Elef.Parparim Elef.Parparim
163
BLOG

Różaniec do granic, czyli całkiem współczesne rozszczepienie niezintegrowane

Elef.Parparim Elef.Parparim Społeczeństwo Obserwuj notkę 13
Istnieje pewien mechanizm psychologiczny, na mocy którego ofiara staje się katem, czyli zamiast wykazywać się empatią wobec osób przeżywających podobne traumy, bardzo duża grupa osób krzywdzonych staje się sprawcami przemocy.
W przypadku Różańca do granic ten podły, symboliczny rewanż na bezbronnych, ostentacyjnie okazywana pogarda i oziębłość względem potrzebujących pomocy, mściwe odwracanie się do nich tyłem dotyczy wcześniejszych ofiar przemocy emocjonalnej.

Tylko jakiego rodzaju przemocy emocjonalnej doznały te starsze i młodsze osoby uczestniczące w Różańcu do granic? Okupacji czy historycznej rzezi dziadków w Katyniu lub na Wołyniu? Tych, którzy faktycznie i bezpośrednio doznali okropieństw ostatniej wojny, żyje przecież już niewielu. A może chodzi o uleganie symbolicznej przemocy, polegającej na oglądaniu rozpasania gierkowskich czerwonych elit, a może traumę spowodował cukier, mięcho i wóda na kartki za Jaruzela? Niemożliwy do zniesienia widok Tuska i Michnika? Wrak na ziemi smoleńskiej?
Co sprawia, że ci, którzy doznali tej rzekomej traumy, czują się rozjuszeni i sprowokowani, gdy gdzieś na dalekim horyzoncie pojawia się dzisiejsza, jak najbardziej realna ofiara? Dlaczego uważają, że taka sytuacja nie jest akceptowalna społecznie. Czy chodzi o to, że obserwując wcześniej zewnętrzną „siłę” i „moc” swojego sprawcy, „zamieniają” poczucie niewygodnej i wstydliwej bezsilności, i utraty kontroli na poczucie własnej władzy i omnipotencji? Czyżby dopiero wtedy zwiększa się ich poczucie bezpieczeństwa, schodzi z nich napięcie, lęk i wstyd, że zostało się skrzywdzonym? Dlaczego ta agresywna religijność jest przede wszystkim nasilona wobec osób słabszych, uciekających przed wojną? Czemu osoby uzbrojone w różańce stają się tak pobudzone, zmniejszają swoje zahamowania w okazywaniu agresji, budują wypaczone poglądy na temat sposobu rozwiązywania konfliktów, stają się znieczulone na przemoc, która lawinowo pojawia się w polskich miastach? Czy nie widzą paradoksu, że występując w roli ofiary, jak i sprawcy oraz stając się jednocześnie twórcą i tworzywem, robią z siebie złowieszcze pośmiewisko?


I am a Nasturtium What Flower Are You?  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo