Marek Migalski Marek Migalski
1453
BLOG

Jak wychowywać dzieci? W kłamstwie?

Marek Migalski Marek Migalski Polityka Obserwuj notkę 19

Nie mam dzieci, ale może to i dobrze. Bo jakbym miał je wychować? Co miałbym im mówić o tym, jak mają się zachowywać i czemu być wiernymi? Przecież wszystko, co widzę od 20 lat, podpowiada mi, że nie warto być uczciwym i prawym. Że bardziej opłaca się, także społecznie, a nie tylko aprowizacyjnie, być kolaborantem, tchórzem i przestępcą.

Bo wszak jak miałbym ich przekonywać do tego, żeby w razie jakiejś strasznej katastrofy globalnej, zachowywali się uczucie i, na przykład, ukrywali uciekających Żydów? Przecież po kilkudziesięciu latach  oprawcy tych Żydów oskarżać ich będą o antysemityzm, a sami przedstawiać się będą w roli ofiar światowego kataklizmu. Po co bronić honoru i niepodległości, jeśli ci, którzy ów honor porzucili, będą pisać podręczniki historii i opisywać dzieje narodowe według własnego, tchórzliwego, klucza? Czy miałbym siłę mówić swoim dzieciom, że warto bić się o Polskę i narażać się na utratę życia, jeśli o kształcie tej Polski decydować będą ci, którzy dekowali się i kolaborowali?

Czy znalazłbym jakieś sensowne argumenty wobec uwag swojej progenitury, że w naszej niepodległej Rzeczpospolitej rolę autorytetów moralnych i politycznych pełnią byli agenci służb specjalnych? Że dzielni opozycjoniści cierpią biedę, a w luksusy i odznaczenia opływają ci, którzy przez lata tłumili wolnościowe aspiracje narodu? Że strzelający do robotników są uznawani za niewinnych, a ci, do których strzelano nie potrafią związać końca z końcem? Jakich miałbym używać argumentów, żeby wytłumaczyć, iż nie warto było być moskiewskim sługusem i oprawcą swojego społeczeństwa, jeśli ów sługus i oprawca nazywany jest człowiekiem honoru i połowa Polaków uznaje go za współczesną inkarnację Konrada Wallenroda? Przecież moje dzieci widziałyby, że oportuniści i kolaboranci kształcili się na zachodnich stypendiach i poznawali świat, a niezłomni klepali biedę na marginesie życia społecznego. I że dzisiaj ci pierwsi pouczają tych drugich o demokratycznych standardach i wymogach liberalnego dyskursu.

Historia nie jest sprawiedliwa, a historia Polski w szczególności. Przez całe moje dorosłe życie widziałem triumf karierowiczostwa, kunktatorstwa, kolaboracji i tchórzostwa. W polityce, publicystyce, nauce, życiu społecznym. Mam mgliste pojęcie o tym, jak to wygląda gdzie indziej – w USA, w Wielkiej Brytanii, we Francji czy w Niemczech. Pewnie w tych dwóch pierwszych krajach jest inaczej, ale już w tym trzecim i czwartym niekoniecznie, ale jednak nie ma tam tak całkowitego odwrócenia wartości. Nie ma tam takiej perwersyjnej zamiany ról i pomieszania pojęć. Takiej „aksjologicznej transgresji”.

 To poważny dylemat stojący przed każdym rodzicem – czy można dziecko wychowywać w wartościach, które przegrywają i które, być może, unieszczęśliwią je na dobre. Dylemat zresztą również i taki – czy można uczyć młodzież, że świat powinien być zupełnie inny, niż ten, który dany jest nam realnie? Ciekaw jestem, czy to tylko mi przyszło żyć w takim splugawionym czasie, w którym okazuje się, że za holocaust odpowiedzialni są niezidentyfikowani  „naziści” i bardzo konkretni Polacy; w którym Kociołek jest niewinny, a Wyszkowski winny; w którym TW pouczają o etyce; w którym Palikot jest dla dużej części świata uniwersyteckiego i intelektualnego „nowym Gombrowiczem”. Ciekaw jestem, czy wy też macie takie odczucia. Choć mówiąc szczerze – wcale nie jestem ciekaw. Znam badania opinii publicznej. Więc wiem, co myślą „Polacy”.  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka