mimm mimm
761
BLOG

Około północy, przy promiennym księżycu…

mimm mimm Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Chcesz posłuchać opowieści o pewnej bitwie morskiej sprzed lat?
Chcesz wiedzieć, kto wygrał owej gwieździstej, księżycowej nocy?
To posłuchaj historii, którą opowiedział mi żeglarz, ojciec mojej babki.
Nasz przeciwnik nie próżnował na swoim okręcie (tak mówił pradziadek).
Gburowate, angielskie zuchy, trudno o wierniejszych i twardych, nie bywało takich i nie będzie;
Owego chmurnego wieczora nękali nas ogniem z flanki.
Zwarliśmy się, szczepiły się reje, dotknęły działa.
Mój kapitan osobiście mocował liny.
Kilka osiemnastofuntowych kul poszło w nasze podwodzie.
Po pierwszej salwie dwa wielkie działa na dolnym pokładzie rozleciały się.
Zabijając wszystkich dookoła i wylatując w powietrze.
Walczyliśmy o zachodzie słońca, walczyliśmy o zmroku.
Godzina dziesiąta, wysoki pełny księżyc, coraz większe przecieki, meldunek o pięciu stopach wody,
Oficer wypuszcza z ładowani na rufie więźniów, aby także mogli się wykazać.
Krzątanina przy magazynie nie podoba się wartownikom.
Widzą tyle nieznanych twarzy, że nie wiedzą już, komu ufać.
Nasza fregata zaczyna płonąć.
Pytają, czy prosimy o łaskę.
Czy poddajemy się i składamy broń?
Uśmiecham się, bo słyszę małego kapitana:
Nie poddajemy się – woła opanowanym głosem – właśnie zaczęliśmy walczyć.
Tylko trzy działa strzelają.
Z jednego sam kapitan mierzy w grotmaszt wroga.
Pozostałe, karmione kartaczami, uciszają wraże muszkiety i pustoszą pokłady.
Ani chwili spokoju,
Pompy przestają nadążać, ogień podchodzi do składu z prochem.
Jedna z pomp odstrzelona, wszyscy myślą, że już toniemy.
Spokojny jest mały kapitan.
Postępuje rozważnie, głos ma opanowany.
Jego oczy palą się jaśniej niż okrętowe latarnie.

Około północy, przy promiennym księżycu, poddają się.

23 września 1779 roku na wysokości Flamborough Head w trakcie amerykańskiej wojny o niepodległość doszło do starcia dwóch wrogich eskadr, które na stałe weszło do annałów U.S. Navy.  Po jednej ze stron wystąpił zespół marynarki kontynentalnej dowodzony przez Szkota Johna Paula Jonesa. Podlegały mu fregata Bonhomme Richard (42 armat), fregata Alliance (kpt. Pierre Landais 36 armat), fregata Pallas (kpt. Denis Nicolas Cottineau de Kerloguen 32 armat) oraz brygantyna Vengeance (kpt. Philippe Nicolas Ricot 12 armat). Przeciwnikiem była eskadra angielska dowodzona przez kpt. Richarda Pearsona złożona z fregaty Serapis (44 armat) i brygu Countess of Scarborough (kpt. Thomas Piercy 20 armat) eskortująca konwój bałtycki złożony z ok. 50 statków handlowych.

Owego dnia, który dał rodzącej się flocie jej pierwszego bohatera, eskadra rewolucjonistów ścigała brytyjską brygantynę. W pościgu główną rolę odgrywała Vengeance, reszta okrętów trzymała się z tyle. Wkrótce Jones podszedł pod Spurn Head, gdzie podając się z brytyjski okręt, poprosił o przysłanie pilota, który wprowadziłby go do portu. Wysłany przez Anglików pilot został uwięziony na pokładzie flagowej jednostki Amerykanów. Od niego dowiedzieli się oni o znajdującym się w pobliżu konwoju. Dowódca kontynentalnej eskadry postanowił działać. Zresztą pora ku temu była najwyższa, bo spoza stromych klifów wybrzeża zaczęły ukazywać się maszty. Rozpoznano je jako wspomniany przez pilota konwój bałtycki. Zauważono również dwa znajdujące się w jego osłonie okręty wojenne: fregatę i bryg. Również Brytyjczycy spostrzegli nadpływające okręty, choć zrazu nie rozpoznali ich tożsamości. Niemniej jednak kpt. Pearson rozkazał statkom handlowym schronić się pod osłoną nadbrzeżnych fortyfikacji, a sam wraz z Countess of Scarborough ruszył w kierunku nierozpoznanych okrętów. Była godzina 17:00.

Godzinę zajęły obu eskadrom manewry na zbliżenie. W końcu około 18:00 w zapadających ciemnościach, gdy przyszli przeciwnicy byli na tyle blisko, że mogli usłyszeć swe komendy wydawane na pokładach, kpt. Pearson zapytał się Jonesa Co to za okręt? Ten rzucił w odpowiedzi Princess Royal. Nadmienię, że sam Jones wcześniej przebrał się w mundur angielskiego oficera, podobnie kazał uczynić części swych marynarzy. Słysząc odpowiedź Jonesa, kpt. Pearson rzucił pytanie Skąd? Szkot zignorował je, a wówczas zostało ono powtórzone i opatrzone uwagą, że w razie braku odpowiedzi Brytyjczycy otworzą ogień. Wobec tej groźby lub jak piszą niektórzy autorzy, na skutek pośpiechu amerykańskiego kanoniera Bonhomme Richard wystrzelił w Serapisa salwę. W ułamku sekundy także Anglicy zaczęli strzelać. Z tej odległości, w jakiej znajdowali się przeciwny, nie sposób było nie trafić, wkrótce zatem doszło do obopólnej masakry. Już druga salwa angielskiego okrętu doprowadziła do wybuchu dział osiemnastofuntowych na kontynentalnej fregacie, co spowodowało rzeź wśród kanonierów i pozostawiło w rękach Jonesa jedynie dwa czynne działa tego kalibru. Dla amerykańskiego dowódcy stało się jasne, że jedynym sposobem rozstrzygnięcia starcia na swoją korzyść jest abordaż.

Tymczasem Serapis ustawił się za rufą obezwładnionej amerykańskiej jednostki i z tej pozycji zaczął bezkarnie ją ostrzeliwać. Wówczas zdarzyło się coś, co odmieniło losy starcia. Wiatr ucichł, odbierając angielskiej fregacie jej największy w tym momencie atut – manewr. Jones zdecydował się wówczas na taranowanie swojego przeciwnika, który to zamiar jednakże nie powiódł się. Ponowne zbliżenie się do siebie przeciwników zaowocowało natomiast kolejną hekatombą na ich pokładach. Umarli leżeli wśród konających i rannych a pomalowane na czerwono oszalowanie na obu jednostkach nie było w stanie ukryć wszechobecnych kałuż krwi płynącej z ciał i oderwanych członków.

Widząc stan amerykańskiej jednostki, kpt. Pearson wykrzyczał wówczas pytanie do Jonesa Czy poddajesz swój okręt? Zgodnie z poetycką tradycją nieodzownym elementem każdej legendy ten miał odkrzyknąć: Poddać się? Nawet nie zacząłem walczyć. Mniej poetyckie relacje mówią, że kontynentalny dowódca odpowiedział wówczas Mogę zatonąć, ale niech mnie diabli, jeśli się poddam; Nie myślałem jeszcze o kapitulacji; Nie sir i tego nie zrobię – mamy za sobą tylko krótką walkę. Natomiast Paweł Wieczorkiewicz nie negując, że takie poetyckie słowa z ust Jonesa padły pisze zarazem, że pytanie o poddanie okrętu owszem padło, ale ze strony amerykańskiej załogi w stronę swego dowódcy.

I wtedy stało się to, na co liczył Jones. Oba okręty sczepiły się ze sobą. Doszło do tego w momencie, gdy powiał lekki wiatr i Serapis odzyskując możliwość ruchu, podjął próbę przejścia koło amerykańskiej fregaty, by z najbliższej odległości ogniem dział dobić ledwo trzymającego się na wodzie przeciwnika. Cały manewr został przeprowadzony jednak tak nieszczęśliwie, że takielunki obu jednostek sczepiły się ze sobą, łącząc je w śmiertelnym uścisku.

Na scenę bitwy wpłynął tymczasem nowy aktor – fregata Alliance dowodzona przez kpt. Landaisa. Wydawało się, że jest to kolejna szansa Amerykanów na zwycięstwo nad Serapisem. Ku zdumieniu jednak Jonesa jego załogi i zapewne Brytyjczyków Alliance trzymał się z daleka, dając tylko raz po raz ze swych dział ognia, którym to obdzielał po równo Serapisa i Bonhomme Richarda potęgując ogólne zniszczenie i zamieszanie. Wkrótce zresztą kpt. Landais ze swym okrętem oddalił się. Już po bitwie zachowanie zarówno kpt. Landaisa, jak i pozostałych dowódców kontynentalnych okrętów stało się powodem licznych kontrowersji. Jones już przed wyruszeniem w rejs przykazał podległym sobie oficerom, by ci w trakcie ewentualnego starcia powtarzali manewry flagowej jednostki i wspierali się nawzajem. Ostatecznie dowódca fregaty Alliance, u którego podstaw zachowania prawdopodobnie leżały osobiste animozje i niechęć do podporządkowania się „cywilowi” Jonesowi (Landais był zawodowym marynarzem) został wydalony ze służby.

Pozostawieni sami sobie Pearson i Jones podjęli próbę abordażu na swe okręty. Jako pierwsi do ataku ruszyli Brytyjczycy. Zostali jednak powstrzymani ogniem ocalałych marines rzucających ręczne granaty i strzelców wyborowych, którzy szczególnie polowali na angielskich oficerów. Swoje dołożyli również nieliczni, pozostali przy życiu, kanonierzy obsługujący lekkie armaty — folgierze. Jones, by poradzić sobie z furią brytyjskiego natarcia, kazał ponadto uwolnić znajdujących się na pokładzie Bonhomme Richarda jeńców ze zdobytych wcześniej statków. Nie jest jasno określona ich liczba, było ich jednak co najmniej 200. Wzięli oni udział w odparciu abordażu Anglików na kontynentalną fregatę świadomi tego, że w razie jej zatonięcia pójdą wraz z nią na dno. Jeden z owych więźniów przedostał się jednakże na pokład Serapisa i poinformował kpt. Pearsona, że Amerykanie są bliscy klęski, a ich okręt wkrótce zatonie.

Jednak nikt nie był równie mocno świadom kondycji Richarda jak Jones i jego marynarze. Sytuacja była krytyczna. Pompy nie radziły sobie z wybieranie wdzierającej się wody, a okręt utrzymywał się na powierzchni właściwie dzięki temu, że był szczepiony z Serapisem. Wobec tego tym razem to Amerykanie podjęli próbę abordażu przeciwnika. Znów przydali się strzelcy wyborowi i marines, którzy zmasowanym ogniem karabinowym spędzili Anglików z niektórych części pokładu brytyjskiego okrętu. Ci jednakże twardo trzymali się pod pokładem i nie pozwalali rewolucjonistom na wdarcie się na swą jednostkę. Sytuacja wydawała się patowa.

I wówczas nastąpił definitywny przełom w walce. Jednemu z amerykańskich marines udało się celnym rzutem granatu ręcznego odnaleźć drogę do trzewi brytyjskiej fregaty. Granat ten zapoczątkował serię eksplozji wewnątrz kadłuba Serapisa. Wybuchy te zdziesiątkowały znajdujących się pod pokładem ludzi. Oba okręty już praktycznie od początku bitwy płonęły, z którego to powodu dochodziło do krótkich przerw w walce, tym razem jednak sytuacja na Serapisie stawała się coraz bardziej dramatyczna. Ogień zaczął podchodzić pod magazyn z prochem. To przesądziło sprawę. Kpt. Pearson poddał swój okręt.

Już po bitwie miał natomiast miejsce ciekawy incydent. Ostatecznie zmasakrowanej amerykańskiej jednostki nie udało się uratować, a jej załoga musiała się przesiąść na znajdującego się w lepszym stanie Serapisa. Na nim popłynięto do holenderskiego portu Texel, by przygotować się w nim przed rejsem powrotnym do Ameryki. Brytyjczycy zażądali wówczas od Holendrów, by ci uznali świeżo utracony przez nich okręt za piracki, a samego Jonesa aresztowali. Było to spowodowane brakiem bandery. Holendrzy z owego dyplomatycznego kolapsu wybrnęli jednak z kupiecką zręcznością. Na podstawie opisu amerykańskiego dyplomaty przygotowali flagę. Rzecz jednakże w tym, że opis był nieprecyzyjny i w efekcie uszyta flaga daleko odbiegała od innych używanych w tym okresie przez walczące kolonie. Co ciekawe owa powstała wówczas tzw. Serapis flag jeszcze w XIX w. była uznawana w niektórych portach za oficjalną banderę U.S. Navy.

Rozpostarła się noc cicha,
Dwa wielkie nieruchome kadłuby na piersiach ciemności,
Nasz podziurawiony okręt pogrąża się z wolna,
gotujemy się do wejścia na okręt zdobyty,
Stojący na pokładzie rufówki biały jak kreda
kapitan zimnym głosem wydaje rozkazy,
Obok leży trup chłopca okrętowego,
Martwa twarz starego wilka morskiego z długimi
siwymi włosami i zadbanymi bokobrodami,
Zewsząd migotanie nieposkromionych płomyków ognia,
Ochrypłe głosy dwóch, trzech zdatnych jeszcze do służby oficerów,
Ciała w bezkształtnych masach i pojedyncze, krwawe strzępy na masztach i rejach,
Obwisłe fragmenty lin wstrząsane lekką falą,
Czarne, nieczułe działa, walające się paczki po prochu, drażniący zapach,
Nad nami żałobny blask kilku ogromnych, milczących gwiazd,
Podmuchy wątłej bryzy, woń przybrzeżnych pól i turzycy, przedśmiertne zlecenia dla pozostających
przy życiu,
Świst noża chirurga, żarłoczne zęby piły,
Sapanie, charkot, plusk bryzgającej krwi, dziki, krótki wrzask bólu i długie, głuche, cichnące jęki,
Tak było i nie odstanie się.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Literatura:
Wieczorkiewicz P. Historia wojen morskich. Wiek żagla, Londyn 1995.
Ferling J. Cud nad Potomakiem, Oświęcim 2019.
Jasitczak J. Symbole amerykańskiej kultury patriotycznej w XVIII i XIX w, praca doktorska, Łódź 2017.
Fragment poematu Pieśń o mnie Walta Whittmana w przekładzie Andrzeja Szuby, Kraków 1996.










mimm
O mnie mimm

mimmochodem...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura