echo24 echo24
232
BLOG

Kto winien zasiąść na tronie prezydenta Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa?

echo24 echo24 Polityka Obserwuj notkę 12
Wybory prezydenta Krakowa

UWAGA! Trudny przekaz, tylko dla kumatych!          

                                        Oprawa muzyczna: https://www.youtube.com/watch?v=v032N8DDECY 

Zbliża się druga tura wyborów prezydenta Krakowa i mieszkańcy grodu Kraka zastanawiają się, kto ma zostać wybrany prezydentem Królewskiego Miasta?

Ostateczny wyścig o prezydenturę rozegra się między Miszalskim i Gibałą.

Nie wiem, który z nich jest lepszym kandydatem.

Wiem natomiast, że prezydentem mojego miasta winien zostać człowiek, który czuje duszę jagiellońskiej metropolii będącej unikatowym i środowiskowo hermetycznym galicyjskim miastem wychowanym na wiedeńskich walcach, Zielonym Baloniku i starej Piwnicy pod Baranami, - a także sędziwą stolicą kultury polskiej, zamieszkałą od wieków przez uwrażliwionych estetycznie koneserów Sztuk Pięknych i smakoszy Kultury Wysokiej.

Bo dzisiejszy Kraków, - to unikatowe miejsce na mapie Europy, gdzie jeszcze, jak nigdzie indziej, życie toczy się wolno i spokojnie w atmosferze rozbrajająco bezkarnej beztroski, cienkiego dowcipu i frywolnej plotki. Gdzie czcigodni obywatele Królewskiego Miasta, w rutynowo stałych porach popijają w ciszy i spokoju rytualną kawę w rozmieszczonych wokół Rynku ażurowo przeszklonych kawiarenkach, skąd spoglądają z pietyzmem, jak wokół Sukiennic i Ratusza szybują dostojnie stada szczęśliwych gołębi.

Słowem, prezydentem Krakowa powinien zostać ktoś, - do szpiku kości czujący duszę tego baśniowego miasta.

Pytacie Państwo, - czym jest ta dysza? 

Pozwólcie tedy, że Was zabiorę na spacer:

Piękny dzień się dzisiaj zbudził, więc sobie pomyślałem, że się przejdę o poranku na Wawel.

Na wapienne wzgórze pałacowe podchodziłem od strony Podzamcza. Kościuszko już zrobił swój codzienny konny obchód. Stary Zygmunt cierpliwie czekał, jak zawsze gotowy by obwieścić światu coś ważnego dla Polaków.

Wstąpiłem na chwilę do Katedry, gdzie za każdą wizytą w tym kultowym miejscu uświadamiam sobie, że tu właśnie bije serce Polski! Z każdej kaplicznej nawy wyzierała nasza pogmatwana historia.

Jak zawsze, pierwsze kroki skierowałem do alabastrowego sarkofagu św. Królowej Jadwigi, gdzie mnie pierwszy raz przyprowadziła za rękę Mama, jak tylko nauczyłem się chodzić.

Nieskończenie piękna spała z jej ulubionym pieskiem u stóp, który też jeszcze drzemał. Wpadające skosem do wnętrza promienie porannego słońca nie sięgnęły jeszcze królewskiej poduszki, lecz zdążyły już rozświetlić gablotę z królewskimi insygniami. Było przenikliwie cicho, jak w chwili gdy kapłan unosi hostię w czasie Podniesienia. I raptem zapomniałem na chwilę o dręczących nas problemach, gdyż poczułem, że w tej Katedrze jestem w naszym polskim domu, spokojnym, pięknie urządzonym i bezpiecznym. Zawsze tu przychodziłem, jak mi było ciężko.

Z wawelskiego wzgórza długo patrzyłem na meandrującą w dole Wisłę, majaczące na horyzoncie kopce Piłsudskiego i Kościuszki, wieże Panteonu na Skałce i krzyż Kościoła im. św. Stanisława Kostki na Dębnikach, gdzie jako miejscowy andrus szedłem do pierwszej komunii, a kilka lat później bierzmował mnie kardynał Wojtyła, a mnie nawet do głowy nie przyszło, że to Święty.

Wracałem Kanoniczą. Zaczarowaną uliczką wybrukowaną kocimi łbami, gdzie wciąż słychać gwar średniowiecznego miasta. Po drodze pogadałem sobie z renesansowo barokowymi kamieniczkami. Ależ to plotkary! Wiedzą zołzy o Krakowie więcej niż opasłe historyczne księgi, bo to w ich murach przecież rezydowali nie zawsze dyskretni spowiednicy królewskiego dworu.

Skręciłem na chwilkę w Senacką, bo tam przed półwieczem w głębokiej niszy bramy dawnego zajazdu po raz pierwszy w życiu skosztowałem, jak rozkosznie smakują dziewczęce usta.

Do rynku wróciłem Traktem Królewskim, gdzie każdy kamień wie o Polsce więcej niż najmądrzejsi uczeni.

Zbliżało się południe. Sukiennice już kąpały się w słońcu, Kościół Mariacki odpoczywał jeszcze w cieniu, a opodal pomnika Mickiewicza krakowskie kwiaciarki tkały już swe bajecznie kolorowe arrasy.

Opodal Ratusza przycupnąłem przy stoliku pana Piotra, który u wejścia do ażurowo przeszklonej kawiarenki Vis-à-Vis spoziera codziennie znad niedopitej filiżanki, kto dziś przyszedł na rynek żeby nieśpiesznie pogadać o niczym, co jeszcze się zdarza tylko pod Wawelem, gdzie czas płynie tak wolno, iż wszechobecny wyścig szczurów omija to „wybrane miasto”.

W drodze do domu posiedziałem jeszcze chwilę na wiosennie zazielenionych Plantach zasłuchany w czarowną melodię letniej symfonii szczęśliwego miasta.

Wokół pogruchiwały gołębie bijące się o zgubiony przez jakieś dziecko kawałeczek precla…

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)


Zobacz galerię zdjęć:

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka