Free Your Mind Free Your Mind
454
BLOG

Ostra biegunka

Free Your Mind Free Your Mind Polityka Obserwuj notkę 77

 

Nie ma już najmniejszych wątpliwości, że Ministerstwo Prawdy jest kompletnie zaskoczone tym, że atak na blogosferę odniósł odwrotny skutek od zamierzonego i zamiast doprowadzić do zamilknięcia „tchórzy”, wywołał nie tylko ich kontrofensywę, ale i konsolidację – co trzeba przyznać – ponad politycznymi podziałami. Jeśli bowiem blogerów traktuje się jak trolli, zaś esbeckie metody zastraszania, szantażowania i publicznego kompromitowania uznaje się za przejawy prawdziwego dziennikarstwa, to znaczy, że biegunka weszła w fazę końcową, po której będzie naprawdę wiele sprzątania i bardzo przykrego zapachu. Nic też dziwnego, że w biegunce te osoby, którym ona się przytrafiła, zachowują się histerycznie, rwą włosy z głowy, krzyczą, a najczęściej złorzeczą całemu światu. Oczywiście stawiają wtedy zwykle retoryczne i dramatyczne pytanie „dlaczego my?”, jednakże nie mają już ani czasu, ani siły, by dochodzić przyczyn choroby.

 

Przyczyny zaś są prozaiczne – niewłaściwe prowadzenie się. Mówiąc nieco mniej oględnie – służba w instytucjach preferujących propagandę, manipulację i dezinformację aniżeli rzetelność, uczciwość, krytycyzm i samokrytycyzm, powoduje, że się zapada na dość pospolite wyjałowienie intelektu, a nawet całego organizmu. Skutkiem ubocznym jest także to, że nie widzi się z czasem spraw podstawowych, nie tylko belki we własnym oku.

 

W chwilach próby, jak wiemy, różne agendy Ministerstwa Prawdy zachowują podziwu godną jednomyślność, tak więc W. Czuchnowski, mimo że nieraz Czerska z gazetą Krasowskiego toczyła śmiertelne, choć tak naprawdę iluzoryczne, boje, dołączył do mainstreamowej połajanki skierowanej przeciwko anonimowym tchórzom i zbiera w swoim tekście wiele kłamstw, które dla Czuchnowskiego z pewnością stanowią elementarne prawdy. Warto się więc przyjrzeć tym jego subtelnym sformułowaniom, ponieważ w chwilach próby wychodzą zamysły serc wielu :)

 

Kłamstwo nr 1:

W obronę Kataryny, której tożsamość niemal ujawnił "Dziennik", zaangażowali się inni anonimowcy.”

 

Pomijając już to określenie „anonimowcy”, przywołujące stare, dobre tradycje peerelowskich neologizmów, typu „bananowa młodzież”, to wydaje się, że w obronę kataryny zaangażowali się też dziennikarze podpisujący się imieniem i nazwiskiem oraz blogerzy podpisujący się imieniem i nazwiskiem, co łatwo sprawdzić choćby po dyskusji pod najsłynniejszym, niedawnym postem samej kataryny.

 

Kłamstwo nr 2:

Wspierają ich właściciele stron internetowych, którzy Katarynę i jej ukrytych za pseudonimami kolegów publikują w sieci.”

 

Blogerzy publikują sami. Już pomijam fakt, że blogi bywają agregowane w wielu miejscach naraz. Nie jest jednak tak, że ktokolwiek wysyła teksty do „właścicieli stron internetowych”, ci zaś „publikują”. Co do koleżeństwa, to trudno o nim mówić w inny niż metaforyczny sposób, skoro wielu blogerów nigdy nie widziało się na oczy, a zna się jedynie z dyskusji w blogosferze lub maili. Kłamstwo nr 2 sugeruje, że jest to jakaś grupa znajomych.

 

Kłamstwo nr 3:

Obie te grupy wyznają pogląd, że ukrywanie swojego nazwiska jest prawem autora - uczestnika debaty publicznej. A próba ujawnienia jego danych to zamach na demokrację i wolność słowa.”

 

To nie była próba. Dane faktycznie ujawniono.

 

Kłamstwo nr 4:

Ogólnodostępny internetowy blog jest takim samym środkiem masowego przekazu jak drukowana gazeta czy media elektroniczne.”

 

Blog – o ile nie jest sponsorowany przez Agorę S.A. (czy inny koncern), jak to bywa z komercyjnymi blogami na bloxie – różni się całkowicie od drukowanej gazety czy „mediów elektronicznych”. Po pierwsze tym, że nie ma na nim reklam, z których te mainstreamowe media czerpią swoje podstawowe zyski, po drugie nie jest wytwarzany przez sztab ludzi dostających za to niemałe pieniądze, po trzecie nie dysponuje żadną (poza komputerem i podpięciem do Sieci oraz poza mózgiem autora) infrastrukturą, po czwarte nie dysponuje żadnymi środkami dystrybucji, a po piąte, jego siła rażenia jest mikroskopijna w porównaniu z wielkimi kampaniami propagandowymi i promocyjnymi, które towarzyszą utrwalaniu pozycji rynkowej danego medium mainstreamowego. Tekst Czuchnowskiego nie tylko publikowany jest na zawalonym reklamami i rozmaitymi komercyjnymi tekstami portalu gazety.pl, ale i rozwożą go po miastach i wsiach w formie wydrukowanej (i też z mnóstwem reklam, a często i dodatkowych gadżetów, typu filmy) rozmaici dostarczyciele - tekst blogera jest dostępny wyłącznie wtedy, jeśli czytelnik wie, jak na post trafić, czyli wie, gdzie jest coś wartego przeczytania.

 

Ważniejsza jest rzecz inna. Jeśliby Czuchnowski, Krasowski, Michalski etc., że o „dziennikarzach śledczych” demaskujących katarynę nie wspomnę, mieli do dyspozycji jedynie blog, a nie stałaby za nimi oblężnicza machina medialna, to jestem pewien, że nie wytrzymaliby nawet tygodnia konkurencji w blogosferze, a po tygodniu nie zaglądałby na ich blogi pies z kulawą nogą.

 

Kłamstwo nr 5 (w oryginale podane w ramce):

W demokracji anonimowość uczestnika debaty publicznej nie jest żadną wartością i nie ma nic wspólnego z wolnością słowa. Jest tej wolności karykaturą. Wmawianie ludziom, że jest inaczej to robienie im wody z mózgu i psucie pojęcia o demokracji. Powinna o tym wiedzieć pani Kataryna, służbowo ponoć prezesująca fundacji mającej w nazwie "społeczeństwo obywatelskie".”

 

Czuchnowski, tak jak i wielu innych manipulatorów w tej całej akcji przeciw blogosferze, utożsamia pisanie pod pseudonimem z anonimowością. To utożsamienie (a ściślej ta ekwiwokacja) miałoby uzasadnienie, gdyby blogerzy każdorazowo (pisząc coraz to nowy tekst) zmieniali nicki, występowali pod różnymi, mylącymi potencjalnego czytelnika pseudonimami, czyli gdyby zabiegali o to, by nikt ich nie mógł w żaden sposób utożsamić. Tak działają przestępcy, którzy atakują ofiary z nagła i zyskują na tym, że są nieznani. Tak kradną kieszonkowcy lub złodzieje samochodów. Tak zachowują się też trolle, które, jak wiemy, potrafią po wielokroć zmieniać swoje nicki wyłącznie po to, by móc bluzgać lub puszczać pawie.

 

Blogerzy, ci którzy uważają się za poważnych publicystów, ci gremialnie czytani, jak kataryna, Aleksander Ścios, toyah, Rolex, Rekontra, michael... (wszystkich nie zdołam wymienić, to jasne), publikują w taki sposób, żeby nikt nie miał wątpliwości, kim są i jacy są. Trzeba by naprawdę wielkiego przygłupa, by po lekturze dziesiątek, a czasem i setek wpisów (lub komentarzy) danego blogera, nie umieć odkryć, czy jest to osoba wartościowa, czy nie, czy pisze mądrze, czy nie, czy manipuluje, czy stara się zachowywać w miarę bezstronnie itd. Nick blogera staje się więc z czasem zwyczajną marką, po której rozpoznaje się osobę, która pisze coś dobrego lub niedobrego. To zresztą jest podstawowe kryterium popularności sieciowych publicystów – i właściwie nie potrzeba żadnego innego. Jeśli komuś się teksty danego blogera podobają, to przychodzi i czyta. Jeśli nie – ignoruje danego publicystę.

 

W tym jednak wcześniejszym napomknięciu o trollach jest jeszcze drugie dno. Kto bowiem wpuścił na fora internetowe, fora gazetowe całą tę hałastrę, która nie tylko nie umie poprawnie pisać po polsku, ale i lży kogo popadnie? Czy na przestrzeni ostatnich 10 lat nie udało się wypracować takiej formuły moderowania stronami, by komentarze o charakterze śmieci nie widniały do publicznej wiadomości na onecie, gazecie.pl itd.? Dziennikarze odwołują się do wzorców angielskich czy francuskich, ale co zrobiły ich redakcje, by śmiecia na stronach informacyjnych nie było? A może ten śmieć, zwłaszcza w okresie kaczyzmu i obecnie w czasie trwającej wciąż prezydentury Kaczyńskiego, był tymże redakcjom na rękę? Czy przez ostatnie lata toczono jakąś wojnę z trollami? Nie przypominam sobie. Natomiast z blogerami wybucha co jakiś czas, a ostatnio weszła w fazę bezpośredniego ostrzału, jak wiemy. Co do śmiecia w mediach, to jest jeszcze kwestia tego, co same agendy Ministerstwa Prawdy zamieszczają na swoich stronach, co czasami trudno nazwać rzetelną informacją czy uczciwym komentarzem oraz kwestia tego, że śmieć wydawany przez Urbana i jemu podobnych nigdy tak nie przeszkadzał „bohaterskim dziennikarzom”, jak śmieciarska blogosfera, ale to osobna sprawa.

 

Oczywiście może tu dochodzić jeszcze jeden powód tej charakterystycznej podejrzliwości Czuchnowskiego et consortes, mogą oni bowiem sądzić, że to „koledzy z pracy” lub z innych redakcji wcielili się w blogerów i robią sobie jaja na całego z poważnego i odpowiedzialnego środowiska. Spieszę zapewnić, że nie. Jestem pewien, że nie. Gdyby zaś tak było, to by takie zjawisko świadczyło, że z polskim dziennikarstwem nie jest tak źle, a tymczasem, jak wiemy z lektury większości ukazujących się tytułów, jest po prostu katastrofalnie. Zresztą ze świecą szukać tekstów w prasie, które stylistycznie przypominałyby posty najlepszych blogerów (no chyba że są to przedruki z blogów) – na ogół spotyka się teksty miałkie, takie właśnie jak Czuchnowskiego czy Michalskiego, pisane na kolanie, stronnicze i płytkie jak brodzik dziecięcy. Można by na tym tle wyróżnić Krasowskiego, gdyby nie fakt, że on każdorazowo w swoich esejach daje znać czytelnikowi, że jest boski, co na dłuższą metę bywa dość nieznośne.

 

Najzabawniejsze jednak jest to, że blog, mimo że ma tak małą siłę rażenia, wywołuje u dziennikarzy walczących z blogerami tak wielką i wściekłą furię. Oni zresztą nazywają to walką w obronie demokracji, walką z nieodpowiedzialnością itd., ale już z samej tej furii wynika, że popularność blogerów jest dla nich nie do zniesienia. Jakże to jacyś ludzie bez twarzy, bez imienia i nazwiska są czytywani, a „liderzy opinii” biorący za to swoje liderowanie ciężki pieniądz, są ignorowani? Nawiasem mówiąc, ci walczący z blogerami dziennikarze chyba naprawdę w swej tępocie sądzą, że blogowaniem w naszym kraju zajmują się – nie wiem – gimnazjaliści, licealiści, a może studenci polonistyki (oczywiście schylam tu głowę przed zdolnymi blogerami w młodzieńczym wieku – no offence guys) – nie zaś ludzie, od których owi dziennikarze mogliby pobierać lekcje ze stylistyki tekstu.

 

Kłamstwo nr 6:

W demokracji odwaga cywilna wymaga, by własne poglądy i opinie wygłaszać z otwartą przyłbicą. To podstawowy warunek wiarygodności i szacunku, którego tak domagają się ukryci za pseudonimami blogerzy.”

 

Ja osobiście na żaden szacunek u Czuchnowskiego nie chciałbym sobie zapracować, uważając go za dziennikarza nierzetelnego, nieuczciwego, stronniczego etc. - toteż strzeż mnie, Panie Boże, przed szacunkiem ze strony takich ludzi! - a wbrew temu, co on tu powyżej wygłasza, podstawowym warunkiem wiarygodności (i ewentualnego szacunku) jest po prostu uczciwość w tym, co się pisze oraz otwartość na dyskusję wokół tego, co się robi. Z tego też powodu blogerzy już teraz wyrastają na osoby większego zaufania publicznego aniżeli dziennikarze. Ci ostatni zresztą sami sobie na to zapracowali przez ostatnie 20 lat (nie tylko przy Czerskiej). Ci pierwsi zapracowali sobie na to, nie mając ani odrobiny tego medialnego wsparcia, które mają zawodowi dziennikarze – zapracowali sobie, rezygnując z ujawnienia, kim są zawodowo, jakie mają „zaplecze”, kogo znają i w jakich środowiskach są znani etc.

 

A co do szacunku, to chcę go wyrazić w stosunku do mojego ideowego przeciwnika, prof. W. Sadurskiego, który swego czasu szedł na udry z kataryną i innymi blogerami (także ze mną), ale – po latach świetlnych :) - poszedł po rozum do głowy i – mimo że redakcja gazety Krasowskiego chciała go wykorzystać instrumentalnie w walce z blogerami – nie tylko nie znalazł się po stronie tych, co tę walkę na nowo wzniecili, ale i stanął w obronie kataryny, zarówno w chwili bezczelnego ataku ze strony K. Czumy, jak i jeszcze bezczelniejszego ataku ze strony redakcji „Dziennika”. Muszę też przyznać, że postawa tych lewicowych blogerów, którzy potraktowali akcję z ujawnianiem danych kataryny za bezprawie, także mnie ucieszyła. Szacunek. Cieszyć też powinna reakcja redakcji s24 (może nie tak stanowcza, jakby mogła być, ale lepsze coś niż nic), ponieważ, co również warto dodać, ani „GW”, ani „Dziennikowi” nie udało się dotąd stworzyć portalu publicystycznego (blox w większości to przecież nie żadna publicystyka, tylko pitolenie), który przyciągałby tylu ludzi z różnych myślących środowisk, co s24. Wprawdzie, gdyby redakcja s24 nie spaprała wcześniej roboty, to „anonimowych rycerzy” oraz nieanomimowych samurajów byłoby tu więcej, ale jeszcze może i Janke po rozum do głowy pójdzie.

 

Natomiast Krasowskiemu i jego żałosnym kolegom rzekłbym tak: jak już Panów zwolnią po totalnym upadku Waszej gazety, to wtedy szczególnie wspomnimy te dni, kiedy pokazaliście Waszą klasę i jak pyszniliście się tym, co się Wam udało zrobić i tym, że innym ludziom piszącym z wolnej ręki też możecie zagrozić, jak będzie potrzeba. Wspomnimy tę historię właśnie, gdy będziecie słabi, czyli kiedy nie będzie Was osłaniać wielka machina, której nawet sami nie wznieśliście, tylko w której Was po prostu najęto do brudnej roboty.

 

http://wyborcza.pl/1,75968,6644164,Smutna_sprawa_Kataryny.html

fymreport.polis2008.pl 65,2 MB 88 MB FYM blog legendarne dialogi piwniczne ludzi zapiwniczonych w Irlandii 2 yurigagarin@op.pl (before you read me you gotta learn how to see me) free your mind and the rest will follow, be colorblind, don't be so shallow "bot, który się postom nie kłania" [Docent Stopczyk] "FYM, to wesoły emeryt, który już nic, ale to absolutnie nic nie musi już robić" [partyzant] "Bot FYM, tak jak kilka innych botów namierza posty i wpisy "z układu" i daje im odpór" [falstafik] "Czy robi to w nocy? W takim razie – kiedy śpi? Bo jeśli FYM od rana do późnej nocy non-stop tkwi przy komputerze, a w godzinach ciszy nocnej zapewne przygotowuje sobie kolejne wpisy, to kiedy na przykład spożywa strawę?" [Sadurski] "Ale teraz zadam Sadurskiemu pytanie: Załóżmy, że "wyśledzi" pan w przyszłości jeszcze kilku FYM-ów, a któryś odpowie prostolinijnie, że jest inwalidą i jedyną jego radością (z przyczyn wiadomych) jest pisanie w S24, to czy pan będzie domagał się dowodów,czy uwierzy na słowo?" [osa 1230] "Zagrożenia dla pluralizmu w ramach Salonu widzę w tym, że niektórzy blogerzy - w tym właśnie FYM - wypraszają ludzi, z którymi się nie zgadzają. A zatem dojdzie do "bałkanizacji" Salonu: każdy będzie otoczony swoją grupką zwolennikow, ale nie będzie realnej dyskusji w ramach poszczególnych blogów. Myślę, że nie daję przykładu takiego wykluczania." [Sadurski] "Już nawet nie warto tego bełkotu czytać, spod jednego buta i z jednego biura. Na fanatyków i pałkarzy lekarstwa nie ma."[Igła] "FYM już kupił S24 swoim pisaniem, jest teraz jego twarzą. Po okresie Galby i katatyny nastąpił czas dziennikarzy "Gazety Polskiej". Ten przechył i stalinopodobne teorie spiskowe, jakie się wylewają z jego bloga oraz innych mu podpbnych - przyciągają do Salonu nastepnych i następnych. Tu już od dawna nie zależy nikomu na rzetelności i klasie pisania - lecz na tym, aby było klikanie, aby było głośno i kontrowejsyjnie. Promowanie takich ludzi jak FYM i Paliwoda - jest całkowicie jednoznaczne."[Azrael] "Ale jaki jest problem?"[Kwaśniewski] kwestia archiwów IPN-u Janke: "Nigdy nie mówiliście o pełnym otwarciu?" Komorowski: Co to znaczy otwarcie?" "Trudno zrozumieć, jak można ogłupić społeczeństwo. Dlaczego tylu ludzi ośmiela się nazywać zdrajcą Wojciecha Jaruzelskiego. (Edmund Twardowski, Warszawa) " [tzw. listy czytelników do "Trybuny"] "Z przykrością stwierdzam, że prezydent nie przedstawił żadnych propozycji ws. służby zdrowia" [Tusk] "Niewidzialna ręka rynku, jak sama nazwa wskazuje, jest ślepa." [ekspert w radiowej audycji prowadzonej przez R. Bugaja] "Mamy otwarte granice, miejmy też otwarte umysły. Jasna Góra horyzontów rządowi i parlamentarzystom nie rozszerzy. (S. Barbarska, woj. wielkopolskie) " [tzw. czytelniczka "Trybuny"]

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka