Również Niemcy mają wiele praktycznych, godnych uwagi przysłów. Jedno z nich mówi na przykład, ze cel uświęca środki. W przypadku polskich doświadczeń z tą nacją, może rodzić się pytanie, jaki cel skłania naród poetów i uczonych do nieustannego parcia na wschód i podejmowania działań, które następnie okrywają go hańbą i skutkują niepotrzebnymi stratami? Tak, wiem, w ostatnim ćwierćwieczu, kiedy Niemcy mogły już podjąć suwerenne działania, stały się wzorcową zachodnią demokracją. Jednak niektórzy Polacy, nie jest wykluczone że bezpodstawnie i nie całkiem sprawiedliwie, dopatrują się w nich nowej strategii. – Żeby podbić jakiś kraj nie potrzeba dziś armat, wystarczą same pieniądze – mówią.
Nie zmienił się oczywiście główny wektor niemieckiej współpracy gospodarczej. Niemcy z trudnych do zrozumienia przyczyn dalej upatrują swoich szans rozwoju w partnerstwie z Rosją. Jednak w tych dniach jesteśmy świadkami, jak polityka ta ponosi fiasko w konfrontacji z opartą na nagiej sile makiaweliczną grą o władzę. Dziwne, że literalnie nikt nie zwraca uwagi na fakt, iż jest jeszcze jeden ważny gracz w środkowowschodniej Europie, który pośrednio lub bezpośrednio wpływa na rozmaite wydarzenia.
Graczem tym są Żydzi. Tak wiem, że dla wielu jest to mega trudny temat. Żydzi w Europie są, ale jak(o)by ich nie było. W ostatnich dniach pojawiają się oni na czołówkach zachodnich gazet w kontekście wydarzeń we Francji i krajach skandynawskich, skąd podobno niektórzy, w sytuacji zagrożenia ze strony islamistów i szerzącego się rzekomo nacjonalizmu, zamierzają jednak emigrować.
Wizerunek Żydów, popularyzowany zapewne nie bez przyzwolenia przez tzw. postępowe media, jest jednostronny, gdyż pokazuje nację tę wyłącznie w roli ofiary, a przecież jest to tylko część prawdy, Żydzi bowiem są od co najmniej dwóch wieków aktywnymi uczestnikami polityki europejskiej i jej bezpośrednimi, bardzo skutecznymi kreatorami.
Sytuacja, której jesteśmy obecnie świadkami na Ukrainie, będąca zagrożeniem dla wszystkich Europejczyków bez wyjątku, wymaga wyjścia daleko poza stereotypowe zachowania. Być może już się tak dzieje w pewnym stopniu, o czym świadczy pełnienie przez Poroszenkę najwyższej funkcji w państwie ukraińskim. Nie jest jednak wykluczone, że mamy w tym przypadku formę gwarancji bezpieczeństwa dla realizowanych w tym państwie interesów przez kapitał żydowski.
Trudno zrozumieć dlaczego, tak jak w przypadku zagrożenia antysemityzmem, brakuje dziś mocnego w Europie głosu Żydów w obronie kruchego pokoju, wszak mamy do czynienia z nacją szczególnie doświadczoną przez wojnę. Tym bardziej, iż powszechnie znana jest waga ich opinii w takich, i nie tylko takich sprawach.
Dziwi milczenie nie tylko prominentnych autorytetów żydowskich, ale i organizacji o charakterze ponadnarodowym np. Europejskiego Parlamentu Żydowskiego, którym kieruje ukraiński oligarcha Ihor Kołomojski (przypomnę może, iż w ostatnich dwóch latach obradował w Krakowie zarówno EPŻ, jak i Kneset, nie są jednak znane publicznie żadne memoranda tych instytucji, które poświęcone byłyby kwestii utrzymania pokoju w naszej części kontynentu).
Zresztą Żydzi są obecni bardzo mocno po drugiej stronie płonącej granicy. Media publikują co jakiś czas zdjęcia ze spotkań kierownictwa rosyjskiej wspólnoty Chabad-Lubawicz z prezydentem Putinem. Dlaczego choćby stamtąd nie płyną słowa przestrogi przed powtórką z kataklizmu, jakim była II wojna światowa? Tymczasem pod osłoną gniewnych okrzyków, które dochodzą do nas z obu stron rosyjsko-ukraińskiej granicy, odbywa się realizacja konkretnych projektów biznesowych, jak choćby przejmowanie przez Wiaczesława Kantora, biznesowego internacjonała z Rosji i prezesa Europejskiego Kongresu Żydów, tarnowskich Zakładów Azotowych.
Biznes tak, ale i wojna tak?
Tylko prawda jest ciekawa.
Tego nie przeczytasz gdzie indziej. Ripostuję zwykle na zasadach symetrii.
Wszystkie umieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka