aleksander newski aleksander newski
334
BLOG

Żyd do bicia

aleksander newski aleksander newski Polityka Obserwuj notkę 6

"Tęsknię za Tobą, Żydzie!"



Liga antysemitów i ksenofobów zapowiedziała manifestację w stolicy pod hasłem "wszyscy jesteśmy Brunonem K." Będą protestować przeciwko dyskryminacji mniejszości - antysemitów, rasistów i ksenofobów. Szef rządu powołał w trybie pilnym specjalną grupę kryzysową, której zadaniem ma być opanowanie sytuacji. Do Warszawy ściągają dodatkowe jednostki policji.
 


Chyba jakoś tak brzmiałby komunikat wygłaszany przez zaaferowanego prezentera wiadomości, gdyby serwowane nam przez reżim i media doniesienia o skali zjawisk antysemickich czy rasistowskich miały jakiekolwiek pokrycie w rzeczywistości. Tymczasem każde z nich jest równie wiarygodne jak bazyliszek, o którym się tyle mówi i straszy nim dzieci, ale którego nikt za naszej pamięci nie widział osobiście.
 


Bo i w jaki sposób w kraju, w którym na skutek smutnych okoliczności historycznych od prawie siedemdziesięciu lat, a już na pewno od roku 1968 prawie nie ma żydów, może być tylu antysemitów? I czy w ogóle antysemityzm bez semitów zawiera w sobie jakąkolwiek odrobinę logiki; czy nadal jeszcze może być antysemityzmem? No, chyba że uznamy za prawdopodobne owe listy polskich żydów, co jakiś czas produkowane, na których musi znależć się prawie każdy kto wspiął się na pewien szczebel życia publicznego. Jednak poza tym przypadkiem, jedynymi miejscami w Polsce (oprócz rzecz jasna obozów - muzeów zagłady) gdzie można spotkać większe liczby charakterystycznych starozakonnych są okolice Placu Grzybowskiego w Warszawie i krakowski Kazimierz. Najczęściej są to wycieczki z Izraela. Poruszają się zupełnie swobodnie, bez kordonu policji, nikt nie rzuca w nich kamieniami, a widok pejsatego przechodnia w jarmułce nie czyni  większego wrażenia niż kobieta w hidżabie czy zakonnik z różańcem u paska. Wydawałoby się, że antysemityzm należy umieścić w wygodnym enturażu skansenu i uznać nawet za chronione dziedzictwo narodowe, żeby można było na nim uczyć dziatwę szkolną negatywnej historii Polski, jak na owej legendarnej butelce, którą szlachta miała rozpijać chłopów. Śledząc doniesienia prasowe i pamiętając o tym jak głębokie są podziały między samymi żydami możnaby nawet przypuścić, że wszyscy antysemici wyjechali do Izraela, a u nas pełnią już tylko rolę figury retorycznej w słownych przepychankach nudnych politykierów, albo (o losie przewrotny!) że sami dziś zajęli w potocznej świadomości miejsce żydów, na których można ponarzekać i zwalić winę za wszystkie nieszczęścia od powstania świata.



W przedabolicyjnej Ameryce spór białych kończył się na grzbiecie pierwszego lepszego murzyna. U nas żyd do bicia ma zgoła inne znaczenie. Bo nikt nie bije dziś żyda, jak się nas usilnie próbuje przekonać, ale to sam żyd służy do okładania przeciwnika. Wystarczy mieć takiego zaprzyjażnionego przedstawiciela narodu wybranego, który publicznie oskarży kogo o antysemityzm i osoba ta jest już spalona w życiu społecznym.
 


No, ale dobrze. Rzadko zdarza się nam być świadkami napadu na ulicy, a przecież takie napady się zdarzają. Przypuśćmy więc teraz, że rzeczywiście jakiś lump poturbuje takiego biednego żyda na wspomnianym Kazimierzu lub obrzuci go wyzwiskami. Dla policji nie będzie to zwykły napad, ale napad na tle antysemickim. Idąc dalej tym tokiem rozumowania, skąd mógł się wziąść ten antysemityzm, jeśli nie z manifestowanych ostatnio zachwytów Dmowskim i rosnącej popularności idei narodowej? Nic to, że nasz przykładowy lump nie będzie miał najprawdopodobniej o jakichkolwiek narodowcach bladego pojęcia i że nawet w chwilach wytrzeżwienia marnie u niego będzie z rozeznaniem rzeczywistości, a więc i jakimś szczególnym stosunkiem do kwestii semickiej. Ale to będzie wystarczyło, aby - jeśli znajdzie się jeszcze jeden poszkodowany - niesemita, sprawę żyda potraktować priorytetowo, nadać jej rozgłos, przypomnieć że są równi i równiejsi, i kto do tych ostatnich należy. I zamiast komunikatu o tym, że zwykli ludzie spacerujący po ulicy nie mogą czuć się u nas bezpieczni, usłyszymy że bezpieczni nie mogą się czuć żydzi i że biją ich Polacy, jedyni w Europie entuzjaści Hitlera. To oczywiście dosyć, aby podjudzić nastroje społeczne. I w ten sposób antysemityzm, który wyginąłby naturalnie, sztucznie utrzymuje się przy życiu. A jak ambiwalentnie można definiować to zjawisko dowodzi przykład ze zdaniem, jakie zacytowałem na początku. "Tęsknię za Tobą, Żydzie" pojawiło się w kilku miejscach na murach w minionym roku. Czynni filosemici i ich konsyliarze z "Gazety Wyborczej" mieli nie lada kłopot z zakwalifikowaniem zjawiska. Ostatecznie doszli do wniosku, że taki krzyk dzikiej rozpaczy za narodem wybranym byłby do tego stopnia przeciwny naturze i nieprawdopodobny, iż malowanie tych haseł uznano za przejaw żydofobii. Swoją drogą, oznacza to, że jeśli w przyszłości ktoś powie: kocham Cię, Żydzie, a nie będzie miał wzajemności, sąd, na podstawie opinii cadyków z GW będzie mógł skazać go za antysemityzm.
 


Oczywiście wystarczyłoby stosować prawo równe wobec wszystkich. Potępiać wszelkie przejawy nienawiści, a nie tylko te skierowane przeciwko żydom czy innej wybranej nacji. Zlikwidować wszystkie bzdurne przepisy zabraniające dyskryminacji wybranych grup, które same w sobie są jaskrawie dyskryminujące i tworzą podział na lepszych i gorszych. No tak, ale czym wtedy zajęliby się anty-antysemici i im podobni? Jedno jest pewne. Dopóki istnieją ci ostatni antysemityzm będzie miał się dobrze. Prędzej doczekamy się jeszcze reżyserowanych napaści i aktorów udających poszkodowanych niż tego, że łowcy wszystkich możliwych "antysemityzmów" zrezygnują z tak dochodowego interesu.




 
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka