Cezary Michalski w dzisiejszym „Dzienniku” o sprawie Eluany Englaro:
„Ta wojna wprowadza w przyjemne duchowe wibracje zideologizowanych „obrońców życia”, od Ameryki aż po redakcję „Rzeczpospolitej”. I od Berlusconiego, aż po Tomasza Terlikowskiego. Znowu mogą nawyzywać od „morderców” i „zwolenników cywilizacji śmierci” wszystkich ludzi, którzy nie podzielają ich metafizycznych założeń”.
(…)
„ Najbardziej ponuro-groteskowy kształt ta wojna przybrała we Włoszech. W roli czołowego „obrońcy życia”, sojusznika Kościoła i strażnika moralności wystąpiło tam ugrupowania Silvio Berlusconiego. Można się zatem świnić po uszy, można całować po butach Putina, można trzepać kasę na emitowaniu dziesiątków półpornograficznych programów telewizyjnych, można z użyciem własnych pieniędzy i mediów zdobywać władzę nad państwem, żeby potem użyć tej władzy do zduszenia korupcyjnych śledztw przeciwko samemu sobie i do uchwalenia dla samego siebie amnestii. Tak przecież zrobił Berlusconi, ta farsowa reinkarnacja Mussoliniego w epoce globalnego kapitalizmu. Ale wystarczy potem pokrzyczeć na „liberalną cywilizację śmierci”, wystarczy nazwać mordercą ojca, który odłączył własną córkę od aparatury w siedemnaście lat po jej śmierci klinicznej, a otrzyma się polityczne poparcie papieża, a miliony milczących owiec będą Berlusconiego uważały za zbawcę”.
* * *
Można być znienawidzonym przez wszystkich, pazernym celnikiem w Kafarnaum, by potem stać się autorem Ewangelii. Można być kobietą zepsutą, by potem czuwać przy grobie Chrystusa. Można być prześladowcą chrześcijan, by potem nawrócić się w drodze do Damaszku. Można przeprowadzić 75 tysięcy aborcji, by potem nakręcić „Niemy krzyk” i stać się działaczem pro life. Można się tarzać w pornografii, by potem z nią walczyć.
Można upadać i wstawać z kolan. Upadać ponownie i raz jeszcze się podnosić.
Można być Berlusconim.
Można też być Michalskim.
Marek Magierowski