Actonik Actonik
243
BLOG

Gangi publicystyczne

Actonik Actonik Polityka Obserwuj notkę 1

Panowie i (nieliczne) Panie publicyści – to do Was. Otrzeźwiejcie!

Postawmy proste pytanie: czy dążenie do zdetonowania ładunku wybuchowego w centrum miasta jest dobre czy złe?

Odpowiedź jest prosta i nie powinna nastręczać trudności ani tym, którzy uważają się za prawicowców, ani lewicowcom. Nie chcielibyście chyba, aby Wam coś koło domu wybuchło. Ani spotkać bandytę z bronią dowolną na ulicy. Albo odprowadzając dzieci do szkoły. Albo na singielskim spacerku… Życzycie tego komuś?

Co mnie obchodzą w tym momencie motywy – ideologiczne, polityczne etc.? To jest sprawa wtórna. Należy się nimi zajmować, lecz w dalszej kolejności.

Tymczasem zgiełk komentatorski polega przede wszystkim na przypisywaniu jakichś rzekomych inspiracji. Wasza wojna odbiera Wam zdolność jasnej oceny najprostszych faktów!

Franciszek Kucharczak, felietonista „Gościa Niedzielnego”, postanowił porównać Brunona K. do Ryszarda C., mordercy z Łodzi (http://gosc.pl/doc/1367513.Mamy-go). Nie dlatego jednak, że obaj mężczyźni mieli zbrodnicze zamiary. Jeden niestety je uskutecznił, a drugi „zaledwie” planował (co i tak należy mu przed sądem udowodnić). Franciszek Kucharczak jednak odkrył (i nie jest w tym odosobniony), że to „władza” wynalazła sobie wygodnego zamachowca, aby udokumentować tezę o zbrodniczych zamiarach prawicy, narodowców, patriotów, a przede wszystkim PiS…

Odnoszę wrażenie, że w przekonaniu o własnej niezależności i przebiegłości, całkiem spora grupa tzw. publicystów prawicowych (określających się też niekiedy jako niepokorni), postanowiła zafundować publiczności festiwal (ze smutkiem trzeba to stwierdzić) pospolitej głupoty.

Prześcigają się bowiem panowie Wildstein, Magierowski, Warzecha i inni (przecież na ogół piszący sensownie, nieraz intrygująco) w ćwierknięciach godnych raczej ptasich móżdżków, a nie dziennikarzy (złośliwie odsyłam do antologii wykonanej przez GW: http://wyborcza.pl/1,75248,12889688,Prawica_drwi__Teraz_zamach_mogl_byc__a_w_2010_roku.html).

Należałoby przemilczeć maniakalne czepianie się przy każdej okazji Donalda Tuska, który występuje w wypowiedziach „prawicowców” pod pseudonimami różnymi, takimi jak: Donek, rząd, władza, obóz sprawujący władzę itd. (zob. http://wpolityce.pl/artykuly/41014-jaki-premier-taki-zamach-budowanie-atmosfery-grozy-narastanie-suspensu-i-wreszcie-rozladowanie-go-bylo-mistrzowskie), gdyby nie drobiazg. Otóż owi „czepialscy” twierdzą, że to tylko reakcja na panegiryki płynące ze strony prorządowych mediów (na czele oczywiście z GW, TVN oraz Polsatem). Wytykają więc gremialną służalczość, wiernopoddańcze zachwyty nad sprawnością ABW, a zwłaszcza gotowość do pisania dokładnie tego, czego oczekują autorytarnie usposobieni partyjniacy z PO.

Faktycznie bowiem w takiej Gazecie Wyborczej można przeczytać komentarze typu Marka Beylina (http://wyborcza.pl/1,75968,12894839,Glupie_i_grozne_reakcje_na_zatrzymanie_Brunona_K_.html), który z właściwym sobie talentem ustawia cały problem tak, by już nie dało się nic dopowiedzieć. Tzw. postępowcy, lewicowcy, czy jakkolwiek siebie nie określą – zdumiewają nie mniej od swych oponentów. Jedni godni drugich.

Na dodatek ambicje polityczno-publicystyczne demonstrują także ci, którzy mają proste zadanie ochrony obywateli (tzw. „służby”). Nie dziwcie się jednak, nie dziwcie! Jak myślicie, skąd się im to wzięło?

To, co się dzieje w mediach polskich przypomina końcową scenę z filmu Martina Scorsese „Gangi Nowego Jorku”. W morderczym szale stają naprzeciw siebie dwie bandy, by na placyku pośród ruder pokazać, jak bardzo kochają swój kraj i swoich pobratymców– wyrzynając się wzajemnie. W mediach uprawia się dzisiaj politykę. A głosem polityków stają się powoli ci, którzy powinni być dziennikarzami (bo już przecież nimi nie są, jako propagandyści tej czy innej ideologii). Scorsese zrobił bandytom małe „a ku ku” – unosząc kamerę, która pokazała, interwencję armii.

Politycy oraz ludzie mediów w Polsce zdają się żywić przekonanie, że ich kłótnie są decydujące o przetrwaniu świata. Kiedy w istocie oni ten świat demolują. To oni sączą jad, a wyrzynając się wzajemnie wprowadzają zło. Zaczadzeni wszelako nienawiścią wzajemną nie dostrzegają absurdu.

Jaki wniosek – niewesoły – zatem? To my: szaraczkowie, pracujący mozolnie na dzieci, dom, płacący podatki, spłacający kredyty, zabiegani i zmęczeni – jak zwykle jesteśmy ofiarami tego ichniejszego szaleństwa. Szaleństwa rzekomo w naszej sprawie. Ich wojna przecież nas dopada, my musimy naprawiać szkody, borykać się ze zniszczeniami. Oni nawet tego nie zauważą – zajęci dziobaniem się wzajemnie po żebrach.

Dziwię się sobie, że jeszcze chce mi się to wszystko, co wypisujecie czytać, słuchać tej lawy i przyglądać się Waszym swarom. Z drugiej strony – trudno ich uniknąć, w końcu urządzacie sobie jatki na mojej wycieraczce…

Actonik
O mnie Actonik

"Granice mojego języka są granicami mojego świata". Ludwik Wittgenstein "Traktat logiczno-filozoficzny"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka