Jim Jim
349
BLOG

Personifikacja znaku zapytania

Jim Jim Polityka Obserwuj notkę 0

 

W ciągu ostatnich dni bardziej niż na debaty kandydatów wytrwale oczekiwałem komentarzy ludzi polityki, politologów, publicystów, specjalistów od wizerunku i pozostałych „profesjonalistów”. Pisząc wprost – bardziej mnie „jarało” spektrum przeróżnych wypowiedzi ludzi oceniających aktualne wydarzenia polityczne, aniżeli „gafy Komorowskiego”, czy „umizgi Kaczyńskiego”, o samych incydentach podczas debat nie wspominając. Wiadomo bowiem, jaką siłę mają media (w szczególności kojarzone ze szklanym ekranem) i jak bardzo potrafią oddziaływać na społeczeństwo, zwłaszcza te najbardziej zapracowane, które musi mieć wszystko podane w formie skrótu zawierającego często zlepek Wydarzeń, Faktów, najważniejszych Wiadomości mijającego dnia. Odosobnionym przypadkiem, który tak rozumuje – pewnie nie jestem, ale już jednym z niewielu, którzy mają zamiar i ochotę podjąć się zadania nader ciężkiego – KRYTYKI MEDIÓW I „MEDIOLUBÓW”... utrudniwszy sobie dotatkowo zadanie dochowania jakiegokolwiek znamiona obiektywizmu – Boże dopomóż! Jeśli nie - ...sory.
 
O ile dzisiaj media krytykuje się powszechnie, to „mediolubów” skrytykować będzie znacznie ciężej, nie tylko dlatego, że część z nich ma swoje blogi na tym portalu, (w odpowiedzi będzie można mnie publicznie zrugać), ale przede wszystkim dlatego, że jedne „medioluby” mają poglądy, z którymi się nie kryją, a inne „medioluby” mają poglądy, którymi nie epatują na lewo i prawo. Żeby jeszcze bardziej skomplikować, to można być „mediolubem” z wygenerowanym na czole kodem kreskowym przynależności światopoglądowej, ale pamiętać o normach profesjonalizmu oraz można być „mediolubem” ideologicznie niezdefiniowanym i jednocześnie razić anachronizmem wiązania jednego z drugim. Piszę o tym, ponieważ nie chciałbym, aby uznano iż pójdę na łatwiznę i krytykował będę jedynie to co jednoznacznie widać i słychać. Będę też pytał o prawidłowość warsztatu tego nad kim się pochylę, a dzisiaj zacznę od przedstawicieli mediów, Jakuba Sobieniowskiego i Kamila Durczoka oraz Anety Goduńskiej i Katarzyny Kolendy-Zaleskiej, ale o tym za chwilę.
 
Po wczorajszym maratonie obserwacyjnym głównych wieczornych serwisów informacyjnych w kraju szczególnie utkwiła mi w pamięci zgodność mediów co do przekazu, mianowicie: który z kandydatów zwycięsko wyszedł ze wczorajszej debaty. Bitwę wygrał ponoć Jarosław Kaczyński, ale jak mógł nie wygrać skoro nawet eksperci Faktów i Wydarzeń, tj. dr Marek Kochan oraz dr Jacek Reginia - Zachorski, zauważyli umiejętne odwrócenie przez Kaczyńskiego roli podpisu pod egzemplarzem konstytucji wręczonej przez Komorowskiego, co miało być hitem, a stało się w świetle całości debaty – kitem, ale podchwyconym przez te media (o zgrozo!). Sprowadzanie jednak całej debaty do gestów jest uproszczeniem i choć jej formuła miała z założenia uwięzić kandydatów w ryzach uczniowskiej odpytki, co czynić miało ją nudną, to na szczęście dziennikarze z roli srogich nauczycieli się nie wywiązali, a przypomnę jak strofowała Pana Komorowskiego Pani Monika Olejnik w niedzielę, moim zdaniem zdecydowanie niepotrzebnie.
 
Podsumowując środową debatę – dziwnym byłoby doszukiwanie się jakiegokolwiek odchylenia od przyjętej „oczywistości” głoszonej przez "mediolubów" Wawrzyńca Konarskiego, Jana Majchrowskiego, Tomasza Łysakowskiego, skoro nawet posłowie lewicowy Wenderlich i koalicyny Kłopotek – wiadomo ocenili wynik spotkania J.A.K. i B.M.K. Nieco zabawnym wydawało się budowanie innych nastrojów przez Pana Szejnfelda, który chwilę po 21 w „meczową środę” ogłosił „5:0 dla Bronisława K.” – na szczęście w czwartek media oszczędziły posłowi oskarżenia „tworzenia propagandy”, co zresztą w moim odczuciu jest szablonowym zachowaniem wszystkich polityków, ale „platformersów” w szczególności. Jeszcze dziwniejsze i trochę mało uargumentowane było zachowanie "medioluba" Ewy Pietrzyk - Zieniewicz, która doszukiwała się lepszego wizerunku marszałka, tak jakby chciała zatrzeć efekt porażki Komorowskiego - po co? Czy profesjonalista i niezależny komentator nie powinien tak czynić? Trochę Pani zagadkowa Pani Ewo...
 
Sama debata udowodniła, że wystąpienia obu kandydatów wzbudzają duże emocje oraz, że obaj kandydaci są w dalszym ciągu niewiadomą dla narodu, dla ludzi mediów, ale że są żyjącymi znakami zapytania dla swoich twardych elektoratów – to nowość. Nikt bowiem nie może z pełną świadomością powiedzieć jakim prezydentem będzie Bronisław Komorowski, a jakim Jarosław Kaczyński ...nie będzie. Temu drugiemu pokutuje niestety łatka przyszyta kilka lat temu, związana z jego domniemanym agresywnym sposobem bycia i działania. Akurat wczoraj dostrzegła to tylko jedna ze stacji – TVN, Fakty i pierwsza informacja, co robił w czwartek Jarosław Kaczyński: „[...] nie brakuje głosów, że to pojawienie się z bratanicą nie jest przypadkowe, że ma związek z tym, że w ostatnich dniach widzieliśmy ostrzejszego, tego dawnego Jarosława Kaczyńskiego” – powiedział Kamil Durczok. Dalej mówił już Jakub Sobieniowski: „Rzeczywiście Jaroslaw Kaczyński [...] im bliżej finiszu kampanii, tym bardziej wyostrza swoje przemówienia [...] nie słyszałem słów zakończmy wojnę polsko-polską, być może padły, ale kandydat PIS nie powtarzał ich tak często, jak na początku tej kampanii [...] chodzi o to, że Jarosław Kaczyński dzisiaj zaczął wracać do dawnego języka, do dawnych haseł, np. o mieszkaniach lokatorskich” i fragment wypowiedzi J. Kaczyńskiego „te akty sprzedaży, zresztą to często sprzedawano ludziom spod najciemniejszej gwiazdy, to było proszę państwa coś bardzo, bardzo niedobrego, to było wręcz okrucieństwo wobec zwykłych ludzi”.
Choć rzuca się w oczy okropna stylistyka zdań Jarosława Kaczyńskiego, to nie dostrzegam tutaj jakiegoś wydźwięku pejoratywnego, a na to najwyraźniej wskazać chciał autor relacji.
 
Pierwsze pytanie, po kiego licha dziennikarz ma sugerować widzowi SERWISU INFORMACYJNEGO, jak jego zdaniem ktoś się zachowuje i komentować to przy użyciu odpowiednich sformułowań i modulacji głosu?
Drugie pytanie, czy reportażysta nie wprowadza widza w atmosferę zagrożenia, która wiąże się z próbą zdemaskowania „prawdziwego” oblicza kandydata na prezydenta? Czy słusznie? Jakiego oblicza?
Trzecie pytanie, dlaczego dziennikarz próbuje szukać czegoś negatywnego? Czy jest to próba prowokacji?  
Czwarte pytanie, czy nie było niczego pozytywnego w ciągu całego czwartkowego dnia w kampanii J.A.K.?
Nie napiszę dogłębniej o całym szeregu negatywnego przesłania, czyli o sugestywnej refleksji Sobieniowskiego nt. wypowiedzi Kaczyńskiego o naciskach lobbystycznych w parlamencie (pytanie „jakiego lobby? – tego nie powiedział”), stwierdzenia udzielania się w kampanii Marty Kaczyńskiej, nawiązania do propozycji reform Wilczka, który nie poparł Kaczyńskiego, nawiązanie do polityki Gierka i wniosku, że Jarosław Kaczyński „prawdopodobnie myśli” o potędze atomowej i polityce kredytowej Gierka, co oczywiście źle musi skojarzyć się większości Polaków.
 
Pytam się, czy należy hołdować takiemu dziennikarstwu? Czy tępić i ganić, bo to jawna manipulacja!
 
Idźmy dalej: TVN, Fakty, druga informacja: dzień Bronisława Komorowskiego w oczach Katarzyny Kolendy – Zaleskiej, która pokazuje go uśmiechającego się do ludzi, podpisującego autografy i machającego z łódki, trafnie polemizującego z J. Kaczyńskim wygłaszając populistyczne stwierdzenie (to oczywiste, że nikt nie zaprzeczy, szczególnie nad polskim morzem, na zawołanie o wypoczywaniu w Polsce, a nie w Egipcie), spędzającego czas nad grobem posła Śp. Karpiniuka (o zgrozo, ile było nawoływania, aby Kaczyński nie grał grobem brata, a w tym tygodniu mamy: i Blidę, i Karpiniuka - a media to "łapią")... i nie są to komentarze. Kolenda – Zaleska na łódce i przy grobie towarzyszy Komorowskiemu jako jedyna! Komentuje sam Komorowski – narracja KKZ spokojna. Dla zmylenia widza znajdzie gdzieś rolnika, który opowie się „dla równowagi” za kandydatem PIS i reportaż gotowy!
 
Takie dziennikarstwo mnie drażni, mogę to oglądać i słuchać z zaciśniętymi piąchami (jak pewnie masa Polaków-analityków, których spotykam coraz więcej), ale nie mam szacunku dla takiego dziennikarstwa, co więcej w obliczu prawdopodobnej wygranej Bronisława Komorowskiego – zastanawiam się, czy tak zdegenerowane media dadzą sobie radę z kontrolowaniem i krytyką całej strony rządzącej. Jeśli od trzech lat po raz pierwszy prywatne media krytykują częściej opozycję niż koalicję, a jeszcze 4, 5 lat temu inna koalicja była przez te same media „zjadana” – to już jest niepokojące.
 
Idźmy dalej: TVN, Fakty, trzecia informacja: debata i opinie = w sumie ok. 4 min. To samo, jako pierwsza informacja na TVP i w sumie prawie = 10 min! Na Polsacie mniej więcej 6 min. Polsatowe Wydarzenia są dla mnie zagadką. Wczoraj nawet interesujące były relacje Agnieszki Mosór i Tomasza Machały, którzy zauważali więcej pozytywów niż negatywów. Przywołanie przez Mosór tego jak kiedyś "załatwił" Giertych – Kurskiego oraz odważne podobieństwo prowokacji CBA sprzed 3 lat z tym co miało miejsce wczoraj – autorstwa Machały – uważam za przejaw próby słusznego ułatwiania widzowi rozszyfrowywania pewnych tricków..
 
Niestety na minus oceniam brak w Faktach i Wydarzeniach informacji o poparciu skierowanego przez Janusza Korwina – Mikke wobec Jarosława Kaczyńskiego. Głos kandydata, który osiągnął 4 wynik w kraju, powinien zostać dostrzeżony!! Dostrzegły to jedynie media publiczne, choć ich serwis trwa mniej więcej tak długo, jak pozostałe. Tym jestem wręcz oburzony!
 
Niektórzy uważają, że na dzień dzisiejszy mamy w Polsce jeszcze równowagę w postaci prokoalicyjnemu TVN i upolitycznionej TVP, która trzyma z obozem opozycyjnym, ale raczej wszystko wskazuje na to, że niebawem TVP zostanie złamana i to za przyzwoleniem całej liberalnej części społeczeństwa. Z jednej strony ciekawe, jak będzie wyglądał rynek medialny po upadku publicznej. Z drugiej strony wszelkie skutki tej wizji raczej nie powinny napawać optymizmem nawet prywatnych nadawców. Dlaczego? Bo na gruncie publicznej może wyrosnąć siła znacznie potężniejsza i w dodatku zmuszona dostosować swoje fukcjonowanie do twardych warunków rynku medialnego... ale to dywagacje na inne czasy.
 
Niestety TVP nie pomaga źle odbierana publicystyka Rafała Ziemkiewicza, dziennikarstwo Bronisława Wildsteina i bardzo populistyczna retoryka programu Jana Pospieszalskiego... a może to też łatki? Moim zdaniem Panowie dodają kolorytu dzisiejszym mediom, ale bardziej pasują mi na obserwatorów i komentatorów niż na arbitrów wydarzeń politycznych, na których się lansują. W czwartkowych Wiadomościach TVP nie popisała się również Aneta Goduńska, która mówiła o licznych wpowiedziach publicystów nt. prokuratorskiego oskarżenia Mariusza Kamińskiego i podała za przykład ...Ziemkiewicza, który powiedział śmiesznie (być może żartobliwie), że „to nie przypadek [...] i być może ktoś chciał się komuś przypodobać”. Takie trywializmy na antenie ok. 19:45 to gruba przesada.
 
Dla mnie – laika – to nie jest rzetelne dziennikarstwo!! Dla Was jest?!!
 
Chcę o tym pisać i chcę, aby o tym pisano, bo moim zdaniem media są przyczyną upadającej demokracji w kraju. W pogoni za sensacją i hakiem, upolitycznione, trawione przez narastające subiektywizmy!
 
 
Jim z krainy Patusan
Jim
O mnie Jim

Bardzo wyczulony na radykalny subiektywizm i niesprawiedliwość wobec jednostek.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka