Z tych dni po Smoleńsku, oprócz innych rzeczy, zostały mi przed oczyma dwie twarze.
Jedna - Jarosława. Rzecz oczywista, nie trzeba nawet pisać... No może zwrócłbym uwagę na te gorejące oczy w kontraście...
Druga - Waldemara Pawlaka. Twarz człowieka kompletnie złamanego, przeoranego do cna. Któremu przybyło przez ten tydzień piętnaście, dwadzieścia lat.
Widziałem, jak autentycznie poruszony żegnał swoich klubowych kolegów w Sejmie. Ale to coś więcej, niż żal po kolegach. Ta twarz, oczy mówi o... sam nie wiem o czym. Widać jednak że bardzo boli.