menda menda
67
BLOG

Rynek, który leczy

menda menda Polityka Obserwuj notkę 42
Zastosowanie w publicznej służbie zdrowia mechanizmów rynkowych stało się, za sprawą kolejnego karygodnego postępku Kaczora, który ośmielił się skorzystać ze swojej konstytucyjnej kompetencji wetowania ustaw, problemem politycznym, a nawet partyjnym. Obie strony sporu przysłaniają jednak w ten sposób problem głębszy, jakim jest pierwotna zasada regulacji służby zdrowia.

Wolny rynek, mówiąc w dużym uproszczeniu, polega na podstawowym założeniu, że istnieć w sensie ekonomicznym może to, co się opłaca. Opłaca zaś się to, z czego można wyciągnąć zysk, natomiast zysk można osiągnąć wyłącznie przez obniżenie kosztów jego osiągnięcia, tak by były one niższe niż środki finalnie uzyskane. Jest to bardzo ogólna idea, którą - mam wrażenie - liberalni politycy i media, próbują korygować poprzez rozwiązania techniczne w samej ustawie, mówiąc, że co prawda pacjent w prywatnej służbie zdrowia musi być źródłem zysku, niemniej ustawa wprowadza takie a takie kruczki prawne, które wyeliminują wszelkie dla niego zagrożenia, sprowadzające się, mówiąc najkrócej, do tego, że stanie się on (ten pacjent, ma się rozumieć) po prostu nieopłacalny. Ta swoista logika rządzących musi skończyć się piękną katastrofą, albowiem to idea ma determinować rozwiązania techniczne, a nie one - ideę.
           
Wracając zaś do podstawowego i kluczowego dylematu sprowadzającego się do hasła: pacjent jako źródło dochodu, trzeba zwrócić uwagę, na koszty uzyskania dochodu. Aby dochód miał miejsce, należy je maksymalnie obniżać, co oznacza, że najbardziej dochodową gałęzią służby zdrowia, po zastosowaniu doń mechanizmów rynkowych byłby... przemysł eutanatyczny. Pacjent zapłacił nam za leczenie, pacjent źle się czuje, rokowania są nie najlepsze, poleży tu za te same pieniądze miesiąc, dwa, może nawet rok, a kasa musi się zgadzać, koszty uzyskania dochodu trzeba obniżać by wyjść na swoje...
              
Ta teza tylko początkowo wydaje się zbyt śmiała, ale to konieczna konsekwencja logiczna zasad rynkowych w służbie zdrowia: najbardziej pożądanym pacjentem, będzie taki, który zostanie albo natychmiast wyleczony przy użyciu jak najmniejszych środków, albo taki który zostanie po prostu uśmiercony. I tutaj dochodzimy do problemu opłacalności poszczególnych rodzajów leczenia. Jak mówią specjaliści, najdroższe i najbardziej absorbujące czas, pieniądze i pracę personelu medycznego, są te zabiegi i terapie, które w żadnej mierze nie będą w stanie dać komukolwiek ekonomicznego zysku, bo albo nigdy nie prowadzą do wyleczenia, albo wymaga ono nieadekwatnych rynkowo środków. Mowa tutaj o całej onkologii, o medycynie paliatywnej, o leczeniu wszystkich bodaj chorób przewlekłych, o leczeniu psychiatrycznym; łącznie stanowi to zdecydowaną większość tego, co nazywamy medycyną. Dowodzi tego aktualna praktyka prowadzenia prywatnej działalności lekarskiej w dziedzinach wyłącznie wysoko dochodowych, takich jak ginekologia, stomatologia, chirurgia plastyczna etc. Te ostatnie gałęzie medycyny stanowią maksymalnie 20 procent ogółu.
                
Jest w tym więc jakaś horrendalna niekonsekwencja, że przekonuje się nas, iż będziemy mieli lepszą służbę zdrowia, podczas gdy rynek, który ma nas ponoć wybawić od kolejek, przekupnych konowałów i nieuprzejmych pielęgniarek, może nam zagospodarować skutecznie zaledwie 20 procent usług. Co zatem rząd ma zamiar zrobić z chorymi na nowotwory? Czy oni nie zasługują także na ten cudowny lek w postaci wolnego rynku, tak samo jak pacjenci z bólem zęba? A jeśli zasługują, to pojawia się problem, jak rząd chce sprawić, by coś co z zasady nie może przynieść zysku, nagle stało się dochodowe, bez uszczerbku dla dobra pacjenta. Jeśli bowiem dochodowe nie będzie, żaden przedsiębiorca się tego nie tknie. Czy zatem wolny rynek - i tu kolejna etyczna wątpliwość - może rękami pani minister Kopacz wybierać sobie co lepsze kąski ze służby zdrowia, pozostawiając w niebycie całą resztę? I czy to będzie wtedy wolny rynek, czy może rynkowe samodzierżawie?
             
Wszystko więc wskazuje na to, że ta prywatna służba zdrowia, która z jakichś zagadkowych przyczyn nie przyjęła się na zachodzie, do którego zarówno Platforma jak i media uwielbiają nas porównywać, gdy jest im to wygodne, to nic innego jak kolejny powód  do autorytatywnego dojenia państwa, a ściślej rzecz ujmując, jego obywateli, tam, gdzie jeszcze jest to możliwe.
menda
O mnie menda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka