Zbyszek Zbyszek
181
BLOG

Nasza potrzeba bycia dostrzeżonym

Zbyszek Zbyszek Społeczeństwo Obserwuj notkę 9

Na co ludzie zwracają uwagę, gdy piszą lub komentują na internetowych forach? Na... reakcje! Patrzą na ilość "wyświetleń", odbiorców swojego przesłania. Ilość polubień. Ilość komentarzy. Ich treść, pozytywnych, negatywnych. To wszystko razem wzięte jest w miarę silnie śledzone przez świadomość, podświadomie zupełnie, ale skutecznie. To jest właśnie punktem odniesienia. To w nas wywołuje pozytywne lub kiepskie odczucia. W jakimś sensie nam na tym zależy. Tak, nie? Myślę, że tak.

- Ale popatrz - mówi małe dziecko do dorosłego i przeskakuje przez kałużę, strzela do tarczy, buduje coś z piasku, klocków, nie ważne. Nie chodzi mu wcale o sam efekt tego, co robi. To - samo w sobie - nie ma dla niego wartości. Wartość ma... to, że drugi popatrzy, dostrzeże i... pochwali. Wtedy w dziecku pojawia się niezbędny mu stan akceptacji, ale co ważniejsze dostrzeżenia.

- Wiecie co jest przeciwieństwem miłości? - pytał ksiądz dzieciaki na przeznaczonej dla nich mszy. - Obojętność - dopowiedział. Na początku zbuntowałem się, bo pomyślałem - nienawiść, ale po czasie myślę, że ksiądz miał wiele racji, zwrócił uwagę na potężny mechanizm, który nas może budować lub "miąć" jak starą gazetę. Ale co jest odwrotnością "obojętności'? Otóż... zainteresowanie! Dostrzeżenie kogoś i danie wyrazu temu dostrzeżeniu. Czy  dostrzeżenie kogoś to miłość? Może po części tak. - Ja ciebie dostrzegam, daję ci znać, widzę coś dobrego - dziecko przy takim komunikacie, w takiej rzeczywistości i otoczeniu, środowisku - rośnie! Człowiek dorosły - też. To jest nasz potrzeba, my się "żywimy" dostrzeżeniem. Przy braku takiego środowiska, dziecko, człowiek... jak się zmienia? Co się z nim dzieje?

Zwrotna reakcja, owo dostrzeżenie lub brak, owa moneta otoczenia, nas - kształtuje. Kształtuje nasze zachowania, postawy, może nawet nas samych. Adolf Hitler starał się zostać malarzem. Jego obrazy nie należały do wybitnych, ale były w miarę porządnie malowane. Z kariery jednak generalnie wyszły nici, ludzie go - jako malarza - odrzucili. Potem przeszedł traumę w okopach I wojny światowej. Potem zaczął mówić do ludzi. Był wkurzony, był zraniony, zwracał uwagę na tłum. Wobec jednych jego słów ludzie reagowali słabo, rozglądali na boki, za wyjściem. Inne jego słowa z kolei budziły żywą, czasem żywiołową reakcję. Uczył się. Powtarzał te komunikaty, takie przesłania, które przynosiły coraz bardziej pozytywną odpowiedź tłumu, coraz większe go dostrzeżenie. Aż doszedł do roli szefa państwa i narodu, wprowadzającego ludobójstwo. Malarz...

Więc bądź ostrożnym, w szukaniu zaspokojenia tej swojej potrzeby, bo to może być droga na manowce. Innym przykładem może być MM. Kolonko. Świetny dawniej dziennikarz, realizujący takie perełki jak reportaż z cuda techniki wojennej tego świata, jakim jest amerykański lotniskowiec. Ilu z polskich dziennikarzy na nim było, rozmawiało z żołnierzami, pokazało oglądającym, to wszystko? I jakoś tak człowiek zszedł na manowce. Założył grupę, znalazł poparcie. Teraz to jakaś zupełna paranoja z pogranicza poczytalności i dobrego smaku.

Obecny świat czyni z potrzeby bycia zauważonym atmosferę paranoi w postaci kultury celebrytów. Celebryta to ktoś, kogo zauważa wielka liczba ludzi. Interesują się jego spacerem, jej nową bluzką czy brakiem tej bluzki. Tworzy się owa kultura, to znaczy atmosfera szalonego wyścigu o tę monetę, o "zauważenie". Biedne dziewczęta robią sobie dziwaczne fotki i publikują na jakimś instagramie, filmiki na tik-toku. Na dwór wychodzą tak wystrojony, jak niemal prostytutki na ulicę czerwonych latarni. Celem jest rzucenie w oczy, dokładnego kształtu pośladków, fikcyjnego kształtu rzęs. Celem jest -- z w r ó c e n i e -- u w a g i.

I ten nowy świat, ekonomii uwagi i dostrzeżenie, ma swoich nowych bogów. Bo tak samo jak owo dostrzeżenie jest ci potrzebne i cię buduje - choć we współczesnej wersji "na sterydach" może cię niszczyć - tak samo brak dostrzeżenia i uwagi ludzi działa na ciebie negatywnie. A czym zajmują się wielcy tego świata - nieustannie pieprzący o swojej misji jako służbie dla innych? - odcinaniem zasięgów. Przeszliśmy jako ludzkość po części do internetu, a tutaj, to w gestii jego - internetu - bogów, jest to, czy znajdziemy "zasięg", odbiór, dostrzeżenie, czy coś z tego wyniknie? Czy przeciwnie, ten zasięg, odbiór i dostrzeżenie, zostanie nam odebrane. Ci, co kontrolują platformy i kanały internetowe, rządzą w ten sposób i oddziałują i na ludzkość i na poszczególnych ludzi. Promują lub wykluczają pewne idee, postawy, perspektywy, ludzi, społeczności, środowiska. Zwracają się przeciwko nam, ilekroć zaczniemy komunikować się z innymi nie tak, jak oni tego chcą. Promują nas dostarczając dostrzeżenia w narkotycznej ilości, jeśli zachowujemy się, jak tego chcą. To, działa.

Religie teistyczne podchodzą do tego problemu ontologicznie i praktycznie. Ontologicznie, bo jest to, co Bóg stwarza, ale stwarza to, co widzi, co dostrzega. Może pragnienie małego dziecka - popatrz! - jest jakimś echem tej intuicji, że być, to znaczy być dostrzeżonym! Zauważonym. Zresztą mechanika kwantowa podpowiada podobnie. To eksperyment, to obserwacja "stwarza" faktyczną rzeczywistość, która do momentu tej obserwacji istnieje jedynie w formie "możliwości zaistnienia".

Religie podchodzą także praktycznie, bo kierują uwagę człowieka na Boga, ku Bogu. Mówią, że jest Źródło rzeczywistości, które nas chce, nas właśnie stwarza. Nie stworzyło kiedyś i tak się to już toczy, tylko stwarza nas w każdej części nanosekundy naszego istnienia. Stąd postulat: "Będziesz miłował Pana Boga swego, ze wszystkich sił". Bo wtedy, wtedy wreszcie i być może, poczujesz dostrzeżenie, z miejsca i źródła ostatecznego. To relacja z Bogiem jest fundamentem, wiara jest wstępem.

Religie ateistyczne, jak buddyzm, starają się rozbić samą potrzebę bycia dostrzeżonym. Twierdzą, że "ja", to co odczuwamy jako "ja", to pozór i złudzenie. Czy to działa? Reklamują, że tak. Ale to może być PR.

Sumując. Każdy z nas ma potrzebę bycia dostrzeżonym i dostrzeganym. Ta potrzeba jest głęboka i naturalna. Świat manipuluje tą potrzebą, albo przerysowując ją do postaci narkotycznej, albo - a może równocześnie - pozbawiając ludzi jej zaspokojenia w dobrej formie poprzez rozmaite zabiegi skłócania, izolacji, wyłączania komunikacji lub ograniczania jej zasięgu

Świat oferuje nam spełnienie tej potrzeby, gdy wykażemy odpowiednią postawę. Podniesiemy kamień słowa. Ciśniemy w pożądanym kierunku, nawet samo ciśnięcie, może przynieść nam zauważenie od innych, uznanie. Gdy odezwiemy się na zadany temat. Wtedy zyskamy zasięg, reakcje, interakcje. W życiu realnym postępująca atomizacja, plandemiczne, potworne w naturze hasło: "Razem w izolacji". Piekło? Raj wrogich ludziom manipulatorów?

Bądźmy inni. Bądźmy ludźmi zauważającymi innych. Tych prawdziwych. W ten sposób może, staniemy się  uczestnikami "dobrych zawodów". Ludzie potrzebują naszego zauważenia. My potrzebujemy ich. Obojętność j e s t  - przeciwieństwem miłości, ale ta w ciemności świeci i ciemność jej nie ma jak ogarnąć. Światło jest w naszych rękach, słowach, ustach, zachowaniach. Róbmy więcej światła. Będzie... jaśniej :)


Zbyszek
O mnie Zbyszek

http://camino.zbyszeks.pl/  Kopia twoich tekstów: http://blog.zbyszeks.pl/2068/kopia-bezpieczenstwa-salon24-pl/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo