Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
157
BLOG

Wykorzystać koniunkturę w siatkówce

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Siatkówka Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Zapraszam do lektury wywiadu, jakiego udzieliłem portalowi Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Rozmowę przeprowadził  Pan Janusz Uznański.  

 

Przerwa w sezonie reprezentacyjnym nie jest czasem pauzy dla federacji krajowych i międzynarodowych struktur siatkarskich, szczególnie w roku olimpijskim, które zawsze są końcem i początkiem procesów mających większy lub mniejszy wpływ na rozwój siatkówki w wymiarze globalnym i lokalnym. Trwa więc wielowątkowa dyskusja o kolejnych wyzwaniach stojących przed siatkarskim środowiskiem. Te kwestie są przedmiotem rozmowy naszego portalu z Ryszardem Czarneckim, wiceprezesem Polskiego Związku Piłki Siatkowej.  

 pzps.pl: Na początek, rzecz może niekoniecznie strategiczna, ale ważna – bo dowodząca, że nie można się przywiązywać do działań Międzynarodowej Federacji Piłki Siatkowej (FIVB), chodzi o wcześniej planowane ograniczenie liczby zawodniczek/zawodników zgłoszonych do Ligi Narodów, która być może zostanie zniesione nim zostało wprowadzone...  

 - Najpierw słyszeliśmy ze strony federacji światowej o ograniczeniu tej liczby – w tej sprawie padło wiele głosów krytycznych z polskiej strony. Teraz słyszymy, że jednak będzie to liczba większa niż pierwotnie sugerowane 18. To znaczy, że FIVB szuka jakiejś liczby „kompromisowej” i pewnie zakończy się na niewielkim zmniejszeniu liczby zawodników uprawnionych do gry w Lidze Narodów, a nie na jej drastycznym ograniczeniu, na przykład o jedną trzecią. Oczywiście z polskiego punktu widzenia i przez pryzmat polskiego interesu, lepiej żeby ta kadra była jak najszersza: Biało-Czerwoni akurat mogą rokować bardzo szerokim składem i to dla nas jest korzystne.  

Wydaje się, że zarówno w FIVB, jak i Europejskiej Konfederacji Piłki Siatkowej trochę brakuje pragmatyki (CEV). Z jakimi federacjami narodowymi powinniśmy zawrzeć sojusz, by forsować projekty służące rozwojowi dyscypliny w wymiarze globalnym?  

- W kontekście zbliżających się wyborów zarówno w federacji europejskiej, jak i w światowej -i to jeszcze w tym roku - nie ma sensu publicznie deklarować, z kim nam jest bliżej, a z kim może dalej. Powinniśmy być pragmatyczni i zawierać takie sojusze, które spowodują po pierwsze zwiększenie liczby naszych przedstawicieli we władzach i komisjach CEV i FIVB, ale także, po drugie, uzyskanie bardziej decyzyjnych stanowisk dla Polaków w obu federacjach.  

W ostatnim sezonie widać wyraźnie, że szwankuje koordynacja kalendarza europejskiego i światowego. W tym roku, roku olimpijskim, znów finisz Ligi Mistrzów niemal zahacza o start Ligi Narodów. W roku olimpijskim to fatalne rozwiązanie. Jaka powinna być hierarchia ważności w relacjach FIVB a CEV?  

- Ma Pan rację: te kalendarze niemal się zazębiają. To dobrze dla promocji naszej dyscypliny, to dobrze też dla kibiców, którzy mogą mieć osobiście lub za pośrednictwem telewizji dostęp do siatkówki na najwyższym światowym poziomie – ale oczywiście jest to niedobre dla szkoleniowców i siatkarzy-reprezentantów. Mam nadzieję, że swoista „konkurencja” między CEV i FIVB będzie pragmatycznie ograniczana dla dobra volleya i obie federacje będą szukały wspólnego interesu siatkówki, a nie skupiały się na pokazywaniu, kto istotniejszy, kto „więcej może” i czyje imprezy mają charakter bardziej priorytetowy. Dogadanie się co roku w kwestii kalendarza jest, powtarzam, w interesie siatkówki.  

Jakie kwestie powinny być priorytetowymi dla FIVB i CEV w obszarze sportu i szeroko rozumianej popularyzacji dyscypliny?  

- Dla federacji światowej niezbędne jest poszerzanie globalnej mapy siatkówki o kraje, które potencjalnie mogą być sponsorami i promotorami tej dyscypliny – myślę o państwach Zatoki Arabskiej, które pokazały już szczodrość dla innych sportów drużynowych takich, jak pika nożna czy piłka ręczna, nawet jeśli nie były one zakorzenione w tradycji danego kraju. Federacja europejska słusznie postąpiła – bronię jej, mimo głosów krytyki - poszerzając formułę mistrzostw Starego Kontynentu do 24 zespołów, co było znaczącym rozszerzeniem pożądanym z punktu widzenia PR i zakorzeniania naszej dyscypliny sportu w szeregu państw. Warto tylko lepiej zsynchronizować mecze w pucharach, aby zespoły z tego samego kraju nie grały tego samego dnia i niemal o tej samej porze, jak to drzewiej bywało i kończyło się awanturami w kontekście transmisji telewizyjnych.  

Wróćmy do kraju. Czy system finasowania profesjonalnego sportu w Polsce jest optymalny? Jeśli nie, to w jakim zakresie należy go zmienić?  

- Widzę tu jeszcze większą rolę Spółek Skarbu Państwa i sponsoringu zarówno polskich firm prywatnych, jak i korporacji międzynarodowych. Zwracam uwagę, że samorządy skoncentrowane na realizacji zadań w obszarze edukacji i służby zdrowia nie mają aż takiej możliwości finansowania sportu, jak to bywało w przeszłości. Musimy wykorzystać koniunkturę dla siatkówki, tym bardziej że konkurencja innych sportów drużynowych może być coraz większa -co pokazali koszykarze - a nie coraz mniejsza.  

W ostatnich dwu latach polscy siatkarze przyzwyczaili do medali, do sukcesów. Można jednak zauważyć, że oczekuje się od nich absolutnej powtarzalności. Jak to uczynić i co zrobić, by medal nawet z mniej cennego kruszcu wywoływał entuzjazm?  

- Pełna zgoda. Rozmawiamy po sezonie, który przyniósł nam medale Mistrzostw Europy, Ligi Narodów, Pucharu Świata i wicemistrzostwo Uniwersjady oraz największe od dekady sukcesy siatkarek. Tym niemniej drużyną roku w Plebiscycie „Przeglądu Sportowego” wybrano koszykarzy. Co to oznacza? Że powinniśmy mieć lepszy PR i lepszy lobbing, bo jak widać, na w pełni obiektywne oceny i rzetelne docenienie naszej dyscypliny nie możemy liczyć w tym samym stopniu, co kiedyś.  

W ostatnich latach przybywa siatkarskich sukcesów, ale ubywa uprawiających siatkówkę. To zaskakująca tendencja. Jak odwrócić ten trend?  

- Należy to widzieć, niestety, w szerszym kontekście - zmniejszania się liczby dzieci i młodzieży chodzących na zajęcia WF w szkołach oraz młodzieży i dorosłych uprawiających sport. Ze strony PZPS trzeba walczyć o poszerzenie liczby, finansowanej przez państwo, ośrodków szkolnych. To było celem moich i naszych rozmów z nową minister sportu. Ale też, powiedzmy to sobie wprost, że największą zachętą są sukcesy naszych reprezentantów. Oby udział polskich siatkarzy w igrzyskach  był najlepszą  formą promocji naszej dyscypliny wśród młodych – i nie tylko – Polaków.  

Współczesny sport stawia coraz wyższe wymagania organizacyjne. Jak powinny zmieniać się związki sportowe, by sprostać nowym wyzwaniom szkoleniowym, organizacyjnym i biznesowym?  

- Na to pytanie w jakiejś mierze da odpowiedź Walne Zgromadzenie Sprawozdawczo-Wyborcze PZPS, które odbędzie się , jak rozumiem, w czerwcu tego roku. Na pewno szczególną rolę należy przywiązywać do pozyskiwania sponsorów – jednak nie tylko na potrzeby reprezentacji i centrali PZPS, ale także wojewódzkich związków piłki siatkowej pod kątem ich potrzeb w sferze szkolenia dzieci i młodzieży, turniejów, etc, etc.  

Wydaje się, że dużym obszarem szans dla Polskiej Siatkówki jest współpraca z samorządami. Tu sporym wyzwaniem jest popularyzacja siatkówki wśród dzieci i młodzieży. Swoją rolę odgrywają tu Siatkarskie Ośrodki Szkolne.  

- Samorządy, co udowadniają największe imprezy międzynarodowe, w tym mistrzostwa Europy i świata oraz turnieje kwalifikacyjne do Igrzysk Olimpijskich, są bardzo poważnym i bardzo dobrym partnerem PZPS. Tak też pozostanie. Pamiętajmy jednak, że skala zadań realizowanych przez samorządy jest coraz większa i kosztowniejsza, zatem tym bardziej rośnie rola Skarbu Państwa i firm prywatnych. Co do SOS-ów  - powinno być ich jeszcze więcej, to jasne. A te, które już funkcjonują, powinny być doposażone sprzętowo ze środków budżetowych.  

