Aleksander Chłopek
Aleksander Chłopek
Aleksander Chłopek - outsider221 Aleksander Chłopek - outsider221
238
BLOG

TORUŃ - Halowe Mistrzostwa Polski Masters w Lekkiej Atletyce - 2024

Aleksander Chłopek - outsider221 Aleksander Chłopek - outsider221 Lekkoatletyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Czując się w kiepskim zdrowiu stanąłem w Toruniu. By skonfrontować swoje dolegliwości z atmosferą siły i sprawności. Skonfrontować i pokonać słabość po kilkudniowej jelitowej grypie.

Wybrałem miejsce dalekie od naszych sporów, złych emocji i powszechnego aksjologicznego i ideowego chaosu. I po raz kolejny sport mnie nie zawiódł.

W rywalizacji halowej można wziąć udział co najwyżej w trzech konkurencjach - wybrałem skok o tyczce, w dal i wzwyż. Zuchwale, bo bez treningów, bez należytego przygotowania z powodu półtorarocznego leczenia i rekonwalescencji kontuzji ścięgna Achillesa. Młodsi wychodzą z tego po kilku miesiącach, nieco bardziej dojrzali potrzebują kilkunastu. A tu jeszcze na sześć dni przed Mistrzostwami dopadła mnie jelitówka. 

Wycofać się, czy przeczekać - to pytanie stało się problemem. Bo już formalności zostały spełnione, udział opłaciłem, miejsce w hotelu także. Zaryzykowałem, w końcu życie jest codziennym ryzykiem, mniejszym lub większym, ale jest. W piątek poczułem się znacznie lepiej, w sobotę, w dniu sportowych zmagań wydawało mi się, że już jest dobrze, choć bynajmniej nie jak zazwyczaj. Powędrowałem z tyczką do toruńskiej Hali. 

Będę szczery - nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak się bałem i tak trudno mi szło z opanowaniem lęku. Ostatni raz...to chyba było 37 lat temu, gdy opuszczałem gmach na Lompy w Katowicach po kilkugodzinnej "sympatycznej rozmowie". Ale to zupełnie nie to samo. Stanąłem na rozbiegu próbując rozgrzać się na wysokości 140 razem z kilkunastu tyczkarzami, w większości młodszymi. Strach powoli mijał...

Po cichu marzyłem i widziałem już siebie na wysokości dwóch metrów. Półtora roku temu zdarzyło mi się to parę razy na mojej działkowej skoczni z kilkumetrowego zaledwie rozbiegu. Tu miałem do dyspozycji metrów ile chciałem - wybrałem trzynaście, dzień urodzenia. Takie przesądy trzymają się jeszcze mojej głowy. 

Z każdym skokiem było coraz lepiej technicznie - 140cm, potem gładko 150 i 160. Nie udało się już na wysokości metr siedemdziesiąt. Brakło sił na rozbiegu. Wznosiłem się dość wysoko ponad 170 (ponad poziomy, chciałoby się powiedzieć, lecz kto dziś pamięta tę fascynującą lekturę naszej młodości?!), ale słabość rozbiegu nie pchała mnie już do przodu i spadałem na poprzeczkę. Za każdym razem groziło to bolesnym upadkiem do rynienki (dołek obudowany metalowo, do którego zabija się tyczkę). Obyło się bez katastrofy, obyło się też bez spełnienia marzeń. Wszystko, wierzę, przede mną.

Wzwyż i w dal potraktowałem już bez marzeń. Sukcesem stawało się każde zaliczenie wysokości i każdy udany skok ponad trzy metry. Miałem sympatyczną rywalizację z kolegą Adamem Herzogiem, który imponuje dwumetrowym lotem o tyczce, a i wzwyż bywa sprawny. Mnie udało się zająć czwarte i piąte miejsce w obu tych dyscyplinach (wzwyż i w dal).

Napisałem wyżej, że "wybrałem miejsce dalekie od naszych sporów, złych emocji i powszechnego aksjologicznego i ideowego chaosu. I po raz kolejny sport mnie nie zawiódł". Bo to prawda i to ma głębszy sens. Szczególnie dziś. Każdy z nas tam, na tej ogromnej Hali, ma swoje poglądy, doświadczenia życiowe i polityczne także wybory. Często przeciwstawne i często też nie do zaakceptowania przez innych. A jednak tam nie ma to znaczenia. Bo jesteśmy trochę z innej gliny i w tym sensie do siebie bardzo podobni. Uprawianie sportu wymaga charakteru, odwagi i samodyscypliny, zwłaszcza  w wieku dojrzałym i przejrzałym , jak w moim przypadku. I wymaga codziennie!  Bez zarozumiałości napiszę: każdy z nas jest mężny. Bo te pokolenia dzisiejszych mastersów (weteranów) były wychowywane w myśl tej zasady, że w zdrowym ciele zdrowy duch. I że nie ma sukcesów bez ciężkiej pracy i wyrzeczeń. Genialny poeta, Zbigniew Herbert tak to celnie sprecyzował: "jeżeli mam dwie drogi do wyboru, wybieram trudniejszą". Mijają lata, zmieniają się epoki, ale zasady wychowania nie mogą się zmieniać. 

 

Pochodzę z wielodzietnej rodziny z ośmiorgiem dzieci, znam wartość takiej rodziny i bardzo wiele zawdzięczam Rodzicom i Rodzeństwu. Od 18 roku życia byłem inwigilowany przez SB i objęty prze te służby wielokrotnie operacjami rozpracowującymi. Przepracowałem 35 lat w zawodzie nauczycielskim jako polonista, dwie kadencje w Sejmie, w Klubie parlamentarnym PiS. Od 12 lat bezpartyjny. Obecnie na emeryturze, ze statusem represjonowanego politycznie w PRL. Uczestniczę w lekkoatletycznej rywalizacji sportowej na Mistrzostwach Polski Mastersów, zdobyłem kilkanaście medali, w tym 7 złotych (w skokach: wzwyż, w dal, trójskok i o tyczce). Sympatyk PJJ.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport