"Ale depresja nie jest wymysłem, bo na depresję się też umiera." - odpowiedział mi dzisiaj bloger Ajgor w notce https://www.salon24.pl/newsroom/1278909,pawlikowska-zapowiada-odwet-pozwie-wszystkich-krytykujacych-jej-film-o-depresji#comment-23835892 dotyczącej dyskusji o przypadkach depresji. Jego odpowiedź była następstwem mego komentarza w którym wyraziłem moją niewiarę do tej choroby. Dlaczego?
Nie wiem co to depresja, nie widziałem nikogo z depresją. Spotkałem się - bo też to miałem - z określeniem "mam dołek". Tak, każdy z nas przeszedł kiedyś tzw. 'dołek" psychiczny. Ale czy to można nazwać depresją? W 1993r. gdy wyjechaliśmy do Niemiec mój język niemiecki był na poziomie " ja chcieć, ja mieć" a tu po miesiącu pobytu musiałem zgłosić się w Essen do pracy. Na parę dni przed tym miałem tzw. " dołek", jak tam będzie czy się dogadam itd. Lekarstwem była zamiana mojego Poloneza na nową Opel Corsa. Jechałem z "sercem na ramieniu" a wracałem .... jakbym Red Bulla wypił. Kultura podejścia do mnie we firmie była super. A mój "dołek" ze znajomości języka okazał się super przydatny - po 4 miesiącach praktyki zostałem skierowany do działu interwencji technicznej w ....... Polsce i Czechach.
Po powrocie w ciągu 7 miesięcy miałem dwa pogrzeby, ojca i matki. Za następne 5 miesięcy przyszedł zawał i 4 by passy na Ochojcu. Niby lekarze dawali 10 lat gwarancji ale " dołek" był po powrocie. Przez tydzień gdy trzeba było jechać z samochodem na przegląd. Od tego czasu na każdą chandrę wiem że należy się czymś zająć. Może dlatego rower, spacer i zimą narty stały się 'narkotykiem", tym bardziej że skończyła się palenie, po naszymu kurzynie. Dlatego też nie wierzę że nie można wyjść z tzw. depresji. Każde lekarstwo na tzw. depresję to tylko zarobek apteki. Tak samo zresztą jak zarobek na lekarstwach kardiologicznych. Owszem, pomagają żyć ale nie wyleczą a czasem wręcz wkur..ą człowieka. Jak mnie dzisiaj. Prosty przykład - może ktoś z Ministerstwa Zdrowia przeczyta - lek Eliquis5. Tabletki po 60 szt. w cenie od 120 do 190 zł. w zależności od apteki. Ten sam lek w opakowaniu po 58 tabletek - takie opakowanie przepisał mi lekarz w ubiegłym tygodniu - dzisiaj w aptece 258 zł. Na moje zdziwienie pani odpowiedziała że większe opakowania sprzedają z ceny hurtowej plus marża a te 58 tabletek to CENA URZĘDOWA. Czy w tym momencie ma człowieka złapać tzw. depresja - mam na myśli tych słabiej uposażonych - a może kur...a? Ten sam lek bez ingerencji rządu, urzędu czy tam kogoś jest tańszy od ceny urzędowej. Czy jest to powód by wpaść w "depresję"? A słowo to słychać prawie na każdym kroku - mam depresję z powodu pogody, mam depresję z powodu braku sygnału telefonu itd. Na każdym kroku depresja. Co to jest? Więcej zajęć, więcej obowiązków a depresję z głowy się wygoni.
Komentarze