Grudeq Grudeq
1692
BLOG

"Nie jestem prawnikiem"

Grudeq Grudeq Polityka Obserwuj notkę 12

 

„Nie jestem kierowcą” – mówi facet siadający za kółkiem autobusu i nie widzący w tym nic zdrożnego, a wręcz zdziwiony tym, że pasażerowie nie chcą obdarzyć go zaufaniem.
„Nie jestem fryzjerem” – mówi facet nieporęcznie chwytający nożyczki i szykujący się do przeprowadzenia na nas operacji strzyżenia.
„Nie jestem lekarzem” – po czym faceta zakłada na siebie kitel i każe nam kłaść się na łóżku i szykować się do zabiegu.
W powyższych przypadkach z pewnością, zachowując się racjonalnie, przerwalibyśmy działania niedoszłych kierowców, fryzjerów czy lekarzy. Jest jednak w Polsce przykład przeczący tej racjonalnej zasadzie. Oto Pan Prezydent Rzeczypospolitej Bronisław Komorowski w czwartkowym wywiadzie z Moniką Olejnik ogłasza komentując sprawy ACTA „Nie jestem prawnikiem”, a publiczność polityczna nie widzi w tym nic dyskwalifikującego, sondaże szybują w górę i wszystko jest okej. Tym samym najprawdopodobniej gdybyśmy zapytali Pana Prezydenta, czy Rzeczpospolitą rządzi się za pomocą prawa czy piaru, to wskazana zostałaby druga możliwość.
 
Czy to oznacza, że będziemy postulować, aby tylko osoby legitymujące się wykształceniem prawniczym mogły działać politycznie? Toż nonsens. Jednakże można wymagać od tych osób pewnego zrozumienia prawa. Skoro zawodowi kierowcy, którzy nie są prawnikami, muszą znać kodeks drogowy i chociażby przepisy na temat czasu pracy. Skoro dyrektorzy szkół muszą znać ustawę oświatową i kartę nauczyciela. Skoro kupcy muszą się orientować w prawie cywilnym i handlowym. To wymaganie od polityków znajomości prawa, tak szeroka jak sięga władza publiczna, wydaje się całkowicie naturalna. Oczywiście, że promuje to w naturalny sposób prawników. Ale tak właściwie to prawnik przewyższa nieprawników tylko znajomością fachowego słownictwa, tworzeniem odpowiedniej aury, okraszonej łacińskimi paremiami czy innym konstrukcjami słownymi i nieprawnik jeżeli tego się nie przestraszy, to ma jak największe szanse na zrozumienie prawa i partnerskiej rozmowy z prawnikami. Przykładem powinien być zresztą Napoleon Bonaparte, który prawnikiem nie był, a stworzył kodyfikacje wszystkich gałęzi prawa dla Francji, obowiązujących po dziś dzień.
 
W końcu prawo to przede wszystkim język i logika. Jeżeli umiemy czytać i pisać, a logiczność myślenia winna być kryterium dopuszczającym do jakiejkolwiek większej odpowiedzialności, to czemu się tego prawa bać? Jeśli czasami szukam ładnej i efektownej definicji prawa, to mówię, że prawo jest jak poezja. Polega na szukaniu znaczenia poszczególnych słów i umiejętności odpowiedniego doboru tych słów i odpowiedniego konstruowania z tych słów zdań. Jedynie rym zastępujemy sensem i logicznością. Można też dodać, że prawo to taki rodzaj czarów. Wymawiamy prawniczą formułkę, zawierającą jakiś przepis, i nagle stajemy się właścicielami mieszkania, samochodu, albo też to mieszkanie czy samochód nagle znika. Prawo ma dużą moc, ale tej mocy, zwłaszcza jeżeli się bawi w politykę, nie można się przestraszyć.
 
Tymczasem wypowiedź Komorowskiego odczytuję, jako zupełną beztroskę Pana Prezydenta w kwestii jego znajomości i zrozumienia prawa. To jest nawet znakomita wymówka, że jeśli kiedyś będziemy mieli pretensje do władz o jakość prawa, to zarówno Pan Prezydent i Pan Premier powiedzą – ależ przecież nie jesteśmy prawnikami. I tak w Polsce zamiast polityki zbudowanej na prawie, na ustawach, na konstytucji, na logiczności, na pewności, na faktach, na kompetencjach mamy politykę zbudowaną na piarze, na narracjach, na „wydaje mnie się”, na nastrojach i namiętnościach czy plotkach. Politykę w której najlepiej się czuje, co fajnie w swojej notce wychwycił Seaman - http://seaman.salon24.pl/387315,plemie-wsi24 plemie WSI, złożone z szerokiej maści politologów (samokrytyka z mojej strony) dla których liczy się hasło i szybki komentarz, a nie dokładna próba wyjaśnienia zjawiska, znalezienia przyczyn i odwołań oraz przewidywań co do następstw.
 
Oczywiście prawnikom też można wygarnąć. W naszym kraju zupełnej „nieodpowiedzialności” prawnicy bronią się tym, że to nie oni stanowią prawo, tylko politycy, a oni prawo tylko stosują. To w takim razie po co jest utrzymywane biuro prawne Sejmu czy Rządowe Centrum Legislacji i kto tam zasiada jak nie prawnicy? Ponadto w prawie nie tylko istotne jest samo jego stanowienie, ale także interpretacja i wykładnia prawa – za co bezsprzecznie już odpowiadają prawnicy. Ale to też wina systemu, który prawnikom pieniądze ofiaruje tylko w pracy prawniczej, i tam też lokuje wszelkie zaszczyty, natomiast polityka jest non stop promowana jako rzecz brudna, idiotyczna, nadającą się tylko dla jakiś półgłówków, „znajomych królika”, albo lokalnych sitew tworzonych na poziomie samorządu gminnego.
 
Idąc zasadą złotego środka. Państwem rządzi się za pomocą prawa i piaru. Samym prawem nie porwiemy ludzi do miłości ojczyzny, do pracy na rzecz dobra wspólnego. Tego po prostu nie da się zadekretować i tu musi wystąpić element „narracji”. Natomiast też nie można wychodzić z założenia, że cokolwiek w narracji wykreujemy, to będzie się to dało przełożyć na język prawny i że zamiast pewnego prawnego porządku oprzemy sobie mechanizm państwa na opowieściach. Po prostu polityk musi znać się na prawie.
Grudeq
O mnie Grudeq

Konserwatywny, Prawicowy, Antykomunistyczny

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Polityka