kemir kemir
504
BLOG

Nie wierz nigdy Tuskowi, czyli czego Tusk nas nauczy

kemir kemir Polityka Obserwuj notkę 25

"Nie wierz nigdy Tuskowi, dobrą radę ci dam
Nic gorszego na świecie nie przytrafia się nam
Nie wierz nigdy Tuskowi, nie ustępuj na krok
Bo przepadłeś z kretesem nim zrozumiesz swój błąd
Ledwo nim dobrze pojmiesz swój błąd, już po tobie..."


Ta parafraza przeboju "Budki Suflera" w pełni oddaje mój pogląd w kwestii formowania się nowego "demokratycznego" rządu pod przewodnictwem Donalda Tuska. Jestem ostatni w kolejce do położenia na politycznej szali mikrograma zaufania do tego polityka, którego zapamiętałem z haniebnego - acz zapomnianego - "policzmy głosy". Tu - dalej - mógłbym umieścić dłuuuuugą listę "zasług" byłego i nastającego premiera, ale nie zrobię tego, bo notka miałaby rozmiar sporej broszury, jeśli nie książki. Oszust, kłamca, manipulant pierwszej klasy, chociaż - co trzeba przyznać - potrafi grać w przemowy i w porywanie myśli swoich wiernych wyznawców. Znalazł godnego naśladowcę po drugiej stronie barykady - Mateusza Morawieckiego. Ale "Pinokio" - mimo wszystko - przynajmniej kilka rzeczy dobrych dla Polski i Polaków zrobił, czego o Tusku, nawet przy maksymalnie dobrej woli, powiedzieć się nie da. Smutne, a właściwie tragiczne jest jednak to, że tacy ludzie zostają premierami i mają potężny wpływ na losy Polaków - także tych, co PO-PiSową wojnę mają w głębokim poważaniu i na Polskę spoglądają przez pryzmat pompy na stacji paliw i zasobność swojego portfela.


Premierstwo Tuska oznacza nie mniej i nie więcej niż to, że wszyscy mamy deja vu - cofamy się o jakieś  dwanaście lat wstecz, kiedy panował rząd Tuska i (później) popłuczyny tego rządu pod kierownictwem "wybitnej" Ewy Kopacz. Słynącej głównie z podróży "Pendolino" i oferującej podróżnym śniadanie: jajecznica? jajecznica? jajecznica? Owe rządy wyprzedały niemal wszystko, co było w Polsce do sprzedania i doprowadziły "tenkraj" do poziomu magazynowego zaplecza niemieckich biznesów, montowni z taniutką siłą roboczą i wiosennymi wyjazdami Polaków na szparagi. "Tenkraj" określić można było krótko i dosadnie: "piniendzy nie ma i nie będzie". Koniec, kropka, a jak się nie podoba, to Europa czeka na polskiego hydraulika, tudzież na pomocnika na budowie, względnie byłaby superoferta pracy na zmywaku. Ale któregoś dnia do Tuska przybiegł Graś i powiedział: ludzie się "buntojom". No i się zbuntowali - PO przegrała wybory i do władzy doszedł PiS.


Nie chce mi się pisać truizmów, że była to partia zupełnie inna niż teraz - pełna entuzjazmu, pozytywnej energii, pomysłów i tego "czegoś" co porywało Polaków, nie tylko przecież wiernych wyznawców Jarosława Kaczyńskiego. Twarzami PiS były postacie nieoczywiste i zupełnie inaczej odbierane niż dosyć zatęchłe towarzystwo z Nowogrodzkiej. Pytanie jednak nasuwa się takie: czy - skoro jest deja vu z premierostwem Tuska - owe deja vu potoczy się dokładnie z takim samym finałem jak w 2015 r.?


Tego nie wie nawet jasnowidz Jackowski, zatem daruję sobie próbę odpowiedzi na tak postawione pytanie. Zresztą wymagałoby to dosyć obszernej analizy, która na teraz potrzebna nie jest.  Ale widać wyraźnie, że rząd Tuska będzie zmierzał do odrestaurowania Polski Tuskoidów z tzw. praworządnością po unijnemu, bredniami klimatycznymi i różnymi "aktywiszcze" piorącym umysły dzieci w szkołach. Plus odtworzenie nieformalnych i bezkarnych grup wpływów - różnego rodzaju i znaczenia. W każdym razie, kiedy z przecieków medialnych czytam prawdopodobny skład formującego się rządu, to - daję słowo - gdybym był ciut młodszy, wyjechałbym z "tenkraj" gdzie pieprz rośnie. A gdybym wygrał w jakieś Eurolotto, to osiedlił się gdzieś na Dominikanie, pił rum, palił trawkę i starał się o Polsce zapomnieć. Bo mnie Ona co rusz zawodzi z tą nieodwzajemnianą miłością, z tym angażowaniem się w mało pozytywny związek, który okazuje się nonsensem. Niestety, nie mam wyjścia - muszę brnąć w ten beznadziejny mariaż, bo jak śpiewał Grzegorz Ciechowski: "to nie kochanka, ale sypiam z nią, choć śmieją ze mnie się i drwią. Dlatego nie, nie pytaj więcej mnie...". A  skoro tak, to pora poszukać jakiś pozytywów w tym stanie rzeczy.


Czego w takim razie uczy nas ponownie Tusk? Czego powinien nauczyć szykującą się do bycia w opozycji partię? Przede wszystkim tego, że nic nie jest dane na trwałe. Że władza jest ulotna i bardzo łatwopalna. Że poczucie władzy należy pielęgnować i zapomnieć, że władza jest po to, żeby zdobywać więcej władzy, chociaż człowiek - a polityk szczególnie -  już taką ma naturę... Powinniśmy raz na zawsze zapamiętać, że polscy politycy to szczególna kasta szczególnych łajdaków (z niewielkimi wyjątkami), potrafiący pięknie opowiadać i sypać frazesami, ale tak naprawdę niewiele mogących, ponieważ zazwyczaj hasają na krótkich smyczach swoich liderów. Przecież pecunia non olet, a wystarczy tylko Polaków traktować jak idiotów. Może zresztą słusznie...  A'propos liderów, to nie sposób nie wspomnieć o liderach Trzeciej Drogi. Okazała się ona tak "trzecia", jak prawdomówność Tuska i Morawieckiego. Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz - bo o nich mowa - dokonali chyba największej w postkomunistycznej historii Polski politycznej kradzieży: ukradli wyborców, a ściślej ich marzenia i nadzieje na to, że może istnieć życie bez polskich Tutsie i Hutu. Szczerze pisząc nie mam o tych panach najlepszego zdania. Właściwie to nie mam nawet dobrego. Pisząc wprost mam o nich zdanie jak najgorsze, chociaż jednemu i drugiemu brakuje trochę w tym rankingu do Tuska i Morawieckiego.


Wydaje się, że wyborcy 3D sprecyzowali sobie bardzo jasno swoje własne wyborcze preferencje: głosujemy na 3D, ponieważ mamy dosyć Kaczyńskiego, TVP i całej tej pisowskiej arogancji. Ale też - skoro to "trzecia" droga -  nie chcemy powrotu do przeszłości, czyli rządu Tuska i tej jego platformianej sekty. Byli naiwni? Byli! Co nie znaczy, że nie zostali oszukani, bo sama nazwa Trzecia Droga jest myląca dla ludzi nie interesujących się politycznymi niuansami, nie pisząc już o początkowych deklaracjach Hołowni i Kamysza. No cóż, panowie ci postanowili podpisać cyrograf z Tuskiem. O ile pierwszemu się nie dziwię, bo facet ma przeogromne parcie na szkło, to drugi ma chyba jakieś skłonności masochistyczne. Robił już przecież u Tuska za chłopca na posyłki, ścierkę i podnóżek... ale widocznie to lubi. To przypadek, który również stanowi element politycznej nauczki. której wszyscy doświadczamy.


Mam nadzieję, że Tusk nauczy nas w końcu prawdy, że cała współczesna klasa polityczna w Polsce jest zdegenerowana wizjami władzy i na władzę chora. PiS i PO muszą zniknąć z polskiej sceny politycznej, a do reszty należy nabrać dystansu i umiaru. Jeżeli tak zakończy się ten kawałek polskiej historii, to nie mam nic przeciwko rządowi Tuska. Jakoś przeżyję... i to raczej nie cztery lata.





kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka