Mirosław Gilarski Mirosław Gilarski
820
BLOG

Jestem z pokolenia, które dorastało w okresie Solidarności

Mirosław Gilarski Mirosław Gilarski Polityka Obserwuj notkę 0

Jakub Bartłomiejski rozmawia z Mirosławem Gilarskim, byłym wiceprezesem PiS w Krakowie, obecnie radnym niezależnym

J.B. 6 grudnia został pan wykluczony z klubu PiS w Radzie Miasta i usunięty z partii. Dlaczego św. Mikołaj przyniósł panu w tym roku rózgę?

M.G. Niestety trudno mi traktować to co się wydarzyło w tak lekki sposób. Z Prawem i Sprawiedliwością byłem związany od samego początku istnienia tej partii. W budowę jej struktur i programu włożyłem sporo pracy. Niestety, bezpardonowo usunięto mnie z niej bez możliwości jakiejkolwiek obrony i bez podania zarzutów. Nie mogłem się też odwołać, gdyż nie dostałem tej decyzji na piśmie.

Podpisał się pan pod listem otwartym krytykującym władze partii. Po czymś takim chyba było pewne, że jego sygnatariusze poniosą konsekwencje.

Nie można było nie wystąpić w obronie bezpodstawnie wyrzucanych z partii kolegów. Zbyszek Ziobro to polityk, który jest ikoną PiS, człowiek dzięki któremu tej partii udało się w 2005 roku wygrać wybory. W regionie krakowskim to cały czas najbardziej popularny z polityków. Jeżeli taka osoba, po przegranych wyborach chce rozliczyć nieudaną kampanię wyborczą i wyciągnąć z niej wnioski na przyszłość to jest to działanie jak najbardziej prawidłowe. Po przesileniu, a takim zawsze jest kampania wyborcza, powinien nastąpić okres reorganizacji. W grupach dobrze zarządzanych, w takich momentach, lider wręcz zachęca do oddolnych inicjatyw widząc w tym twórczy potencjał. Niestety w PiS brutalnie stłumiono wszelkie próby reform. Takie działanie to poważny błąd w zarządzaniu. Dodać należy, że wynik wyborczy PiS w Krakowie pozostawiał wiele do życzenia. Partia uzyskała o ponad 36 tysięcy głosów mniej niż cztery lata temu, a lider listy, pan Andrzej Duda, zdobywając zaledwie 79 tysięcy głosów, nie uzyskał nawet połowy tej ilości, jaką miał w 2007 roku Zbyszek Ziobro, którego poparło ponad 164 tysięcy osób.

Dlatego postanowił Pan wraz z innymi radnymi, że łaskawie pozwolicie się wyrzucić. Tak to odbieram, bo przecież można było wyrazić swój sprzeciw bez całej medialnej wrzawy.

Komunikacja wewnątrz partii praktycznie przestała funkcjonować. Gdyby była możliwa „droga wewnętrzna” na pewno byśmy z niej skorzystali. Wynika to z istoty konfliktu, którym jest ostra rywalizacja międzypokoleniowa. Młodsi są blokowani przez starszych. W tym właśnie upatruję prawdziwych przyczyn usunięcia z partii Ziobry, Kurskiego, Mularczyka i wielu innych. Prawo i Sprawiedliwość przegrało kolejne wybory, zmniejszając swój polityczny stan posiadania. Starsi politycy, zamiast mocniej pracować na lepszy wyborczy wynik eliminują konkurentów ze średniego i młodszego pokolenia. To dla nich o wiele łatwiejsze, ale partii poważnie szkodzi.

Czyli konflikt, który narastał wokół Pana osoby też miał podłoże pokoleniowe. Kilka tygodni temu odwołano pana z funkcji wiceszefa klubu PiS, jak to argumentowano?

Do dzisiaj nie poznałem powodu mojego odwołania, które odbyło się pod moją nieobecność. Jednak wypychanie mnie z partii rozpoczęło się zaraz po wyborach samorządowych w 2010 roku. Uzyskałem bardzo duże poparcie, prawie 5 tys. osób zaufało mi. Zebrałem ponownie ponad tysiąc głosów więcej w swoim okręgu niż startujący w nim również prof. Jacek Majchrowski. Pełniłem funkcję zastępcy szefa okręgu PiS w Krakowie. Występowałem w obronie terenów zielonych, rozbudowy komunikacji miejskiej, w sprawie szkół, przedszkoli, żłobków, działałem na polu sportowym i kontaktów z Polakami na Wschodzie... to wszystko widocznie spowodowało, że stałem się zagrożeniem dla polityków starszego pokolenia. Prawdopodobnie uznali, że mogę być liczącym się konkurentem w wyborach parlamentarnych 2011 i postanowiono mnie wypchnąć z partii.

Co konkretnie zrobiono?

Pretekstem było glosowanie nad udzieleniem prezydentowi absolutorium za wykonanie zeszłorocznego budżetu. W tego typu głosowaniach zwykle obowiązuje dyscyplina klubowa. Podczas drugiego z głosowań miałem awarię sprzętu elektronicznego i na tablicy zamiast „wstrzymał się” wyświetlił się napis „obecny”. W kontekście głosowania rzecz zupełnie nieistotna. Jednak kilka dni później, powołano komisję dyscyplinarną w celu zbadania złamania dyscypliny klubowej. Nie czekając na moje wyjaśnienia i rozstrzygnięcie komisji radny Kosior napisał donos na mnie do szefa Okręgu, posła Adamczyka. Wydał przy tym już na mnie wyrok „skazujący”, twierdząc że ewidentnie złamałem dyscyplinę klubową. Pismo to stało się pretekstem umożliwiającym przesunięcie mnie na odległe miejsce na liście wyborczej. Natomiast miejsce 6, które przysługiwało mi jako wiceprzewodniczącemu PiS w Krakowie zajął autor donosu. Komisja dyscyplinarna po raz pierwszy zebrała się dopiero po wyborach i wynik jej ustaleń był dla mnie korzystny.

Dlaczego się pan nie bronił, dlaczego posłowie się na to zgodzili?

Broniłem się i wyjaśniałem, jednak nikt nie chciał słuchać moich wyjaśnień, gdyż „wola polityczna” była taka, abym startował z jak najniższej pozycji. Radny Kosior, przy całym szacunku dla jego zasług jako działacza Akcji Katolickiej, nie miał najmniejszych szans aby uzyskać mandat i zagrozić powtórnej elekcji posłów. Nawet 6 miejsce na liście nie było w stanie mu w tym pomóc. Obecnie radny Kosior, został szefem klubu przy akceptacji i poparciu posła Adamczyka i Terleckiego. Trudno tego nie traktować inaczej jak tylko jako nagrodę za bezpodstawny donos, który pozwolił sprawne wyeliminować mnie z gry o mandat.

To atak starszyzny na średnie pokolenie?

W dodatku nie pierwszy. W poprzedniej kadencji Rady Miasta w taki lub podobny sposób wypychano z partii i klubu m.in. Krzysztofa Sułowskiego, Dariusza Olszówkę czy Jakuba Batora. Również wtedy tzw. „materiały dowodowe” gromadził pan Kosior. Jak widać ma w tym doświadczenie.

Taki mechanizm zadziałał też na poziomie centralnym w stosunku do Zbyszka Ziobry i reszty ziobrystów. Starsi czują się zagrożeni i bronią w ten sposób swoich wpływów w partii. Oczywiście jest to fatalne w skutkach dla poziomu życia politycznego w Polsce. Młodsze pokolenia są dużo lepiej wykształcone, lepiej rozumieją współczesny świat, maja lepszy kontakt poprzez media z wyborcami. Polityka uprawiana przez czterdziestolatków jest pragmatyczna i skuteczna, podczas gdy polityka w wydaniu sześćdziesięciolatków, a mniej więcej taka jest średnia wieku w klubie radnych PiS, to już w zasadzie tylko bazowanie na społecznych emocjach.

Warto jest się buntować?

Na bilans zysków i strat o wiele za wcześnie. Jednak już dziś mogę powiedzieć, że warto nie dać sobą manipulować, warto walczyć o swoje i przede wszystkim warto nie dać sobie łamać kręgosłupa moralnego. Chciano byśmy biernie patrzyli jak władze partii poniżają polityków, którzy chcieli ją zreformować. Chciano byśmy na żądanie odwrócili się od naszych kolegów. Może takie zachowanie to standard w pokoleniu wychowanym w PRL-u, ale dla mnie, duch „homo sovieticus” jest już obcy. Jestem z pokolenia, które dorastało w latach 80`. Gdy kończył się komunizm, ja kończyłem 18 lat. Dlatego jest mi tak bliskie pojęcie solidarności, tej zwykłej, międzyludzkiej, pisanej przez małe „s”.

Co pan teraz planuje? Według corocznych rankingów Gazety Krakowskiej za każdym razem był Pan w pierwszej trójce najlepszych krakowskich radnych. Czy będąc poza partią można dalej skutecznie pracować dla miasta?

Ostatnio Rada Miasta stała się bardzo upolityczniona. Wielu inicjatyw nie mogłem zrealizować, a przyczyną tego był ostry konflikt pomiędzy głównymi partiami. Niestety, Kraków stoi na krawędzi bankructwa i w mojej opinii jest fatalnie zarządzany. Wymaga to poważnych i gruntownych zmian. Od kilku lat głośno o tym mówiłem, alarmowałem. Można sięgnąć do moich artykułów z lat poprzednich - Jak PO z prezydentem Majchrowskim miasto zadłużyli lub Na złość prezydentowi odmrożą sobie uszy. Niestety moje ostrzeżenia bagatelizowano. Dziś gdy widmo katastrofy finansowej jest bliższe niżby mogło się wielu wydawać, musimy jako radni wymóc na prezydencie zmianę sposobu zarządzania miastem. Mam w tej dziedzinie dość istotne propozycje. Częściowo zawarłem je w programie, z którym PiS szedł do wyborów samorządowych w 2010 roku. Byłem autorem najważniejszego rozdziału, dotyczącego właśnie zarządzania miastem. Mam też doświadczenie zdobyte w komisjach rewizyjnej i budżetowej. Teraz sprawy partyjne muszą odejść na plan dalszy. Miasto jest najważniejsze.

Dziękuję za rozmowę.



 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka