Kościół wojujący, to my, śpiący rycerze

Pewne ‘poruszenie’ w mediach i na blogach, rzekomo podobne do nawoływania do wypraw krzyżowych, czy pospolitego ruszenia sprzed wieków, wywołały słowa Ojca św. Benedykta XVI o tym, że w dzisiejszych czasach potrzebny jest nam Kościół wojujący (Ecclesia Militans).

Widzimy, jak zło chce dominować na świecie, i dlatego konieczne jest to, by podjąć walkę ze złem. Widzimy, jak zło postępuje na różne sposoby, okrutne, posługując się różnymi formami przemocy, ale także pod maską dobra, niszcząc w ten sposób fundamenty moralne społeczeństwa - mówił Benedykt XVI.

Dla mnie nie jest to ani nawoływanie nawet do pospolitego ruszenia, ani do wypraw krzyżowych. Jest to po prostu apel do powszechnego przebudzenia się ludzi wierzących na całym świecie, w Polsce też.

Walka ludzi wierzących, to nie jest walka zbrojna. Wojujący Kościół, to nie jest Kościół uzbrojony w kije bejsbolowe, czy armatki wodne.

Tam gdzie jest zło, a więc prawie wszędzie, w rządzie, w Sejmie, w Senacie, w bankach, w samorządach, w KRRiT, w mediach, itd., itd. mają być ludzie wierzący. Przecież jest nas więcej niż niewierzących, więc musimy być wszędzie na wszystkich frontach walki ze złem, na wszystkich frontach walki o dobro, uzbrojeni w Boże wsparcie, w Boże błogosławieństwo.

Nie wolno nam ludziom wierzącym odwracać się plecami do zła, plecami do życia. Nie wolno nam bez walki ustępować złoczyńcom spod znaku PO, PSL, SLD i RP. Jak można było dopuścić do władzy takich złoczyńców? Tylko nasza słabość, bierność i brak odpowiedzialności za losy Polski i Polaków, a nie ich siła, pozwala na wyniszczanie Polski.

Nie biorąc udziału w tej walce, pozwalamy na szerzenie zła.

Sama modlitwa i pokuta, to jeszcze za mało. To jest tylko przygotowanie do walki. To jest wypraszanie przebaczenia i wszelkich potrzebnych łask do walki ze złem. A walka wręcz ma polegać na tym, że naszymi ludźmi mamy zastępować, eliminować z życia politycznego, społecznego i kulturalnego wszelkich złoczyńców, złodziei i zdrajców.