Czy zaangażowanie środowiska akademickiego w rozwój Polskiej Siatkówki jest na wystarczającym poziomie? Chyba trochę brakuje kontynuacji S.O.S. w szkolnictwie wyższym.  

 - To osobny problem, choć słusznie zdiagnozowany. Myślę jednak, że w tej sprawie powinny zabrać głos przede wszystkim osoby związane z AZS-em jako najbardziej w tym zakresie kompetentne.  

Wydaje się, że coraz śmielej w wielką siatkówkę wkraczają polscy trenerzy, ale nadal kluczowe kluby prowadzą trenerzy zagraniczni. Brakuje też Polaków pracujących w silnych klubach zagranicznych. W czym tkwi problem i jak go rozwiązać?  

- Hola, hola… Mówi to Pan akurat w trakcie sezonu, gdzie najwięcej polskich szkoleniowców w roli pierwszych trenerów rozpoczęło pracę w PlusLidze oraz LSK. Co więcej, mamy też świetne debiuty niektórych Polaków jako trenerów w PlusLidze. Widzimy to gołym okiem. Ale rzeczywiście jest dysproporcja, gdy chodzi o Polaków - trenerów w zagranicznych klubach. Żadnym pocieszeniem jest, że w piłce nożnej, piłce ręcznej czy koszykówce jest jeszcze gorzej. Polska, będąc od lat potęgą w siatkówce, powinna mieć „większe aktywa”, gdy chodzi o naszych trenerów zagranicznych reprezentacji czy klubów. Trzymając kciuki za Mariusza Sordyla liczymy, że takich przykładów będzie znacznie więcej.  

Wydaje się także, że polscy sędziowie mają znakomite kompetencje, ale trochę ich mało w międzynarodowych wydarzeniach. Skąd ten deficyt Pana zdaniem?  

- Akurat mówi Pan to w historycznym momencie, kiedy wielce prawdopodobna jest decyzja sędziowania na IO meczów siatkarskich aż przez dwoje polskich sędziów (siatkówka halowa i plażowa). Akurat tez rośnie teraz liczba polskich sędziów delegowanych do sędziowania najważniejszych imprez na świecie. Pozwolę sobie pogratulować tej tendencji środowisku sędziowskiemu i jego władzom. PZPS powinien zrobić wszystko, aby była to tendencja trwała.  

Który z obszarów Polskiej Siatkówki uważa Pan za modelowy, wzorcowy, a który bezwzględnie wymaga usprawnienia?  

 - Myślę, że warto w tej kwestii posłuchać nie tyle głosu poszczególnych działaczy, co całego środowiska. Może warto zorganizować taki swoisty „okrągły stół”, gdzie działacze z różnych szczebli, nie tylko centralnego, ale także przedstawiciele klubów, sponsorów, władz państwowych i samorządowych, naukowcy czy przedstawiciele branży marketingu sportowego mogliby wspólnie pokusić się na odpowiedź na Pana kluczowe, strategiczne, pytanie…  

W jakiej kondycji widzi Pan siatkówkę i polską, i międzynarodową w roku 2024?  

 - Chciałbym, aby polska rodzina siatkarska mogła za cztery lata powiedzieć, że najlepiej, jak tylko potrafiliśmy wykorzystaliśmy czas koniunktury sportowo-finansowej, która ma miejsce w ostatnich latach i powinna mieć miejsce w kolejnych. Wierzę, że męska reprezentacja Polski będzie dalej na samym światowym szczycie, a na ten szczyt wejdą też kobiety - bo mają ku temu aktywa i możliwości. Tak samo uważam, że największe sukcesy siatkówka plażowa ma jeszcze przed sobą - właśnie teraz, w ciągu najbliższych lat. Chciałbym, abyśmy mogli powiedzieć w 2024 roku, że jesteśmy dyscypliną bardziej powszechną i bardziej masową niż teraz, z większą i mocniejsza podstawą tej siatkarskiej piramidy. Jako Polak tyle mówiłem o naszej siatkówce, ale pamiętam o Pańskim pytaniu o siatkówkę międzynarodową. Kluczowe dla niej będzie poszerzenie realnej mapy obecności, także na tych kontynentach i w tych krajach, gdzie jej niemal nie ma lub jest słabo rozwinięta. Piłka siatkowa musi być w większym stopniu sportem globalnym niż dotychczas. To będzie zadanie dla nowych władz FIVB, które wybierzemy jesienią tego roku. 

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport