waldreamer.n waldreamer.n
1459
BLOG

POŻEGNANIA: oscyloskop "katodowy"

waldreamer.n waldreamer.n Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 24

 Pierwszą lampe oscyloskopową, nadającą sie już do masowej produkcji, to chyba zmajstrował niejaki Zworykin na proczątku lat 1930-tych? A może i ktos inny, nieważne. Ale niewatpliwie od lat 1930-tych oscyloskop z taką lampą stał sie nieodłaczną częścią "umeblowania" każdej szanującej się pracowni elektronicznej, czy tez jakiejkolwiek innej, w której trzeba było robic pomiary przebiegów elektrycznych. I trwała taka sytuacja przez dobre trzy czwarte wieku....

A dzis ten niezmiernie zasłużony przyrząd "odchodzi do lamusa", a pewnie za jakis czas już odejdzie na dobre do muzeum.... Nie oscyloskop jako taki, broń Boże! Tylko własnie taki z lampą katodową. Wszędzie dzis panosza się techniki cyfrowe, oscyloskopami tez juz niepodzielnie zawładnęły. Nowych z lampą katodowa juz chyba w ogóle nie robią -- a jeśli jeszcze robią, to jest to zapewne tylko "produkcja niszowa", do jakichś bardzo specjalnych zastosowań.

O czym ja pisze "z łezką w oku", bo z takim oscyloskopami z lampą ja  byłem "za pan brat" przez większośc okresu mojej pracy zawodowej.

Jak robiłem pracę magisterska, to akurat w Polsce pojawił sie oscyloskop rodzimej produkcji o nazwie OSA. Piekne urządzenie! Ekran ta OSA miała bardzo duży, no i miała też liczne "bajery", jak na temte czasy. Ten egzemplarz, który sie pojawił w tej pracowni, w której swoja magisterke kleciłem, mial "wkładkę czterostrumieniową", co pozwalało na rónoczesna obserwacje aż czterech roznych przebiegów! Wtedy już oscyloskop "dwustrumieniowy" to była duza rzecz, a cztery kanały, to było już naprawde czyms nadzwyczajnym.

OSA była w całosci czy prawie w całosci jeszcze w technologii lampowej, wiec było to urzadzenie spore i cięzkie, że az hej!

Póżniej oscyloskopy zaczęły sie "kurczyć",  coraz wiecej lamp zastepowano tranzystorami -- w końcu tylko ta lampa oscyloskopowa pozostała jedną jedyną lampą w całym urzadzeniu. A nie mogła ona byc "za krótka", tak z minumum 30 cm długosci miec musiała (bo wiazki elektronów nie mozna było odchylac o zbyt duży kat, dokładnoiść by na tym ucierpiała). Wiec oscyloskopy robiły sie coraz "płaszczsze", tylko tych 30 cm nie dawało sie przeskoczyć.

Aż wreszcie niepodzielnie zapanowały te cyfrowe, te moga byc juz tak płaskie, jak monitor LCD... U mnie w pracy przed paru laty już przenieślismy kilka ostatnich "Tektronixów" z lampami na zaplecze, trzymamy je juz raczej tylko ze wzgledów sentymentalnych. Ja teraz opiekuje sie pracownia elektroniczna dla studentów fizyki, mamy cos koło dwudziestu stanowisk pomiarowych -- i wszystkie oscyloskopy cyfrowe, oczywiście, Tektronix 1012B lub 2012B. Z bajerami, porozumiewaja sie z PC-tem przez kabelek USB, i tak dalej. Na dobra sprawę, nie trzeba nawet patrzec na ekran, tylko sie oscylogram "sciaga" na PC-ta i się go juz tam obrabia.

Ale tych lampowych mi naprawde szkoda... Jeden taki, w swoim czasie bardzo drogi, na czestotliwosc do 400 MHz, specjalnie zamknąłem w bezpiecznym pokoiku, bo a nuż ktos by chciał sie pobawic i by zepsuł... Co prawda, nie za bardzo mam co do mierzenia w obszarze 400 MHz,. Ale sentyment jest zawsze sentymentem, nieprawdaż?

A taki cyfrowy, to w gruncie rzeczy jest takim szybkim przetwornikiem analogowo-cyfrowym, a cała reszta elektroniki, to juz "administacja", która "księguje",  co  ów przetwornik zmierzy i ewentualnie przerabia to na obraz na ekranie (choc nawet niekoniecznie). Ale, prawdę mówiąc, te dzisiejsze przetworniki AD to prawdziwe cacuszka! Jak ja zaczynałem swoje kontakty z elektroniką, to w ogóle nikt jeszcze sobie nie wyobrażal, że takie urzadzenia w ogóle powstaną. A dziś mamy juz "całkiem przecietne" przetworniki, które próbkuja sygnał napieciowy 100 milionów razy na sekundę. A te droższe, to jeszce wiele razy szybciej! Postęp, jaki nastapił w elektronice w ostatnim półwieczu, jest doprawdy niesamowity! 

 

Mój pierwszy kontakt z elektroniką, jeszcze w szkole podstawowej,  to było wybudowanie odbiornnika na jednej ruskiej lampie 2K2 (w sklepach z "brakami" były takie troszeczke tylko wadliwe za 5 zł). Na słuchawki był, bo ta lampa by głosnika nie "pociągnęła". Odbierał Waszawę I i to nawet, jak pojechałem na wakacje na wieś odległą o 300 km od Warszawy.  Antenę zrobiłem z 30 m drutu, no i musiał miec porządne "uziemienie" (miejscowi mówili na nie "uzieMNienie", choć to była Małopolska, a nie Kujawy). Dla mnie te lampy to były wtedy rzeczy zaiste fascynujące!

Chya więc z tamtych czasów pochodzi mój sentyment do lampe elektronowych w ogóle... No i chyba nie ja jeden mam takie uczucia w stosunku do nich... Barbie chyba też z takich?....

 

 

 

 

 

Jestem wkurzony na manipulantów, którzy ukrywaja Prawdę w nauce!

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (24)

Inne tematy w dziale Technologie