich słów mu nigdy nie żałowali. Nie ma sensu wchodzić w to kto, kogo zapraszał na pokład samolotu i kto nie dopilnował żeby wszyscy nie lecieli jedną maszyną. Nie chcę ruszać również problemu, czy nasz rząd staje na wysokości zadania, czy też nie jeśli chodzi o śledztwo. Nie chce również wnikać w zagadnienie kolejnych teorii spiskowych.
Faktem jest, że ogłoszono wojnę domową. Po raz pierwszy to określenie zaczęło padać w związku ze zwolnieniem redaktora Janke z radia Tok FM. Wojnę na swoim blogu ogłosił przedwczoraj redaktor Warzecha. Dziś z kolei o wojnie domowej wspomniała druga strona ustami Andrzeja Wajdy.
Tak więc szykują się do boju obie strony. A ja od początku wiedziałem, że tak będzie.
