Kubamarc Kubamarc
471
BLOG

Lobbyści w ministerstwie. Książka, którą chciałbyś wyrzucić na tory, lecz nie możesz.

Kubamarc Kubamarc Edukacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Duży gmach w Warszawie. Piwnica. Wokół okrągłego stołu siedzi grupa ludzi. Światła są zapalone tak, aby ich twarze pogrążone były w głębokim mroku. Nagle wstaje postawny mężczyzna i mówi -"Chemia organiczna, trzecia klasa gimnazjum". Wypowiedzi towarzyszy pomruk aprobaty pozostałych postaci. Po mężczyźnie z fotela podnosi się drobna kobieta; -"Poczet królów polskich, gimnazjum; Piastowie i Andegawenowie klasa pierwsza, Jagiellonowie druga, elekcyjni trzecia". 

Tak, to lobbyści układają program nauczania w MEN. A przynajmniej tak to sobie wyobrażam ja. Tak naprawdę wygląda to, zapewne, zupełnie inaczej. MEN pyta różnych "ekspertów" co w programie nauczania być powinno. "Eksperci" po jakimś czasie przesyłają z powrotem wiadomość "Oto czego wykształcony młody człowiek musi się nauczyć w szkole".

A teraz mały teścik (trzy przedmioty, sześć głupich pytań) . Zobaczymy, ile wiedzy "potrzebnej wykształconym młodym ludziom", szanowny czytelniku, posiadasz.

Może, na początek, odrobina chemii.

 Ile sposobów powstawania soli (Taki rodzaj związku chemicznego) istnieje?

 Czym różnią się alkeny od alkinów?

Dobrze poszło? To teraz Biologia.

 Jaka jest różnica między polipem a meduzą?

 A czym jest siodełko u pierścienic?

Łatwe? Idźmy dalej, Polski. 

 Jaki posiłek w " Panu Tadeuszu" zawierał w sobie półgęsek tłusty?

 Jaki posążek stał na toaletce Łęckiej?

Takiej bezsensownej wiedzy jest, oczywiście, cała masa. Z każdego przedmiotu można znaleźć, bardziej lub mniej, niepotrzebne fakty. Skutek tego jest jeden. Uczniowie stwierdzają, słusznie zresztą, że uczenie się tych bzdetów nie ma sensu. Korzystają więc ze sprawdzonych metod zdawania, metody 3Z (Zakuj, Zdaj, Zapomnij), ściąg i  telefonów z dostępem do internetu. Ostatecznie, po jakimś czasie, mało kto pamięta cokolwiek z lekcji. Problem w tym, że na koniec każdego stopnia edukacji (podstawówka, gimnazjum, liceum/technikum) uczeń jest sprawdzany z całej posiadanej (lub nie) wiedzy. A przecież, jedyne co biedak posiadł, to umiejętność znajdowania informacji w internecie(też przydatna). Po drugie, wraz z bzdurami giną rzeczy ważne. Jeżeli obok genetyki umieści się stułbiopławy, ucieknie zarówno wiedza o dziedziczeniu, jak i stułbiopławach. Nauczyciele zdają sobie z tego sprawę, głupi nie są. A, że rozlicza się ich z wyników egzaminów końcowych, w ostatnich klasach (przynajmniej moich, lecz wątpię by w innych było inaczej), powtarza się materiał z całego stopnia edukacji. I marnuje 2-3 lata uczniów.

Można więc zapytać "Po co?". To proste. (Pragnę zaznaczyć, że następujące w tym akapicie tezy są moimi przypuszczeniami. Jednakowoż, nie znajduję innych racjonalnych przyczyn wyżej opisanego zjawiska) Po pierwsze "eksperci" nie mają pojęcia, co inni "eksperci" dają do "swoich kawałków" programów nauczania. Sami więc pakują ile mogą, bez przemyślenia tego, ile uczeń będzie miał później nauki. Wydaje im się też, że skoro uczeń nauczył się czegoś w gimnazjum/liceum, nie będzie trzeba tego robić na studiach. Efekt jest odwrotny od zamierzonego. Jedyne czego młodzież uczy się w gimnazjum/liceum jest picie i palenie (Jeden z moich kuzynów niedawno mi powiedział "Stary, jeśli w gimnazjum nie piłeś i nie paliłeś, zmarnowałeś trzy lata"). Innej potrzebnej wiedzy i tak nie umie wyłuskać i zapamiętać, co sprawia, że nauki na studiach jest nawet więcej. Tak naprawdę aby, na przykład, klasie matematyczno-informatycznej przekazać całą potrzebną do rozumienia świata znajomość nauk przyrodniczych(w gimnazjum), wystarczyłaby jedna godzina przyrody tygodniowo. I tu się powinno wyjaśnić, czemu początkowo "ekspertów" nazwałem lobbystami. Gdyby zarekomendowano MEN podobne rozwiązanie (i zostałoby ono przyjęte), okazałoby się, że potrzeba mniej nauczycieli. I nastąpiłyby zwolnienia. ZNP zaczęłoby natychmiast protestować. A tego nikt by przecież nie chciał. Dlatego "eksperci" lobbują na rzecz "swoich" nauczycieli, dając mnóstwo niepotrzebnej wiedzy. Tracą na tym oczywiście uczniowie, którzy ze szkół wychodzą dużo starsi, i niewiele mądrzejsi niż weszli. Tylko kto by się tym przejął?    

Inną wadą edukacji szkolnej jest to, że nie wpaja ona odruchu sprawdzania usłyszanych informacji. Nie tylko zdarza się, że nauczyciel powie głupotę, często w takim wypadku powiedzianej nieprawdy wręcz broni, zamiast przyznać się do błędu (co każdemu może się przytrafić. Nie bez powodu mówi się, że "Errare Humanum est").

Na historii w podstawówce używaliśmy jednego z wielu pięknych podręczników. Były w nim liczne obrazki "3D", zdjęcia i opisy. Tylko ze zgodnością z historią gorzej. Jedno z pierwszych zdań w rozdziale "Barok" brzmiało mniej więcej tak; "Z powodu licznych wojen, które miały miejsce w baroku, ludzie zaczęli wracać do religii". Niestety, moja ówczesna nauczycielka to zdanie powtórzyła. Na moją uwagę, że chyba było na odwrót - wojny wybuchały, ponieważ ludzie wracali do różnych wiar i walczyli w imię swoich religii, pani zareagowała oburzeniem; skoro coś jest w podręczniku, musi być prawdą. Moja klasa też tak sądziła, jeśli pani tak mówi to tak jest, zwłaszcza do kartkówki, potem to już nie ma znaczenia. 

Nas, mnie i mojego starszego brata, tego, żeby sprawdzać informacje uczył (i uczy) nasz ojciec (choć nie wiem, czy robi to specjalnie, czy po prostu uwielbia innych wkręcać). Kiedyś, jadąc do Bułgarii ktoś poruszył temat ONZ, potem rozmowa zeszła na Ligę Narodów i nasz tata stwierdził "Jedynym sukcesem Ligi Narodów było niedopuszczenie do wojny Bułgarsko-Greckiej". My o tym nie słyszeliśmy, więc opowiedział całą historię. W 1925 pewnemu greckiemu pogranicznikowi (na granicy z Bułgarią, gdzie cały czas sytuacja była napięta. Jak na całych Bałkanach) uciekł pies. Pech chciał, że pies uciekał w stronę Bułgarską i tamtejszy pogranicznik zwierzaka zastrzelił. W ramach odwetu Grek wszedł z swoim oddziałem granicznym na tereny Bułgarii wywołując wojnę. Liga szybko zareagowała, Grecy się wycofali, sytuacja troszkę się uspokoiła. My, usłyszawszy tę historię, zareagowaliśmy śmiechem. Cóż to w końcu za nonsens - wojna, bo jakiemuś pogranicznikowi psa zastrzelili? Głupszej historii nie można było wymyślić. Po dojechaniu na miejsce zaczęliśmy szperać w internecie i okazało się, że rzeczywiście, istniał pies, pogranicznicy, Liga Narodów zapobiegła wojnie. (Takich historii słyszeliśmy wiele, niektóre były prawdziwe, inne nie)

Nie namawiam do tego, aby nauczyciele opowiadali bzdury, a uczniowie mieli sprawdzać, czy belfer ich przypadkiem nie wkręca. Jednakże, w czasach, gdy prawie każdy ma dostęp do internetu w kieszeni, może trzeba zerwać z mitem nieomylności nauczyciela i dać uczniom sprawdzać informacje? I, przede wszystkim, wyrzucić, nieprzystający do realiów i szkodliwy dla uczniów, program nauczania pod pociąg? Byle po kawałku, żeby pociągu tym ogromem wiedzy nie wykoleić. 





 

 


 

Kubamarc
O mnie Kubamarc

Jestem absolwentem XIV LO we Wrocławiu i studentem Uniwersytetu wrocławskiego. Piszę o tym, co mnie interesuje, lub o tym, co mnie wkurza. I choć sporo rzeczy mnie wkurza, pisać będę rzadko.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo