Dziennikarze mają poglądy. I dobrze, zresztą nie sposób zakazać im ich posiadania. Poglądy nie powinny wpływac na sposób relacjonowania zdarzeń, ale - bądźmy realistami - wpływają i będą wpływać.
Gorzej jak poglądy wpływają na... kreowanie zdarzeń. Kandydat Partii Republikańskiej (popierany przez Tea Party) na senatora ze stanu Alaska, nie jest bohaterem z bajki większości mediów. Jedna z dziennikarek rozmawiając z doradcą kampanii Millera, zapomniała wyłączyć telefon. I nagrała się rozmowa pomiędzy dziennikarzami... Rozmawiali oni ni mniej, ni więcej niż o puszczaniu na Facebooku informacji o rzekomych "pedofilach" na wiecu kandydata czy informacji o "chaosie" (jakaś bójka czy co) przez Twittera. Chodziło najwyraźniej o podkręcenie informacji. Nagranie tutaj.
Stacja telewizyjna przyznała, że to jej pracownicy dyskutowali, ale nie o działaniach własnych, ale... hipotetycznych działaniach innych, którzy chcieliby zakłócić kampanię Millera. Wierzymy?
Nie wierzy Sarah Palin, która nazwała dziennikarzy z Alaski "skorumpowanymi sukinsynami".
79 654
