Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990
1312
BLOG

PiS wciąż żyje. I trzyma się nieźle

Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990 Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 15
Wszystkie trzy największe ugrupowania ogłosiły zwycięstwo wyborcze. O druzgocącej porażce w samorządach może mówić Lewica, natomiast Konfederacja – o dużym niedosycie. PiS utrzymało poparcie w skali kraju i wygrało w sześciu sejmikach. Biorąc pod uwagę wszelkie okoliczności – nielegalne przejęcie TVP, dominację medialną środowiska liberalno-lewicowego, „sprywatyzowanie” prokuratury, nękanie nalotami ABW i komisjami śledczymi, a także propagandowe uderzenia z rzekomym zablokowaniem Krajowej Sieci Onkologicznej w ciszy wyborczej – PiS udowodniło, że jest wybieralne poza największymi miastami. To dziewiąta wygrana z rzędu partii Jarosława Kaczyńskiego.

Frekwencja w wyborach samorządowych oscylowała na poziomie 51,5 proc. według exit poll firmy Ipsos – to dużo gorszy wynik niż w ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych, choć na dotychczasowym poziomie, gdy wybieraliśmy włodarzy lokalnych społeczności. Wyborcy jednak nie posłuchali apeli Donalda Tuska i koalicji rządzącej, by dokończyć „dzieła” z 15 października ub.r. – więc akurat w tym kontekście dość słaba frekwencja to dzwonek alarmowy dla Koalicji Obywatelskiej.

Cisza wyborcza z politycznym hałasem

Jeszcze w trakcie ciszy wyborczej premier i politycy jego ugrupowania nie mogli się powstrzymać. Widać było, że ostatnie sondaże nie wyglądały aż tak optymistycznie – nie wskazywały na pogrzebanie PiS, na które tak liczył obóz władzy. Donald Tusk zamieścił więc w sobotę zdjęcie sprzed wielu lat, gdy wrzucał głos do urny albo oskarżał Andrzeja Dudę o rzekome zablokowanie Krajowej Sieci Onkologicznej – tymczasem ustawa weszła w życie, decyzją resortu zdrowia z opóźnieniem reformy o rok na 2025, a została wysłana do Trybunału Konstytucyjnego w trybie następczym i zgodnie z zapowiedziami prezydenta po tym, jak rządzący zbojkotowali rozpatrzone odwołania Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego.

Fejk był tym bardziej niedorzeczny, że gdy głowa państwa zrobiła to samo z ustawą budżetową, wówczas premier przekonywał, że osiągnął swój cel, jakim było przeforsowanie budżetu, a reszta „jest bez znaczenia”. Ponowne wykorzystanie onkologii w kampanii wyborczej, tym razem w środku ciszy przez armię ministrów i posłów KO, nie przyniosło oczekiwanych rezultatów.

Utrzymanie poparcia po przejęciu mediów publicznych. Duża rola Republiki

Bo owszem, KO podniosła swój wynik względem 2018 r. i odebrała Zjednoczonej Prawicy trzy województwa: śląskie, dolnośląskie i łódzkie, ale liczono na całkowite sprowadzenie PiS do parteru – tak by rządziło tylko na Podkarpaciu. To się nie udało. Warto też przypomnieć, że choć sześć lat temu PiS wygrało w dziewięciu województwach, to nie rządziło we wszystkich. Strata trzech w obecnych okolicznościach nie jest więc polityczną tragedią. PiS uzyskało najwyższy wynik w skali kraju – według exit poll 33,7 proc. – mimo niesprzyjających okoliczności. Po pierwsze, zostało siłowo odcięte od TVP i przekazu docierającego do milionów wyborców prawicy. Okazało się jednak, że i bez mediów publicznych da się rywalizować.

Już w 2015 r. PiS wygrywało w cuglach, nie mając do dyspozycji tak potężnych ośrodków medialnych. Teraz „likwidatorzy” z polecenia Bartłomieja Sienkiewicza doprowadzają media publiczne do stanu faktycznego upadku, co widać dokładnie po wynikach oglądalności. Nie działa stara zasada w III RP, że kto ma media publiczne, ten zwycięża. Po drugie, urosła niesamowicie Telewizja Republika, która stała się ważnym źródłem informacji dla prawicowego elektoratu, niemającego w mainstreamie swojej reprezentacji. Teraz, powoli, do mainstreamu wchodzi Republika.

Efekt przejęcia mediów publicznych był inny od spodziewanego przez rząd Donalda Tuska. TVP Info traci widownię, a starszy elektorat, zdany w wielu przypadkach tylko na media publiczne, nie zmienia poglądów pod wpływem proplatformerskiego i lewicowego przekazu. Co nie wróży rządowi dobrze na przyszłość, zważywszy na zapowiedzi po 20 grudnia, że oto media publiczne będą wspaniałe jakościowo i bezstronne. Niewykluczone, że koalicjanci zaostrzą w nich antypisowski kurs metodą prób i błędów albo – jak kto woli – odbijania się od ściany.

Ściganie PiS nie działa

Wyniki wyborów pokazały też, że rozliczenia PiS w postaci komisji śledczych, nalotów ABW i dudnienia o aferach większych i mniejszych we wszystkich dużych mediach i na portalach praktycznie przechodzą bez echa. Nie mają wpływu na wyborców PiS, nie przysparzają poparcia koalicji rządzącej. Ba, jeżeli protokoły z obwodowych komisji potwierdzą sondażowe rezultaty, to będzie można nawet mówić o tym, że teraz dorzynanie PiS stanie się bardziej problematyczne. Bo rząd nie ma na tyle dużej społecznej legitymizacji, aby niszczyć partię, którą najchętniej wybierają Polacy. To w ogóle paradoks – najsilniejszym poparciem cieszy się największa formacja opozycyjna zaledwie pół roku po wyborach parlamentarnych i trzy miesiące po zaprzysiężeniu nowego gabinetu. Stało się coś, co przynajmniej od 2005 r. nie miało w Polsce miejsca.

Dziewiąta z rzędu wygrana PiS, licząc wszystkie kolejne wybory od 2014 r., jest też psychologicznym odbiciem dla Jarosława Kaczyńskiego i Nowogrodzkiej po oddaniu władzy po ośmiu latach, a wizerunkową porażką Donalda Tuska. Gdzie jest ta „mijanka” zapowiadana od początku 2023 r.? Premier jeszcze w piątek zaprezentował wątpliwej jakości sondaż, w którym KO była na poziomie kilku punktów procentowych nad PiS. Próbowano też ponownie zmobilizować młodzież i kobiety projektem ustawy o pigułce „dzień po” – a to w tych wspomnianych grupach zyskała wyraźnie Zjednoczona Prawica względem ubiegłorocznych wyborów parlamentarnych. Z kolei blisko 60 proc. poparcia u rolników w obliczu protestów przeciwko unijnemu Zielonemu Ładowi wróży nieźle przed wyborami do Parlamentu Europejskiego.

Wciąż kiepsko wyglądają notowania Konfederacji, ewentualnego koalicjanta do utrzymania kilku sejmików. Wygląda na to, że sufit 7,5 proc. jest dla partii Sławomira Mentzena nie do przeskoczenia. Lewica, gdyby startowała jako koalicja, nie dostałaby się dziś do parlamentu (6,8 proc.). Porażka skłoni zapewne Włodzimierza Czarzastego do wspólnego startu z KO w eurowyborach. W innym wypadku Lewicy grozi casus z 2015 r., gdy zniknęła na cztery lata z politycznych radarów. O wielkim szczęściu, dzięki sile PSL w samorządach, może mówić Trzecia Droga – straciła niewiele od ubiegłorocznych wyborów.

PiS nie trafia do wyborców z dużych miast

Co musi natomiast martwić polityków PiS? Fatalne wyniki w największych miastach. Tobiasz Bocheński w Warszawie nie przekroczył w badaniu exit poll 20 proc., co bez problemu stawało się udziałem Patryka Jakiego czy Jacka Sasina. Katastrofalnie wyglądają notowania w sondażu Łukasza Kmity w Krakowie – zaledwie 14 proc., aczkolwiek po spłynięciu protokołów z 90 proc. komisji rezultat wygląda już znacznie lepiej – 21 proc. Brak polityka PiS w drugiej turze jest ogromną porażką struktur. Teraz to wyborcy PiS zdecydują, czy schedę po Jacku Majchrowskim obejmie turystyczny baron Aleksander Miszalski, czy były poseł PO i Ruchu Palikota – Łukasz Gibała.

Źle dla PiS wyglądają też wyniki w Gdańsku, Łodzi, fatalnie we Wrocławiu, gdzie jedyną dobrą dla prawicy nowiną są poważne kłopoty Jacka Sutryka. W Poznaniu będzie druga tura z udziałem kandydata PiS Zbigniewa Czerwińskiego, bo Jacek Jaśkowiak stracił na rywalizacji z Trzecią Drogą. PiS zawsze miało słabsze wyniki w dużych miastach, ale takie dysproporcje, gdzie politycy KO mają niewiele ponad 50 proc., a ich najwięksi rywale 12–20 proc., to z kolei niepokojący sygnał dla potencjalnego kandydata Zjednoczonej Prawicy przed wyborami prezydenckimi. Takie różnice w walce o Pałac Prezydencki za 1,5 roku mogą zaważyć na końcowym wyniku, nawet jeśli słuszne jest stwierdzenie, że wygrywa się je przede wszystkim w Końskich.

Inna sprawa, że w Warszawie z kandydatem PiS wygrałyby nawet śrubki z kładki nad Wisłą, gdyby wystawili je liberałowie. To swoisty fenomen – nawet młodsze pokolenie narzekało na Rafała Trzaskowskiego, większość mieszkańców wścieka się na brak miejsc parkingowych, betonozę, kontrowersje wzbudza strefa czystego transportu. Prezydent miasta bierze pod uwagę start w wyborach prezydenckich, więc siłą rzeczy nie będzie skupiony na sprawach stolicy, a i tak wygrał w pierwszej turze – bez dogrywki.

Wybory samorządowe zbiegły się czasowo z podwyżką VAT z 0 proc. do 5 proc. i dyskusją nad niezrealizowanymi obietnicami rządu po 100 dniach od objęcia władzy, co musiało wpłynąć na mobilizację elektoratu liberalno-lewicowego. KO będzie miała pod górkę – przed nami podwyżka cen za energię, prawdopodobny wzrost inflacji, a co gorsza, formacja Donalda Tuska nie otrzymała bonusowych punktów, jak każdy, kto rozpoczyna rządzenie. Piłka jest w grze.  

PS. Tekst opublikowany w "Gazecie Polskiej Codziennie", pisany na "gorąco" po publikacji wyników według exit poll. Oficjalnie rezultaty były lepsze dla PiS, również w dużych miastach. Wnioski i spostrzeżenia pozostają jednak niezmienne.  

Fot. Jarosław Kaczyński podczas wieczoru wyborczego/PAP

Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą. Grzegorz Wszołek Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka