Diuna 2, film wyświetlany od paru dni na naszych ekranach, to niewątpliwie bardzo efektowne widowisko. Widać doskonale, że nie zmarnowano żadnego dolara na efekty specjalne, scenografię i kostiumy.
Pierwsza Diuna z 2021 roku nie do końca spełniła pokładane w niej nadzieje. Co prawda trochę zarobiła, jednak znacznie poniżej oczekiwań ... Tym razem Warner Bros., które jest w trudnej sytuacji finansowej, bardzo liczy na finansowy sukces. To jednak nie będzie łatwe:)
Film kosztował łącznie około 300 mln USD, co jak na dzisiejsze czasy i na taki gatunek wcale nie jest dużo. Jednak 300 mln wydanych na produkcję i marketing wymaga osiągnięcia co najmniej 600 mln w boxoffice, by choćby wyjść na zero. Film miał opening 82 mln, co jest zdecydowanie przeciętnym wynikiem. Jeżeli nie będzie miał "długich nóg" (czyli większej niż standardowo frekwencji w następnych tygodniach), to Warner zaliczy kolejną bolesną porażkę, zaś Diuna 3 może nie zostać zrealizowana.
Na korzyść filmu przemawiają bardzo dobre efekty specjalne, które naprawdę miło ogląda się w kinie, no i odtwórca głównej roli, Timothy Chalamet, który podobno ma dużą liczbę fanek:) Ale to może nie wystarczyć ...
Bo film jest niestety zwokeizowany.
Lady Jessica nie zmusiła Paula do wypicia wody życia. Nie było Fremenów fundamentalistów i Fremenów zlaicyzowanych, to kompletna bzdura. Od razu też widać, że autorzy filmu kompletnie nie zrozumieli kultury Fremenów, która stanowiła o ich sile. W niej nie było miejsca na własne odczucia, spory z przywódcą, co na filmie się zdarza. Oni lawirowali pomiędzy życiem a śmiercią i takie filmowe brednie byłyby prostą drogą do porażki.
I gdzie się podział Tufir Hawat, mentaci, no i Gildia Przyprawowa?
Pomijając jednak wiele niezgodności z książką, to najbardziej absurdalna była zmiana charakteru i postępowania Chani, ukochanej głównego bohatera. Zamiast dzikiej ale i uroczej Fremenki, przedstawicielki konkretnej kultury, religii, a przede wszystkim czasów, która bezproblemowo zaakceptowała małżeństwo Paula z księżniczką Irulaną (tylko w ten sposób mógł on zalegalizować swoją władzę), otrzymaliśmy feministkę ostatniej fali. Najprawdopodobniej jakaś pani producentka czuwała na scenariuszem i postanowiła "poprawić" prozę Franka Herberta:)
Ja osobiście byłem też nieco rozczarowany doborem aktorów do głównych ról. Chodzi mi o Timothy Chalameta i Zendayę. Paul Atryda wygląda tak, jakby mój kot mógł go udusić i zaciągnąć ten skromy łup do swojego legowiska. Zaś Zendaya, która powinna grać Chani, gra tak naprawdę ... Zendayę ... bo ta aktorka nie potrafi nic więcej.
Już pierwsza część z 2021 roku taka była, jednak została zwokeizowana w niewielkim stopniu i można to było ostatecznie wybaczyć. Jednak w drugiej części już się zaczynają rozkręcać. Jeśli zachowają podobne tempo, to trzecia część będzie woke-koszmarem, gdzie Chani stanie na czele Fremenów i zostanie Muad'Dib-ką, zaś Irulana rozwiedzie się z Paulem i jako alimentów zażąda całej planety Arrakis.
Reasumując - poza efektami film ma niewiele do zaoferowania, zaś miłośnicy książki mogą się nawet poczuć urażeni.