Znalazłem taki argument w dyskusji:
"Jeżeli premier Izraela chciał podkreślić obowiązująca w Polsce wolność słowa i wypowiedzi mógł to zrobić na 1000 innych sposobów. A tak to mamy prowokacje i wielka medialna gownoburze."
Odpowiedziałem więc genialnie:
"Nie mógł. Nie ma większej obrazy dla Polaka niż zarzut, że mógł pomagać Niemcom w mordowaniu Żydów. Jeżeli więc nasza cenzura nie ściga takich obelg, to znaczy, że nie ściga żadnych obelg.
I oto, nagle, co się okazało? Ułomność w zakresie logicznego myślenia może być źródłem nieporozumienia. Prawda że teraz, gdy już się to widzi, sprawa jest oczywista.... Jak śmiesznie by wyszło, gdyby N. powiedział, że w Polsce wolno mówić o Polakach nawet to, że nie nauczyli się jeszcze sprzątać w mieście po swoich psach. "