echo24 echo24
219
BLOG

Nawet komuniści tak nie upokorzyli Polaków, - jak autokratyczna partia Kaczyńskiego

echo24 echo24 Polityka Obserwuj notkę 11
Dzień 15 października powinien być świętem państwowym

Motto: Upokorzenie wpisuje się często w system władzy, w proces jej sprawowania przez jednych ludzi nad drugimi. Upokorzenie przez jednostkę lub grupę wiąże się z poczuciem bezsilności i niemocy ofiar. Pojawia się w sytuacji lekceważenia, wyśmiewania, czy pogardzania, a zatem dyskredytacji jakiejś osoby, którym to działaniom osoba ta nie ma możliwości się przeciwstawić (Donald Klein)

Portal internetowy Salon24, - vide: https://www.salon24.pl/newsroom/1370127,swieto-panstwowe-15-pazdziernika-w-kancelarii-premiera-trwaja-analizy informuje:

Podczas wyborów parlamentarnych 15 października do urn poszło 74,38 proc. Polaków. Była to najwyższa frekwencja od 1989 roku. Politycy mówili wówczas o "święcie demokracji". Z tej okazji posłanka Polski 2050-Trzeciej Drogi Barbara Oliwiecka złożyła wniosek, aby ten dzień był świętem państwowym. W rządzie trwają "niezwłoczne" prace i analizy. Posłanka Polski 2050-Trzeciej Drogi Barbara Oliwiecka złożyła wniosek o ustanowienie 15 października świętem państwowym. W tej sprawie skierowała pismo do minister ds. społeczeństwa obywatelskiego Agnieszki Buczyńskiej. "Warto upamiętnić rekordową frekwencję, wyższą nawet niż podczas wyborów w 1989 r. Ważnym argumentem jest to, że frekwencja była wysoka po obu stronach sceny politycznej. To było prawdziwe święto demokracji" – tłumaczyła złożenie wniosku polityczka koalicji rządzącej…

Mój komentarz:

Odkąd sięgam pamięcią, a urodziłem się pod koniec wojny, - byłem we własnej Ojczyźnie upokarzany przez władzę, - ale najgłębiej zapadły mi w pamięć policzki, jakie wymierzyli mi sługusi „władzy ludowej” w czasie, kiedy chodziłem do podstawówki.

Gdy nam w roku 1952 ubecja wykończyła Ojca za to, że ujawnił swą niepodległościową działalność akowską – vide: https://katalog.bip.ipn.gov.pl/informacje/143605 , - byłem ośmioletnim chłopcem. Już wtedy po raz pierwszy władza mnie zaszczuła, bo jak jeszcze żył Tata, w naszym krakowskim mieszkaniu zawsze panował półmrok od zaciągniętych zasłon, a domownicy mówili półszeptem w ciągłym strachu, czy znów nam zrobią rewizję i kiedy ubecja ponownie przyjedzie po Tatę, by go zabrać na kolejne z niepoliczonych przesłuchań. Rodzice wiecznie mnie ostrzegali, żebym w szkole lub w czasie zabaw z kolegami nie wygadał się czasem, że mama z tatą słuchają radia Wolna Europa, żebym nikomu nie mówił, kto u nas bywa i czym się rozmawia, a jakby mnie ktoś zaczepił na ulicy mam natychmiast uciekać. Do dziś mam w uszach charakterystyczny warkot silnika Citroena, nazywanego wtedy „cytrynką”, – patrz zdjęcie tytułowe, jakim ubecja przyjeżdżała po Ojca. Tak, więc od małego dziecka w duszę wryło mi się poczucie bezustannego lęku przed władzą oraz rozpaczy powodowanej naszą bezsilnością wobec dziejącego się zła.

A jak Tata umarł po jednym z kolejnych przesłuchań, władza ludowa dokwaterowała nam ubeka do środkowego pokoju naszego amfiladowego trzech pokojowego krakowskiego mieszkania przy ulicy Zamkowej 10.

Zrozpaczona Matka, która została sama z dwojgiem dorastających synów harowała od rana do nocy, ale w domu bieda wyglądała z każdego kąta. Mimo tego, honorna Mama zabroniła synom przyjmowania cukierków od tego ubeka twierdząc, że jakbyśmy coś od niego wzięli, to Tata by się w grobie przewrócił.

Układ mieszkania był taki, że chcąc skorzystać z łazienki i toalety trzeba było przechodzić przez pokój zajmowany przez rzeczonego szpicla.

