Michał Całka Michał Całka
65
BLOG

Igorowi Jankemu: Balcerowiczów dostatek...

Michał Całka Michał Całka Polityka Obserwuj notkę 6

... tylko głupców za dużo. Mam na myśli adresatów popularnego aktu strzelistego – „Gospodarka, głupcze!”.

 
Leszek Balcerowicz to był właściwy człowiek na właściwym miejscu i we właściwym czasie. Dodatkowo dostał właściwe poparcie od polityków, również tych, którzy po raz pierwszy w życiu mieli okazję zrobić coś dobrego dla Polski i tę okazję bardzo dobrze wykorzystali. Dla wielu był to zarazem raz ostatni, bo Bóg czasem wybacza, demokratyczny wyborca – nigdy. Tym bardziej żywię do nich – tych, co dali szansę Balcerowiczowi – szacunek i wdzięczność. Niestety, takie momenty, jak rok 1989, zdarzają się w życiu państw i narodów rzadko. Z reguły są skorelowane z jakimś nieszczęściem (wojna), albo głęboką zapaścią, kumulującą się od dawna.
 
Już „drugi Balcerowicz” tej szansy nie dostał. Pamiętam Białą Księgę Podatków. Według koncepcji z 1997/1998 roku moje osobiste podatki wzrosłyby. Pomimo tego widziałem w tym programie zapowiedź trwałego wzrostu gospodarczego, który – również dla mnie – zaowocowałby materialnie. Straciłem wtedy mnóstwo czasu modelując rozmaitym moim znajomym na kartce papieru wzrost ich zamożności i pytając czemu żal im 200 zł podatku rocznie więcej, skoro ich dochody mogą wzrosnąć o 5000? Bez skutku. Każda rozmowa kończyła się stwierdzeniem, że oni wolą zachować te 200.
 
Dla wyjaśnienia: Balcerowicz postulował m.in. uproszczenie podatku dochodowego. W jego koncepcji była docelowo jedna stawka, 22%, tak dla osób fizycznych, jak dla osób prawnych, przy dochodzie zwolnionym od podatku 4200 zł. Ponieważ te dane trzeba odnieść do ówczesnego systemu podatkowego i realiów finansowych, proponuję lekturę Białej Księgi tutaj. W skrócie – obciążenia podatkowe malały dla osób zarabiających do 29.500 zł rocznie (dotychczasowy pierwszy próg podatkowy), nieznacznie rosła dla osób z przedziału 29.500 – 59.000 (drugi próg) i znowu malała dla obrzydliwców zarabiających ponad 59.000 zł. Rządząca AWS nie dopuściła do tak rażącej niesprawiedliwości. Biała Księga przeszła – bezpłodnie - do historii, a Balcerowiczem i podatkiem liniowym do dziś straszy się dzieci. Słaba to dla mnie pociecha, że o AWS i Marianie Krzaklewskim mało kto już pamięta.
 
Problem z kandydatami na Balcerowiczów jest taki: z grubsza wiadomo, co trzeba zrobić, tylko nikt nie wie jak potem wygrać wybory. I to nie jest tylko problem Polski lub pozostałych krajów leczących się z komunizmu. Cała Europa ma dylemat: życia ponad stan nie da się już prowadzić, a społeczeństwa nie chcą się godzić na najdrobniejsze nawet obniżenie poziomu dochodów. Ostatnio modne stały się zachwyty nad programem brytyjskich konserwatystów: „jak to ten Cameron będzie ciął nadmierne wydatki”. Pożyjemy – zobaczymy. Są głosy, że Cameron też robi sztuczki magiczne z liczbami. Nie wiem, na angielskiej gospodarce się nie znam i nie będę udawał, że się znam.
 
Mój osobisty problem to brak alternatywy dla PO. Deklarowane poglądy partii obecnie rządzącej na gospodarkę są mi najbliższe. PO nie ma pełni władzy, bo nie ma większości w Parlamencie. Poza tym – jest kryzys, powódź i wybory w perspektywie. Nie dziwię się Tuskowi, że w tych warunkach nie rzuca się z pieśnią na ustach na barykady, żeby za rok polec z honorem. Choć liczę, że coś jednak do tego czasu zrobi. Podwyżka VAT jest kwaśno-gorzka, ale nie można powiedzieć, że jest zagraniem pod sondaże. Być może Platforma maca grunt – jeżeli publika zniesie VAT, to może i zniesie jakieś cięcia wydatków.
 
Przy okazji: wydatki budżetowe w Polsce – o czym krytycy PO z lubością zapominają – są narzucone dziesiątkami, a może i setkami, obowiązujących ustaw. Dlatego bywają nazywane sztywnymi, tzn. takimi, których znieść lub obniżyć rządy z własnej woli nie mogą. Do tego – wydatki te z reguły odniesione są do parametrów ekonomicznych (np. średniego wynagrodzenia), które z roku na rok rosną, pociągając za sobą kwoty owych wydatków. Wpływy do budżetu zwykle w taki sposób nie rosną, stąd coraz większy deficyt.
 
Prawo i Sprawiedliwość jako alternatywa? Wolne żarty! Poglądy tej partii na reformy gospodarcze streściłem tutaj. PiS nie ma poglądów na gospodarkę, dlatego do zarządzania finansami wynajmuje fachowców (Gilowska). Instynkt samozachowawczy to wszystko, czego można oczekiwać, ale pewności – zwłaszcza ostatnio – nie ma. PiS – w moim przypadku – odpada przede wszystkim z innych powodów, których tutaj nie streszczę, bo notka nie o tym.
 
SLD – intelektualnie ledwo zipie. Poza tym – wiem, że to niegodny argument, ale nie mogę się przemóc – partia ta miota się między dziwnym uśmiechem Napieralskiego, a tyradami przez nos Wenderlicha, po drodze zahaczając o dziejową rolę Arłukowicza w historii. Poza fasadę tych medialnych dziwactw nie przedostaje się żadna myśl. Przynajmniej do mnie się nie przedostaje.
 
PSL? A dajcież Wy mi święty spokój!...
 
Absztyfikanci od Korwina do Bugaja? Kanapy.
 
Zostaje mi Platforma i prawdopodobnie, „na 90%, Rysiu...”, będę w przyszłym roku głosował na tę partię. I nie będę się zarzekał, że z zatkanym nosem, bo to kabotyńskie zagranie.

Najgorszego sortu sierota po Unii Wolności, a ostatnio także po Konstytucji i demokratycznym państwie prawa.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka