Kukizowi pewnie o tym nie wiadomo, ale na Podkarpaciu jest takie powiedzenie: “przywalić jak dzik w sosnę”. Tak więc Paweł Kukiz przywalił jak dzik w sosnę. Przyjechał w sobotę 4 czerwca na Podkarpacie opowiadać, że oni to założą takie stowarzyszenie, które będzie czapą dla innych stowarzyszeń. Ale po co komu taka czapa?
Pech polega na tym, że od kilku dni stowarzyszenie Podkarpacki Rzecznik Pacjenta apeluje do lokalnych posłów Kukiza, żeby wreszcie wsparli ich działania w sprawie tego, co dzieje się przy wyborach szefa Oddziału NFZ. Wygląda na to, że kontynuowane są wszystkie najgorsze praktyki czasów PO.
Kto ma monitorować działania w tej sprawie? Posłowie PO, którzy to samo robili przez lata? Posłowie PiS, którzy teraz weszli w ich buty? Nowoczesna nie ma na Podkarpaciu posłów. A panowie Wojciech Bakun i Maciej Masłowski nie raczą zainteresować się sprawą.
Jak widać kukizowcy mieli prostą grę. Wystarczyło przyjechać do Rzeszowa, poprzeć postulaty lokalnego stowarzyszenia, skierować stosowne pisma do NFZ z żądaniem ujawnienia dokumentów dotyczących konkursu, jak on właściwie przebiega i dlaczego pierwszy konkurs został odwołany, itd. Nic takiego nie nastąpiło. Zamiast tego serwowali przez trzy godziny "sejmową paplaninę w sosie własnym".
Stąd wszystkie inne stowarzyszenia w Polsce mogą czuć się ostrzeżone - im nie chodzi o to, żeby siłą swych mandatów parlamentarnych wspierać działania stowarzyszeń. Oni - KUKIZ'15 - chcą tylko wyssać społeczną energię stowarzyszeń, dla utrzymania swoich mandatów na kolejną kadencję.
