Regularne chodzenie do kościoła to dla wielu ludzi czysty masochizm. Miałem kiedyś znajomą, która wspomniała mimochodem: „no ja po prostu nie mogę wytrzymać na Mszy, bo tam cały czas gadanie o chwaleniu Boga”. Kiedy dziś wspominam ten dzień, mam ochotę zapytać papieża Telesfora spoglądającego na mnie z zadumą z kartki książki, czemu jako namiestnik Chrystusa nie uwolnił chrześcijan od tego przykrego obowiązku.
Bo to przecież absurd żądać od wierzących, aby oddawali cześć Bogu w wyznaczonym miejscu, skoro Stwórca jest wszędzie.
Bo to przecież absurd żądać od wierzących, żeby robili to akurat w niedzielę, a nie na przykład w poniedziałek. W końcu Bóg nie pośle do piekła katolika, który chodził tylko na Msze poniedziałkowe.
A już zupełnie przekroczyło granice absurdu zmuszanie wiernych, aby wypełniali mszalny obowiązek w czasach prześladowań! W mieście i okolicach pełno Rzymian gotowych zabić każdego nieprawowiernego poganina, trudno się spodziewać, żeby żaden z nich nie zauważył wianuszka ludzi gromadzących się w jakimś miejscu…
Ale skąd pewność, że chrześcijan trzeba było w ogóle do uczestnictwa we Mszy zmuszać?
Różnica między ówczesnymi a współczesnymi chrześcijanami polega na tym, że ci pierwsi rozpaczali, kiedy nie mogli wziąć udziału we Mszy, natomiast ci drudzy rozpaczają, kiedy mają w niej uczestniczyć. Telesfor wiedział, co robi, kiedy ustanawiał niedzielę jako dzień obchodzenia największego święta chrześcijan – Wielkanocy. Rozumiał też, po co mnożyć we Mszy „gadanie o chwaleniu Boga” poprzez wprowadzenie do niej hymnu „Chwała na wysokości Bogu”.
Bo właśnie ze względu na prześladowania (a nie pomimo ich!) chrześcijanie musieli mieć wyznaczony określony dzień spotkań, żeby w razie urwania się kontaktu wiedziano, gdzie i kiedy należy się zebrać. Bo właśnie ze względu na prześladowania (a nie pomimo ich!) chrześcijanie cieszyli się, że mogą u Kogoś Silnego znaleźć pomoc w trudnych czasach. „Gadanie o chwaleniu Boga” nie zaczęło się od zachcianki księży, ale od potrzeb wierzących, którzy chcieli Mu dziękować za każdy dzień życia, zdrowia i wolności. Oni bez trudu „wytrzymywali” na Mszy – więcej – po Mszy byli w stanie wytrzymać prześladowania.
Św. Telesfor zginął śmiercią męczeńską po 11 latach pontyfikatu.
Janusz Roszkiewicz
Fronda Młodych
Inne tematy w dziale Kultura