Wojtas Wojtas
40
BLOG

Do Sz. P. dziennikarzy

Wojtas Wojtas Polityka Obserwuj notkę 1
Ja nie rozumiem tego, co się ostatnio pisze. Paweł Lisicki, Rafał Ziemkiewicz i publicyści „Dziennika” i „Faktu” wieszczą koniec PiS-u jako silnej partii. Głoszą, że jakoby istniał tu związek między tą awanturą o preambułę a wynikiem PiS-u.

 

A ja mam zupełnie inne zdanie. I to raczej nie jest optymizm.

 

Bo przecież tak naprawdę dziennikarze mają tu duże problemy z interpretacją wydarzeń.

 

Zatrzymajmy się na paru kwestiach.

 

1. Czemu miałoby tutaj dojść do mechanizmu opartego o porażkę polityczną prezydenta? Ja rozumiem, że jeśli polityk nie umiał lub nie mógł zrealizować swoich zamierzeń, to wyborcy zaczynają się od niego odwracać. No ale tu jest jednak inaczej.

Fakt negocjacji traktatu przez Lecha i być może Jarosława Kaczyńskich jest co prawda niezaprzeczalny. Ale dla PiS-u i dla jego wyborców (a także większości wyborców po prawej stronie) sam fakt, że wynegocjowało się jakikolwiek traktat nie jest żadnym sukcesem. Jeśli traktat byłby choćby odrobinę gorszy (np. bez kompromisu z Joanniny czy protokołu brytyjskiego) to byłby oczywiście porażką i zostałby wyrzucony do kosza czy to przez weto czy przez nieratyfikowanie. Prezydent negocjował poza tym w zupełnie inną stronę niż euroentuzjaści, negocjował jako eurosceptyk, który jednak dał się przekonać że trzeba się zgodzić. Weto było także dosyć bliskie.

Samo to, że udało się jakikolwiek traktat wynegocjować jest tak naprawdę sukcesem Angeli Merkel i w ogóle całych Niemiec, a także euroentuzjastów. Ci rzeczywiście nieratyfikowanie traktatu uznają jako porażkę. (Taka sama była też porażka Giscarda d’Estaigne’a w referendum we Francji.) Ale czemu miałoby aż tak Kaczyńskiemu na nich zależeć? Przecież to wcale nie jest aż tak duża część społeczeństwa.

 

2. Czemu powstanie nowej siły na prawo od PiS-u wywołane przez referendum ma być aż tak zabójcze? Ci, którzy uznali zachowanie Kaczyńskiego jako hipokryzję („jestem za a nawet przeciw”), już dawno byli poza zasięgiem PiS-u. Partie Jurka, Korwina czy Giertycha też nie miały nigdy zamiaru się z PiS-em łączyć. Ale sam fakt, że PiS jako jedyna siła polityczna przez swoje co prawda pokrętne, ale jednocześnie skuteczne działanie wywołała temat referendum, który został wyniesiony przez inne partie (od lewa do prawa, co ciekawe, zaczęło się przecież od LiD-u) i się przecież zgadza na referendum (a nawet na łączone wybory), to jest dużą zasługą PiS-u zdaniem tych wyborców. Liczy się efekt, a nie styl.

IMO niemożliwy byłby taki efekt gdyby PiS podnosiło ostro temat referendum od początku, od pierwszego głosowania w sprawie trybu. Wówczas nosiłoby to znamiona walki politycznej, w której przeciwnikiem PiS-u byłyby LiD, PSL i PO. Nie udałoby się i tak wówczas doprowadzić do referendum, bo PiS nie ma większości.

W atmosferze już od dłuższego czasu „nakręconego” konfliktu zachowanie LiD-u i PO byłoby inne, bardziej usztywnione, mniej pozytywne dla opcji zwanej referendum.

 

3. Czy rzeczywiście opcja na lewo od PiS-u ludzi związanych z Janem Rokitą, Kazimierzem Marcinkiewiczem, Kazimierzem Michałem Ujazdowskim naprawdę zbierałaby głosy PiS-u czy może raczej PO? Badania wskazują, że raczej PO. Byłby to poza tym możliwy koalicjant dla PiS-u, bo przecież stosunek tych polityków do PiS-u jest w miarę normalny. Tak naprawdę prawdziwych euroentuzjastów już w elektoracie PiS-u nie ma i nie było ich w 2007 r. Są tam ludzie bardziej obojętni wobec UE. Dlatego nawet niepoparcie traktatu nie zmniejszałoby aż tak wyniku wyborczego.

 

4. Czy rzeczywiście nawet wyborcy niezdecydowani (lepiej określić ich mianem mało zainteresowanych polityką) zachowaliby się negatywnie wobec PiS-u w wyniku tych działań? Także nie. A przynajmniej nie zależałoby to od nich, tylko raczej od postawy mediów.

Jeśli media wytworzą w nich (irracjonalną przecież) potrzebę ratyfikacji traktatu, to rzeczywiście tak się zachowają. Ale z drugiej strony wystarczy, że im się powie, że ratyfikacja traktatu to przecież nie jest wejście do Unii, że skutkuje wieloma co prawda, ale bardzo mało ważnymi rzeczami. Że są też i negatywne skutki. Ale chyba lepiej określić ten traktat jako po prostu niepotrzebny.

 

Naprawdę, jest wiele innych rzeczy, które są ważniejsze dla typowego wyborcy, nie sam Traktat. To zresztą widać - 2/3 nie czytało go w ogóle i nie wie na jego temat prawie nic. Dlaczegóżby teraz mieli nie głosować na PiS z tego bzdurnego powodu, że nie chce ratyfikacji traktatu? Ani z Unii nie wyjdziemy, ani dotacji nie stracimy, ani nawet aż tak do kąta nas nie postawią (przecież Holendrom i Francuzom się też upiekło). Ukraina to też przecież nie Polska. O co więc ma tu chodzić?


Istnieje co prawda jeszcze opcja na temat „co o nas sobie pomyślą w Europie”. Ale na to też są metody.

No i druga opcja, że PiS traci na samych awanturach. Ale to też nie jest wystarczający powód.

PS. Nie ma i nie było mnie na SG. Ciekawe czemu? :)))))))))))) Wulgaryzmów tu nie ma żadnych. Choć w sumie dobre i to, że mam 10000 wejść od czasu, gdy zamontowałem licznik.

Wojtas
O mnie Wojtas

prawicowiec

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka