Tomasz Szymborski Tomasz Szymborski
2953
BLOG

Posady dla wybranych

Tomasz Szymborski Tomasz Szymborski Polityka Obserwuj notkę 9

Nic nie szkodzi, że są zarzuty lub zapadł prawomocny wyrok w procesie za korupcję. Ważne, że koledzy pomogą, a wtedy natychmiast okazuje się, że kłopoty z prawem nie przeszkadzają w karierze.

Henryk Dyrda, były poseł BBWR jest dziś prokurentem w Wojewódzkim Przedsiębiorstwie Robót Drogowych w Katowicach spółce zależnej Elektrowni Chorzów SA, której właścicielem jest Skarb Państwa. Były poseł ma w WPRD swój gabinet, rozmowy do niego łączy sekretarka.
– Sąd Okręgowy w Katowicach podtrzymał wyrok sądu niższej instancji i rok temu wymierzył Henrykowi D. karę roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata i 15 tys. zł grzywny za pomoc w przekazaniu łapówki – powiedziała Marta Zawada-Dybek, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach.
 
Nie wiadomo, dlaczego wyrok w głośnej sprawie „odpryskowej” mafii węglowej nie przebił się do mainsteramu? Może dlatego, że wiarygodnym świadkiem oskarżenia okazała się Barbara Kmiecik, ta sama która swoim zeznaniami miała obciążyć swoją przyjaciółkę Barbarę Blidę?  W 2007 roku były poseł usłyszał zarzut, że przyjął od Barbary Kmiecik równowartość 100 tys. dolarów. Pieniądze miały trafić do ówczesnego szefa Urzędu Kultury Fizycznej i Turystyki, nieżyjącego już Jacka Dębskiego za załatwienie zięciowi Kmiecik posady w kierowanym przez niego urzędzie. Zięć Kmiecik w 1998 r. rzeczywiście został zatrudniony w UKFiT jako doradca polityczny Dębskiego.
 
Głównym świadkiem oskarżenia była Barbara Kmiecik, kobieta prowadząca rozległe interesy w branży węglowej na Śląsku. Sąd uznał jej zeznania za „logiczne i jasne, konsekwentne i spójne, a zatem wystarczające do uznania ich jako wiarygodne źródło dowodowe”.
 
Zdaniem prokuratury i sądu, Dyrda od grudnia 1997 do maja 1998 r. rozmawiał z Kmiecik na temat możliwości zatrudnienia jej zięcia jako doradcy w tworzonym gabinecie politycznym Dębskiego. Sąd uznał, że Dyrda nakłaniał Kmiecik, by przekazała łapówkę, a później udzielił pomocy w jej wręczeniu - przyjął kwotę w dwóch ratach, łącznie 350 tys. zł, które miały trafić do Dębskiego.
 
Jacek Matusiewicz, prezes spółki WPRD nie odpowiedział na przesłane pytania w sprawie powodów zatrudnienia H. Dyrdy. Nie poznałem zatem jego opinii na temat skazania prokurenta spółki za korupcję. Nie wiem, czy Dyrda pochwalił się swemu pracodawcy, że został skazany prawomocnym wyrokiem za korupcję.
 
To, że prezes Matusiewicz lekceważy dziennikarzy, to zapewne norma. Jednak odpowiedzi nie doczekał się też Adam Przybyło, szef Rady Nadzorczej tejże spółki, a zarazem prezes Elektrowni Chorzów SA. – Zwróciłem się w środę do prezesa Matusiewicza o wyjaśnienia w sprawie zatrudnienia pana Dyrdy na eksponowanym stanowisku w WPRD. O wyroku ciążącym na panu Dyrdzie nic nie słyszałem – stwierdza A. Przybyło.
Intratną umowę w Koksowni Przyjaźń, spółce Grupy Kapitałowej Jastrzębskiej Spółki Węglowej SA ma również Leszek J., przed laty prezes (wówczas jeszcze państwowej) JSW.
 
„Pan Leszek Jarno nie jest zatrudniony w żadnej spółce z Grupy Kapitałowej JSW. Koksownia Przyjaźń korzysta z usług firmy doradczej pana Leszka Jarno. Współpraca odbywa się na rynkowych zasadach, w oparciu o jego wieloletnie doświadczenie w zarządzaniu przedsiębiorstwami z branży górniczej i branż pokrewnych. Od połowy lipca ubiegłego roku firma świadczy usługi doradcze w zakresie konsolidacji sektora koksowego oraz opracowywania i wdrażania strategii rozwoju spółki.” – wyjaśnia Edward Szlęk, prezes Koksowni Przyjaźń SA.
 
W koksowni według nieoficjalnych informacji J. ma podpisaną umowę na kwotę 40 tysięcy złotych miesięcznie. „Współpracujemy z podmiotami zewnętrznymi na rynkowych zasadach, natomiast ich wynagrodzenia objęte są tajemnicą handlową” – odpowiada prezes.
 
Tajemnicą natomiast nie jest, że Leszek J. jest oskarżony o przyjęcie ponad 600 tysięcy złotych łapówek. Zarzut ten były prezes JSW SA usłyszał w czasie śledztwa, zainicjowanego doniesieniem złożonym w ABW przez Andrzeja B. współwłaściciela firmy Emes Mining Service, specjalizującej się w podziemnych robotach kopalnianych oraz w produkcji środków chemicznych. Andrzej B. zeznał, że w latach 2003 – 2008 wraz z drugim współwłaścicielem firmy Antonim G. oraz jego synem – Andrzejem G. – ich firma wygrywała przetargi na roboty i dostawy towarów w śląskim przemyśle wydobywczym, bo korumpowała prezesów spółek węglowych oraz dyrektorów kopalń.
 
Według dowodów zebranych przez ABW łapówki mieli przyjmować m.in.: Maksymilian K. – ówczesny prezes Kompanii Węglowej (350 tys. zł) , oraz jego następca Mirosław K. (16 tys. zł) i wiceprezes Franciszek N. (200 tys. zł), Leszek J. – prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej (600 tys. zł), Stanisław G. – prezes Katowickiego Holdingu Węglowego (186 tys. zł), Janusz S. i Stanisław L. – dyrektorzy kopalni „Staszic”, Czesław K. – były dyrektor kopalni „Zofiówka”, Krzysztof O. – były dyrektor kopalni „Krupiński”, Adam K. – dyrektor kopalni „Szczygłowice”, Artur K. – dyrektor kopalni „Wieczorek”, Zbigniew C. – były dyrektor kopalni „Borynia”, a także kilku pracowników biura zarządu Jastrzębskiej Spółki Węglowej.
 
W toku śledztwa i w akcie oskarżenia zarzuty przyjmowania korzyści majątkowych usłyszały 23 osoby z branży górniczej.
 
Czy zatrudnienie osoby oskarżonej o korupcję z jest zgodne z zasadami corporate governance obowiązującymi w kierowanej przez Pana spółce oraz Jastrzębskiej Spółki Węglowej SA? – pytam prezesa.
„Sam akt oskarżenia nie dyskwalifikuje osoby świadczącej usługi doradcze w ramach działalności gospodarczej. Kierując się podstawową zasadą prawa o domniemaniu niewinności, dopiero prawomocny wyrok sądu może stanowić podstawę do zmiany bądź zaprzestania współpracy z osobami, których wyrok będzie dotyczył” – twierdzi w mailu prezes Koksowni Przyjaźń SA Edward Szlęk.

szymborski[at]gmail.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka