Zdziwienie, zdumienie, czasami także zgorszenie, po przemówieniu tego "królika z kapelusza" jakim dla wielu okazał się niejaki Jażdżewski, praktycznie marginesowy działacz anty-kościelny i anty-religijny - przemówieniu poprzedzającym, było nie było, "wykład" przewodniczącego RE na Uniwersytecie Warszawskim w Rocznicę Konstytucji 3 Maja. Przemówienie to było przeładowane inwektywami i określeniami obraźliwymi dla milionów polskich katolików, a przede wszystkim dla tysięcy przedstawicieli "aparatu" Kościoła instytucjonalnego.
Zarówno treść i wymowa tego przemówienia, jak i ulokowanie mówcy pomiędzy Tuskiem i jednym ze znanych liderów Koalicji Europejskiej sugerują, że członkowie tego ugrupowania solidaryzują się z jego anty-kościelnymi i anty-religijnymi treściami. Oczywiście, można to próbować zinterpretować inaczej ale dla mnie - i nie tylko dla mnie - oznaczać to będzie "rżnięcie głupa"; pewne fakty można interpretować tylko w jeden sposób...
Więc po co ten publiczny "wybryk", w którym uczestniczyła licząca się grupa mniej lub bardziej poważnych obywateli RP?
Odpowiedź znajdują Państwo w tytule mojej notki. Otóż liderzy KE, a w tym także D.Tusk - bo chyba nie odciął się on od tego ugrupowania - urządzili ten "happening" po to, by przeciągnąć na swoją stronę te kilka procent - w porywach nawet kilkanaście - wyborców, którzy zostali przyciągnięci do tzw."Wiosny" podobnym, anty-kościelnym i anty-religijnym dyskursem jej przywódcy i innych liderów.
Oczywiście, jak na razie jest to tylko hipoteza, która zostanie bardzo szybko obalona lub potwierdzona, wystarczy poczekać na wyniki kolejnego sondażu poparcia wyborczego. Okaże się, czy wspomniane "wydarzenie" jest właśnie tylko kosztownym wybrykiem - bo także może przynieść poważne straty dla KE - czy skutecznym zabiegiem propagandowo-marketingowym.
Pożyjemy - zobaczymy.