Ale wredny ubek postanowił mnie upokorzyć i każdorazowo wychodząc do pracy, zostawiał w zajmowanym przez niego pokoju na stole opakowane w celofan prasowane kandyzowane owoce. Pamiętam, że za każdym razem idąc do toalety walczyłem z pokusą by, choć pokosztować tego smakołyku. Przez wiele dni walczyłem, aż pewnego razu, kiedy mamie na jedzenie brakło i nie dała nam śniadania, byłem tak straszliwie głodny, że przechodząc przez pokój ubeka nie wytrzymałem, rozpakowałem w pośpiechu sprasowane owoce, ugryzłem kawałeczek i owocowy baton ponownie zawinąłem w celofan.

Zżerały mnie jednak palący i niedający spać po nocach wstyd i wyrzuty sumienia, że nie posłuchałem Mamy i Tata się pewnie w grobie przewraca.

Następnego dnia przechodząc przez pokój ubeka zoczyłem, że obok batonu kandyzowanych owoców ten drań zostawił kartkę, na której było napisane wielkimi literami:

„Jak już wyżerasz paniczyku moje słodycze, to nie zostawiaj śladów po ząbkach! ”

Do śmierci nie zapomnę palącego wstydu, jaki mnie wtedy przeszył, a ta gorzka pigułka śniła mi się po nocach.

To straszliwe upokorzenie pozostawiło w mojej duszy straszliwą traumę, - i pamiętam, że przychodziły mi wtedy do głowy myśli, czy nie skoczyć z mostu Dębnickiego do Wisły, gdyż oskarżałem się o to, że zdradziłem swoich Rodziców.

Drugim traumatycznym upokorzeniem, jakiego doznałem od „władzy ludowej” była tragedia mojego starszego brata Jacka. Koledzy ojca z RAF–u pomagali matce i od czasu do czasu przysyłali paczki z UNRY. W jednej z nich przyszły modne wtedy na Zachodzie owerole, jakich używali do ćwiczeń angielscy piloci. Nie przeczuwając skutków, brat poszedł w tym stroju do szkoły.

Jacek, który był wtedy uczniem renomowanego krakowskiego liceum wrócił po lekcjach do domu, blady i jakoś dziwnie zmięty.

– Czy stało się coś złego? – zapytała mama podnosząc głowę znad maszyny do pisania.

Brat nic nie odpowiadał.

– No mówże! Jacuś! Przecież widzę!

Zgnębiony chłopak w końcu zebrał się w sobie i odezwał się nieswoim głosem:

– Mamo! Ja już nigdy więcej nie pójdę do szkoły!

– Co takiego?! – krzyknęła przerażona matka.

– O nic więcej nie pytaj! – odparł.

– Chryste Panie! Mów natychmiast, co się stało!

Po dłuższym milczeniu, Jacek się w końcu przemógł:

– Dobrze! Powiem! Ale decyzji nie zmienię!

I wyrzucił z siebie:

– Na lekcję wychowawczą przyszła pani dyrektorka, wiesz Bergerowa, ta partyjna aktywistka.

– I co? – pytała niecierpliwie mama.

– Jak mnie zobaczyła w tym angielskim dresie okropnie się wściekła i powiedziała mi przy całej klasie...

Walczył ze sobą, żeby się nie rozpłakać.

– Co ci powiedziała? – pytała matka przeczuwając najgorsze.

Jacek długo nie mógł się opanować, aż w końcu wykrztusił łamiącym się głosem:

– Powiedziała mi:

„Jak ty wyglądasz, błaźnie! Od dawna mówiłam, że takie szczeniaki akowskie trzeba było topić w wiadrze, zanim otworzą oczy ”.

A to wredna suka! – zaperzyła się mama, która nigdy nie używała takiego słownictwa.

– Cała klasa się ze mnie śmiała! – chciał jeszcze coś powiedzieć, lecz nie mógł powstrzymać łez, i zamknął się w łazience.

Niestety brat słowa dotrzymał. Do szkoły nie wrócił, ku rozpaczy matki, która nie umiała się pogodzić z myślą, że jej syn nie chce się kształcić. Matka dosłownie stawała na głowie, by go odwieść od tego zamiaru, lecz była bezradna. Rana zadana przez czerwoną aktywistkę była zbyt głęboka. Matka rozpaczała przez kilka lat, aż jej pękło serce.

Pytacie Państwo, dlaczego opowiedziałem te dwie historie?

Otóż zrobiłem to z tej przyczyny, że pisowska władza „dobrej” zmiany, celem złamania Polaków inaczej od niej myślących, - sięgnęła właśnie po to najpaskudniejsze narzędzie łamania ludzkich charakterów, jakim jest upokorzenie niepokornych.

Konkretnie mam na myśli namaszczenie przez Jarosława Kaczyńskiego na stanowisko ministra edukacji i nauki bezwzględnego egzekutora woli prezesa PiS niejakiego Przemysława Czarnka, który jawnie dążył do tego, żeby pisowska szkoła mogła bezkarnie upokarzać nauczycieli i podporządkowywać sobie funkcjonowanie każdej polskiej szkoły poprzez upokarzanie kadry nauczycielskiej groźbami więzienia dla dyrektorów oraz przemianą kuratorów oświaty, - w prokuratorów i konfidentów.

Gorzej. Podług tego, co zapowiadał min. Czarnek, szkoła miała uczyć polskie dzieci bezwzględnego podporządkowywania się władzy. Miała tak wychowywać uczniów, żeby tak, jak za komuny, nie mieli własnego zdania, a co za tym idzie bezkrytycznie przyjmowali ideologię polityczną partii rządzącej, w czym mieli pomagać doktrynerzy polskiego Kościoła Katolickiego, którym przewodzi walczący z "tęczową zarazą" obłąkany z nienawiści abp Marek Jędraszewski . Zaś narracja i język, jakiego używał, na szczęście już były minister Czarnek, były mową nienawiści w modelowej postaci, służącą szczuciu polskich dzieci przeciw polskim dzieciom, - słowem mieliśmy do czynienia z rodzajem wynaturzonej nienawiści do Polaków myślących inaczej niż pisowcy, co skutkowało tym, że, co bardziej wrażliwi dyskryminowani uczniowie coraz częściej popełniali samobójstwa i dokonywali samookaleczeń.

Pragnę tedy, jako ojciec i nauczyciel akademicki z czterdziestoletnim stażem kategorycznie oświadczyć, że nikt nie ma uprawomocnień, ani kompetencji, do odmawiania uczniom konstytucyjnego prawa do wyrażania własnych myśli i poglądów. Że nikt nie jest uprawniony do lekceważenia, publicznego wyśmiewania, pogardzania, a co za tym idzie dyskredytacji i upokarzania setek tysięcy młodych ludzi, którzy chcą żyć inaczej, niżby Jarosław Kaczyński sobie życzył.

Bo prawda jest taka proszę Państwa, że to, co wyczyniała władza Prawa i Sprawiedliwości było nie tylko sprzeczne ze standardami demokratycznych państw Unii Europejskiej, lecz także jota w jotę przypominało mi opisany na wstępie traumatyczny koszmar mojego dzieciństwa, które przypadło na czasy stalinowskie, z tą wszakże różnicą, że w przeciwieństwie do drakońskich rządów PiS, - komuniści nie mieli Pegasusa i przynajmniej stwarzali pozory, że liczą się z ludźmi.

Dlatego uważam, że wybory 18 czerwca 1989, które położyły kres rządom komuny, - miały tę samą wagę, co wybory 15 października 2023, które zakończyły nieliczące się z nikim i niczym, ośmioletnie rządy autokratycznej partii Jarosława Kaczyńskiego. I dlatego właśnie dzień 15 października powinien być świętem państwowym.

Oczywiście zbrodnicze draństwo komuny pochłonęło nieporównywalnie wiele ofiar, ale to były inne czasy. Wtedy byliśmy pod sowieckim butem, bo nas w Jałcie za przeproszeniem "sojusznicy" Roosevelt i Churchill zaprzedali Stalinowi, - a Polska była krajem zniewolonym, w którym stacjonowały sowieckie wojska. Natomiast draństwa partii Kaczyńskiego miały miejsce w wolnej i demokratycznej Polsce. Więc relatywnie rzecz biorąc, w odniesieniu do epok, waga draństw władzy ludowej i draństw autorytarnych rządów PiS, które upokarzały Polaków niszcząc nasze państwo na rympał pod osłoną nocy przy akceptacji swojego prezydenta, - są tożsame.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)

Post Scrioptum

Administracja Salonu24 skasowała moją odpowiedź na pierwszy komentarz, więc idąc za Jej przykładem, - wszystkie następne komentarze pisowskich fundamentalistów, - również skasowałem.

UWAGA!

Uprzejmie proszę Gości mojego blogu o trzymanie się przekazu notki i niesprowadzanie dyskusji na tematy oboczne.

Zastrzegam sobie także prawo do okresowego blokowania autorów komentarzy hejterskich, a także usuwania komentarzy obelżywych, niedorzecznych oraz zawierających pomówienia i insynuacje, - bez podania przyczyn.

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka