rewident rewident
2249
BLOG

Profesor Balcerowicz znów nadaje

rewident rewident Polityka Obserwuj notkę 29

 

Bożyszcze lewicowo-liberalnych mediów, profesor Leszek Balcerowicz nie weźmie udziału w debacie zorganizowanej przez Prawo i Sprawiedliwość. Ekonomista stwierdził, że: „Jeżeli ktoś byle głupstwo nazwie debatą, to jest to debata. Jeżeli stek absurdów nazwie programem, to wszyscy mówią, że to jest program” I dalej: ”W Niemczech czy Wielkiej Brytanii polityk, który by przedstawił obietnice miliona miejsc pracy bez dokładnych wyliczeń, byłby wyśmiany przez media, skompromitowałby się. Dlatego tam politycy boją się tak zachowywać, a u nas nie. Musimy podwyższać standardy i dbać o jakość naszej demokracji

Oczywiście – możnaby przyklasnąć panu profesorowi – należy podwyższać standardy. Jednak Leszek Balcerowicz jest ostatnią osobą, która ma prawo o tym mówić w ten sposób. Kiedy przed wyborami 2007 roku Platforma przedstawiła skrajnie populistyczne „10 zobowiązań”, pan profesor milczał. Wtedy jakoś zapomniał o „podwyższonych standardach”. Liczył się krótkotrwały interes polityczny.

Określenie propozycji PiS jako „stek absurdów” też nie wystawia najlepszej cenzurki zaproszonemu ekonomiście. Skoro tak uważa, niech przyjdzie i zmiażdży Kaczyńskiego i jego kolegów siłą swoich argumentów. Odmowa jest w istocie przyznaniem się do własnej bezsilności.

Pan profesor znajduje się teraz w trudnej sytuacji. Jego dorobek życiowy wygląda nader mizernie. Jako autor „transformacji” na początku lat dziewięćdziesiatych przymykał oko na transfer kapitału z Polski. Dopuścił do tak zwanego arbitrażu na walutach kiedy przy znacznej różnicy w stopach procentowych utrzymywano sztucznie stały kurs wymiany USD-PLN. Było to istne eldorado dla dobrze poinformowanych spekulantów.

Później, ulubieniec Gazety Wyborczej ostro lobbował na rzecz prywatyzacji. W wyniku tego Polska straciła kontrolę nad swoim sektorem bankowym, co znacznie obniżyło bezpieczeństwo finansowe państwa. Pan profesor został ministrem finansów w rządzie AWS-UW w 1997, aby uciekać z niego już w 2000, przed zakończeniem kadencji. Efekty rządów tamtej koalicji były wręcz opłakane, bo Polska gospodarka otarła się o recesję, a bezrobocie wystrzeliło powyżej 20%.

Leszek Balcerowicz za zasługi (pozostaje do ustalenia dla kogo) został prezesem NBP, gdzie prowadził tak zwaną „jastrzębią” politykę stóp procentowych. W praktyce oznaczało to bardzo wysoki koszt kredytu dla gospodarki i duże zyski dla wierzycieli Polski. Powolne obniżanie stóp procentowych na początku poprzedniego dziesięciolecia spowodowało wzrost cen obligacji, na których świetnie zarabiała zagranica. Efektem ubocznym tej zabawy było sztuczne umocnienie złotego i stłumienie eksportu, a więc kłopoty sfery realnej gospodarki.

Można jeszcze dodać, że będąc prezesem NBP w latach 2000-2006, Balcerowicz ani razu nie zrealizował celu inflacyjnego.

Najciekawsze jest w tym wszystkim to, że pan profesor nie wyciągnął jakichkolwiek wniosków ze swoich błędów z przeszłości. Dziś nawołuje ex cathedra do utrzymania stóp procentowych: ”Jak RPP może obniżać stopy procentowe, gdy inflacja wynosi 3,8 proc., czyli jest znacząco powyżej celu inflacyjnego, równego 2,5 proc.? To jest nieodpowiedzialne działanie”. Rzecz w tym, że wzrost inflacji został wywołany przez czynniki kosztowe, a więc wzrost podatków nakładanych przez rząd PO-PSL, a nie nadmierny popyt. Balcerowicz argumentując w ten sposób kompromituje się jako ekonomista i to w sposób bardzo spektakularny. Widać wyraźnie, że wydatki konsumentów spadają, więc w Polsce nie ma problemu z nadmiernym kredytem konsumpcyjnym, który trzeba powstrzymywać podnosząc stopy procentowe. Problemem jest drożyzna wywołana przez zupełnie inne czynniki.

Zastanawiające jest, że człowiek legitymujący się tytułem profesora, nie zauważa rzeczywistych przyczyn problemów Polski i podstawowych mechanizmów we współczesnej gospodarce. Jego „konik” to rzekomo szkodliwy i inflacjogenny dodruk „pustego” pieniądza. W trakcie kryzysu finansowego amerykański Bank Rezerwy Federalnej dodrukował jakieś 4 tysiące miliardów dolarów (czwórka i dwanaście zer), wpompował tę astronomiczną kwotę w gospodarkę, a ceny towarów i usług nawet nie drgnęły. Co więcej obniżył stopy procentowe do zerowego poziomu, znacznie poniżej inflacji (cóż za herezja!). Te wszystkie posunięcia są uznawana za korzystne dla amerykańskiej gospodarki przez większość tamtejszych specjalistów. Pan Balcerowicz jednak jest innego zdania. Doprawdy, ciekawy przypadek.

Problemem Polski jest słabość elit. Parafrazując słowa samego profesora, człowiek o jego kompetencjach nigdy nie zostałby głównym zarządzającym finansami państwa takiego jak Niemcy czy Wielka Brytania. Pan profesor nie rozumie zbyt wiele z otaczającego go świata. Brnie w doktrynerstwo i kultywowanie quasi-teorii ekonomicznych. Doprawdy, przykra konstatacja.

 

 

 

 

http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103090,12503660,Balcerowicz__Nie_wezme_udzialu_w_debacie_PiS__Ich.html

http://www.pb.pl/2667819,49732,balcerowicz-do-rpp-nie-tnijcie-stop

rewident
O mnie rewident

Jestem finansistą, który stara się nie zapominać o historii, psychologii, polityce i poezji... "Bo kto nie kochał kraju żadnego i nie żył chociaż przez chwilę jego ognia drżeniem, chociaż i w dniu potopu w tę miłość nie wierzył, to temu żadna ziemia nie będzie zbawieniem"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka