Grudeq Grudeq
2079
BLOG

Wyborca - polityk. Partner czy lokaj?

Grudeq Grudeq Polityka Obserwuj notkę 51

 

Chociaż dzisiaj właściwie należało by ogłosić w związku z informacją o podsłuchiwaniu przez ABW ŚP Pana Prezydenta Rzeczypospolitej Lecha Kaczyńskiego koniec demokracji w Polsce, to jednak wrócę do polemiki z Rosemannem w kwestii związków między politykami i wyborcami. Związków tych jest cała masa. Nas w każdym bądź razie winny interesować dwa podstawowe związki: ten w którym wyborcy dają mandat politykom do sprawowania rządzenia, i ten zdecydowanie szerszy związek, w którym politycy sprawując władze, wpływają na swoich wyborców. Ponieważ według mnie nie do ustalenia jest, który związek jest pierwotny a który wtórny, i to zależy wyłącznie od przyjętej filozofii życia i można sobie wyobrazić zarówno taką sytuację, jak to jacyś nasi praszczurowie sami z własnej woli wybrali sobie najbystrzejszych do decydowania kiedy i gdzie idziemy na polowanie, jak i też sytuację w której, ten który miał najlepszy wyniki na polowaniach w pewnym momencie narzucił swoją wolę innym współplemieńcom. Mimo tego trudno jest zakwestionować istnienie takiego związku, czy może jeszcze lepiej użyć tu nazwy węzła.
 
Ponieważ żyjemy w czasach konsumentów to na większość związków patrzymy w charakterze, my konsumenci i oni, którzy także przecież w  swoim interesie (bo im się za to płaci) nasze potrzeby spełniają. Nawet w urzędach odchodzi się od nawy „petenta” na rzecz „interesanta” co by przekonać społeczeństwo, że urząd jest do spełniania woli obywatela, a nie do realizacji prawa. Jeżeli wychodzi się z takiego założenie, to nie dziwne jest, że szanowny Rosemann sięga po myśl – tabakiera jest dla nosa, nie odwrotnie, równocześnie sprawnym manewrem okrążającym kwestionuje słowa „Nie pytaj się co Twój kraj może zrobić dla ciebie, spytaj się co Ty możesz zrobić dla swojego kraju” bo przecież cokolwiek robimy, robimy tylko dla siebie i z myślą o sobie i tym samym zamyka w okrążeniu naszą myśl, że nie tylko politycy powinni ponosić odpowiedzialność za politykę, ale także wyborcy i ich także – wyborców -  trzeba wychowywać i egzaminować z rządzenia państwem.
 
Związek polityka – wyborcy, w którym dominujący jest wyborca, można nazwać związkiem lokajskim. Znać można dwa rodzaje takiego związku: związek grzeczny, gdzie wyborca swoje oczekiwania pod adresem polityka formułuje w ten sposób: szanowny polityku, czy będziesz tak uprzejmy wprowadzić mi gospodarkę wolnorynkową? Panie polityku (z sugestią w głosie) czy nie uważa pan, że powinniśmy zabrać zasiłki dla bezrobotnych? Och panie polityku, doprowadźmy te reformy do końca. Dla równowagi jest też związek niegrzeczny w którym wyborca swoje oczekiwania formułuje zdecydowanie inaczej: Te! Polityk! Ho no tu i zrób drogi. No co jest. Do roboty.. reformować… tudzież po prostu w wersji najcięższej argumentem pięści wymaga na polityku spełnienia jego oczekiwań.
 
Aby taki związek polityczny lokajski zaistniał, wyborca musi być przekonany o swojej wszechwiedzy i wszechznajomości rzeczy związanych z polityką, musi także umieć pogardzać politykami czyli lokajami, musi wreszcie mieć poczucie siły, że jak lokaj nie spełni jego oczekiwań, to będzie potrafił go wyrzucić i zatrudnić nowego. Wreszcie też polityk musi umieć pogodzić się z tym, że będzie lokajem i będzie wysłuchiwał pretensji „państwa” – Janie, ta kawa dzisiaj była niesmaczna – przecież zawsze taką podawałem droga Pani – ale dzisiaj jednak była niesmaczna, zwalniam Cię bez żalu.
 
W III RP zostały spełnione wszystkie przesłanki do tego. Szanowny Rosemann po lekturze gazet codziennych, dzienników urzędowych, audycie wiadomości telewizyjnych krajowych i zagranicznych plus jego wiedza wyniesiona z własnego doświadczenia życiowego dysponuje odpowiednią wiedzą i znajomością rzeczy, lepszą od nie jednego polityka. Uczciwie twierdzi, że politycy mają się do niego dostosować i do jego oczekiwań. Wreszcie jako dysponent swojego głosu wyborczego, może zdecydować jakiego lokaja chce mieć na służbie. Nie na darmo powiedzeniem jakie najszybciej weszło wraz ze zmianą roku 1989 było „nasz klient nasz pan”. Sytuację też ujawniają nasi politycy, którzy w większości i boją się społeczeństwa i gardzą tym społeczeństwem. Wiedząc doskonale, że społeczeństwo w swym przekonaniu o lepszości nie dojrzy tego jakie oni sobie tam interesy za plecami „państwa” przeprowadzają.
 
I otóż moim marzeniem nie jest stosunek lokajski, ale partnerski w relacjach polityk – wyborca. Żeby taki stosunek zbudować potrzebne są trzy rzeczy: równość stron, zaufanie między nimi, znajomość rzeczy po stronie polityka i gotowość do zapłaty po stronie wyborcy. Równość stron, co by relacje nie zeszły na poziom lokajski – w którym górą będzie społeczeństwo, albo politycy. Zaufanie między nimi, to znaczy uznanie, że politycy prowadzą sprawy państwa w zgodzie z jego interesami, a obywatele nie są idiotami, którzy raz chcą tego, a raz czegoś innego. Trzecia rzecz wymaga tylko sprecyzowania po stronie wyborców – gotowość do zapłaty – to znaczy, że wyborcy widzą, że ich polityk wykonał dobrą robotą i głosują na niego w kolejnych wyborach, a nie uciekają ze swoimi preferencjami wyborczymi.
W III RP żadnej z tych rzeczy nie mamy spełnionych.
 
Szanowny Rosemann wie lepiej od polityków. Zaufania do nich nie ma za grosz, to przecież pijacy, i złodzieje.. bo każdy pijak to złodziej. Dyscyplina i karność od razu mu się kojarzy z totalitaryzmem i z głupotą. A czego Rosemann chce? O tu niezbadane są wyroki i chęci. Raz będzie to IV RP, raz zmodernizowana III RP, raz neo II RP.. Rosemann przede wszystkim chce aby było dobrze.
 
A więc Rosemann chce nam zbudować dom. Najął już budowlańca. Rosemann inwestor rzecz jasna wie lepiej, więc on tylko budowlańca oprowadza. Tu pan zrobi tak. Tu pan machnie to. Tam się rurkę taką wrzuci. Tutaj taki półokrąg jak u szwagra. No to wszystko jasne, to bierz się pan do roboty. Co chwila rzecz jasna Rosemann - inwestor będzie doglądał pracy swojego budowlańca – bo przecież trzeba patrzeć czy nie lezie budowlaniec w szkodę.. czy realizuje wytyczne, czy nie popija gdzieś po wcześniejszym fajrancie.. Inwestora rzecz jasna nie interesują takie rzeczy jak to czy dostarczył dobrych materiałów budowlańcowi, czy dał mu dobry plan, czy przewidział pojawienie się vis maior. Nie Rosemanna to nie interesuje. On płaci. On wymaga. On wie, że to się buduje tyle, że to się robi tak.. skąd to wie? Zbudował jakiś dom? Nie, po prostu ma wiedzę. A jak się budowlańcowi nie podoba on jako inwestor – to drogi budowlaniec może budowę opuścić, po rozliczeniu z materiałów, a Rosemann znajdzie następnego, albo w ogóle zrezygnuje z budowy.
 
Mi się marzy inny budowlaniec. Z którym sobie na początku porozmawiam. Wypytam co już zbudował, jak zbudował, według jakich planów. Później powiem mu co ja chcę – przy czym zaznaczę jakie mam środki, że nie za bardzo znam się na budowach i nie mam zbytnio też czasu, jakie mam potrzeby, ile pieniędzy w danym etapie robót mogę dać. Przejdę się z nim, pokonsultuje. Oczywiście jak prace ruszą to też będę doglądał. Ale bez przesady, że jak zobaczę chłopaków na fajrancie to zaraz zacznę krzyczeć, tak że nie zauważę, nawet że piją piwko bo właśnie skończyli dach kłaść – bo po prostu mam zaufanie do swoich ludzi.
 
Wyborca wie lepiej niż polityk. Skoro wyborca wie lepiej niż polityk, to czemu jego geniusz wiedzy publicznej nie przekłada się na geniusz w innych dziedzinach. Skoro zna się na zarządzaniu państwem, to również dobrze może znać się na medycynie, prawie, budowie, projektowaniu rozkładów jazdy etc. W takim razie po co zatrudniać lekarzy, prawników, inżynierów, inżynierów ruchu. Polski wyborca wie lepiej. Wie lepiej, bo wie.
W naszym kodeksie cywilnym jest art. 387 – wywodzący się z rzymskiej paremii, iż impossibillium nulla obligatio est – umowa o świadczenie niemożliwe jest nieważna. Wydaje się, że na tym artykule poległaby większość żądań i oczekiwań wysuwanych pod adresem naszych polityków przez naszych wyborców. Jeżeli nie doprowadzimy do partnerstwa w relacjach polityk – wyborca. Partnerstwa, które osiągniemy nie przez sprowadzenie polityków do poziomu elektoratu, ale właśnie poprzez podniesienie każdego z wyborcy do rangi męża stanu to cały czas będziemy się mijali z naszymi oczekiwaniami jako wyborców i możliwościami jakie będą mogli dać nam politycy.
Grudeq
O mnie Grudeq

Konserwatywny, Prawicowy, Antykomunistyczny

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (51)

Inne tematy w dziale Polityka