Juan Diego Juan Diego
198
BLOG

Szatan liderem rankingu zaufania

Juan Diego Juan Diego Społeczeństwo Obserwuj notkę 2


Nieuki i ignoranci uznają nauki za coś śmiesznego i nie chcą ich słuchać, ponieważ dowodzi im się wtedy ich nieuctwa, podczas gdy oni chcą, aby wszyscy byli podobni do nich. W ten sam sposób ci, którzy żyją bezwstydnie i tak też postępują, starają się, aby wszyscy byli od nich gorsi, uważając, że dzięki mnogości złych łowią nienaganność dla siebie.

Pseudo Antoni Wielki


Ten tekst przychodził obok mnie wiele razy, wręcz szukał mnie. Aż w końcu wyskoczył zza rogu ulicy i stanął przed mną. To jest iluminacja, która krążyła mi gdzieś neuronach mózgu, ale nigdy nie zjaśniała tak jak to, co powiedział cytowany wielki Ojciec Pustyni.

Właśnie! Ignorancja! Właśnie nieuctwo! Pisałem jakiś czas temu notkę nawiązującą do Orwella. Tytuł notki zawiera dwie pierwsze frazy z „nauczania” Wielkiego Brata: „Wojna to pokój, wolność to niewola” . Pominąłem w tym „Ignorancja to siła”. Jakoś nie wdało mi się wtedy tak ważna jak te dwie wymienione. Wielki Brat jest Antychrystem. Jest najbardziej udanym dzieckiem Ojca Kłamstwa. I te dwie pierwsze frazy są bezczelnym kłamstwem śmiejącym się prosto w twarz. Ale nie byłoby ono zupełnie możliwe, gdyby właśnie nie ignorancja. To ignorancja jest tą siłą, która napędza to wszystko co się wokół nas teraz dzieje.

Czy my jesteśmy wyjątkowi? Nie, przecież Antoni Wielki też tego doświadczał w swoim czasie. Więc co? Skala! Zupełnie inna skala. Co kiedyś – w czasach Antoniego Wielkiego - było wyjątkiem rzucającym się w oczy dziś staje się powszechnie obowiązującą normą. Kiedyś w wiosce mógł być – i przeważnie był – jeden wioskowy waryjat. Był on postrachem dla innych, że „nie warto iść jego drogą”. Ale dziś mamy Globalną Wioskę. I nie ma innej, do której można by uciec. Być dziś normalnym to jest nienormalność. Być dziś Polakiem to jest nienormalność.

Zbliża się czas Czerwonych Maków spod Monte Cassino. Niemieckie media w Polsce klawiaturami swoich polskich najemników dołują film, który właśnie wszedł na ekrany. A wychwalają film „Kos”. Jutro idę na „Czerwone Maki”. „Kos” oglądałem. Wyszedłem z kina z przekonaniem, ze można zrobić nędzę, ale jeśli tę nędzę robią ulubieńcy współczesnej magnaterii to będzie miał on dobrą opinię. Ignorancja to przecież siła. Ja rozumiem, że nie można mieć dobrostanu z przekonaniem, że liże się dupę współczesnym magnatom. Trzeba to jakoś odreagować i zrobić film o… złej, zwyrodniałej polskiej szlachcie. A tym filmie musi być oczywiście polski zdrajca wysługujący się Ruskiemu Imperium („nu Paliaki, ja toże Paliak”). Jakby nie było kogoś z tysięcy oficjerów poddanych Cara, którym można by zapełnić karty scenariusza. I koniecznie trzeba zagrać w tym filmie rolę dobrej szlachty, która jest za zniesieniem… niewolnictwa amerykańskich Murzynów. Rozumiem, że poprawia to nieco nastrój. Nieco. I nie na długo.

Przywołałem Czerwone Maki ponieważ jednym z wątków dziejących się wokół tamtej bitwy, jest zadanie, które otrzymał uczestnik tamtej bitwy – dominikanin - ojciec Maria Bocheński od generała Andersa. „Masz wyjaśnić fenomen popularności komunizmu”. Czas powojenny o. Bocheński poświęcił temu zadaniu. Czy doszedł do ostatecznej konkluzji, tego nie wiem. Musiałbym sam przeczytać jego dzieła. Wiem, ze był uznanym logikiem w czasach, gdy jeszcze istniało coś, co nazywaliśmy Zachodem. Fakt, że był dominikaninem i fakt, że był uznanym logikiem ma tu znaczenie, w kontekście tej właśnie notki.

Przejdźmy do fenomenu niezwykłego wprost zaufania do Szatana. Co jest jego fundamentem? Nieuctwo i ignorancja. Szatan wprost uwielbia jednych i drugich. A oni uwielbiają jego. Co prawda traktuje ich okropnie, znęca się nad nimi i bije ich do krwi jak zwyrodniały ojciec, ale oni się nie dają, kochają go z taką samą siłą. Nieuctwo i ignorancja, od wieków. To jest wprost niezwykła siła. I nie ma z tego labiryntu wyjścia. Można przy tym żyć w przekonaniu, ze jest się nowoczesnym i tkwić w odmętach głupoty. Jed-no-cześ-nie! Można sobie wbić do głowy, że nienarodzony człowiek w łonie matki to zlepek komórek. Tak samo jak nie-aryjczyk za okupacji niemieckiej też był traktowany jako jakaś pod-człowiek.

Przejdźmy do faktów. Wybiórczo słuchałem sejmowych argumentów wyznawców idei, że coś co się nie urodziło to nie jest człowiekiem. Bardzo wygodna wymówka. Jest to jednak ciemnogrodzkie przekonanie ignorujące osiągnięcia medycyny poznającej cud powstania życia. Jest to jak najbardziej logiczne aby swoim nieuctwem przykrywać fakty naukowe - i jak widać - nie przeszkadza to w tym aby decydować o losach innych.

Z tych głosów dziejących się wokół rozszarpywania na strzępy niewinnych istot wybrałem kilka szczególnie wymownych. Pierwszy jest taki: „moje ciało, moje sprawa”. To usuń sobie rękę albo głowę głupia babo. Przecież to twoje ciało, możesz z nim zrobić co chcesz. No przecież to jest logiczna konsekwencja tej definicji. Dlaczego więc tego nie robisz?

Drugi przykład to wypowiedź lewaczki, która ma problem z brakiem zrozumienia sensu swoich wypowiedzi (podobnym do innej, która nie widziała nic głupiego w sformułowaniu „dość dyktatury kobiet”). Muszę jej wypowiedź wyróżnić odrębnym akapitem, zasługuje na przykład, że można być bęcwałem i mimo to zasiadać na wysokich stolcach. Cytuję z pamięci:

„Jest specjalne miejsce w piekle dla kobiet, które nie popierają innych kobiet.”

Jak dla mnie jest to istna perełka braku logiki wypowiedzi i samozadowolenia z własnej głupoty. Wynika z niej wprost, że - w temacie zabijania dzieci nienarodzonych - w piekle wyladują wszystkie bez wyjątku kobiety.

To teraz wypowiedź jakiegoś dominikanina, która padła też w tej publicznej debacie. Nawet nie starałem się dociec jego imienia i nazwiska. Powiedział on coś takiego, co znowu zasługuje na wyszczególnienie odrębnym akapitem. Cytuję z pamięci:

„Prawo nie może być tworzone wyłącznie dla katolików.”

No brawo. Czyli można też wyrzucić z prawa „nie kłam”, „nie kradnij”, „nie zabijaj”. Można wyrzucić cały Dekalog. Będzie git? Na czym celebryto dominikański oprzesz wtedy cywilizację? To jest dla mnie zdumiewające, jaką drogę przeszedł ten zakon w ostatnich kilkudziesięciu latach. Z szermierzy Słowa Bożego, stał się pastuchem lemingów. Przyznaję, ze był czas gdy mieli na mnie wpływ swoimi zaskakującymi, odkrywczymi interpretacjami. Ale na szczęście mam trzeźwo stąpającego po ziemi przyjaciela, który kiedyś na moje opowieści o ich rekolekcjach wylał mi na głowę kubeł zimnej wody mówiąc: „Ale oni przecież zachwycają się sami sobą, tam jest tylko to i nic więcej”. Przyznaję, ze był to wstrząs, ale potem musiałem mu przyznać rację. Na uwagę zasługuje fakt, że zakon ten nie poznał się na jednym z jego niedouczonych adeptów, który jest dziś Bardzo Ważnym Kimś. Kiedyś widocznie było w nim więcej ojców bocheńskich niż ojców szostaków. Gdyby teraz startował do tego zakonu, byłby przyjęty z pominięciem nowicjatu i byłby w nim jednym z ważniejszych celebrytów.

W tej notce nie mogło oczywiście zabraknąć wymienionego z imienia i nazwiska Grzegorza Schetyny. Pan Grzegorz zachowuje się jak senator rzymski w okresie panowania cesarza Kaliguli. „I chciałbym i się boję”. W wywiadzie z nim dziennikarz zacytował mu początek Deklaracji Krakowskiej z grudnia 2001, której przywołano Dekalog jako fundament nowej formacji politycznej zwanej potem żartobliwie Platformą Obywatelską. Pan Grzegorz sprawia wrażenie misia koala, który właśnie zszedł był z drzewa i na pytanie dziennikarza: „jak to, to jesteście za Dekalogiem i za zabijaniem dzieci nienarodzonych?”. Cytuję z pamięci:

„Ale to nie ja pisałem tę deklarację, czasy się zmieniły…”

Czyli ze schetynowego na polski tłumacząc: "to nie ja to on!". Dziennikarz jednak nie dawał za wygraną: „Ale Dekalog się nie zmienił”. Cytuje odpowiedź pana Grzegorza. Cytuję z pamięci:

„No tak, ale…”

Czyli znowu tłuamcząc ze schetynowego na polski: nie. Logiczne.


Juan Diego
O mnie Juan Diego

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo