Grudeq Grudeq
1978
BLOG

Czy to kategoryzowanie nas nie załatwi?

Grudeq Grudeq Polityka Obserwuj notkę 53

 

Lubię kategoryczność. Kategoryczność która jest jasnością. Dlatego też siadając do notek FYMa szukam w nich tego kategorycznego otwarcia: „zanim zaczniecie mnie czytać, pamiętajcie przede wszystkim, że prawdą jest to co ja tu piszę, a nie jest prawdą to co ustala komisja Macierewicza. Jeżeli dochodzi do sporu między myślą moją (FYMa) a myślą Macierewicza, to oczywiście rację mam ja, a nie Macierewicz. Macierewicz racji nigdy nie ma i rację mam jedynie ja i moja teza maskirówki i 2M”. Och jak ja bym chciał widzieć u FYMa taką kategoryczność i wtedy ze spokojnym sercem następnego dnia mógłbym FYMa nie czytać.
 
To szukam takiej kategoryczności w Komisji Macierewicza. „Prawdą jedyną jest jedynie to co ustali nasza komisja. Na pewno prawdą nie może być to co ustalą sobie w swoim śmiesznym śledztwie jacyś anonimowi blogierzy (a Word automatycznie mnie poprawia na blagierzy). Tak więc możecie tylko patrzeć na wyniki naszej pracy, a w żadnym wypadku nie możecie patrzeć na jakieś inne śledztwa, zwłaszcza jakiegoś tam akademika, którego FYMem nazywamy”. Och, jak ja bym chciał usłyszeć taką kategoryczność. Jako jednostka zdyscyplinowana i uznająca hierarchię oczywiście, że uznałbym to co głosi sejmowa Komisja i to uznałbym za pewnik. Tymczasem tu takiej kategoryczności też nie znajduje. Co najwyżej lekki uśmiech Ministra Macierewicza i deklarację, że on „nie przywiązywałby do tego dużej wagi”.
 
Nie lubię natomiast kategoryczności z tzw. drugiej ręki. Kategoryczności wywnioskowanej. Skoro Minister Macierewicz rzekł, że nie należy przywiązywać zbyt dużej wagi do koncepcji 2M i maskirówki, to wnioskować należy, że FYM nie ma absolutnie racji i to co mówi to szkodzi nam wszystkim. Jakiś logiczny związek można w tym myśleniu odnaleźć, ale jednak jest on dla mnie za szeroki, za odważny i jeżeli już uznałbym takie wnioskowanie to tylko w momencie gdy sam autor na taki kierunek odszyfrowania jego słów pozwoli.
 
Nasza „prawica”, chyba ogólnie sami Polacy, uwielbiają jednak kategoryczność. Dlatego też mieliśmy zawsze podział na 5 tysięcy partii, w czasie okupacji na co najmniej cztery rodzaje ruchu oporu. Nawet naszą „Solidarność” potrafiliśmy podzielić na mniej lub bardziej prawdziwe „Solidarności”. I tylko potem członkowie tych Solidarności dziwili się, że jak to jest, że oni w „Solidarności prawdziwej” walczą o to samo co ci w „Solidarności najprawdziwszej”, mają te same poglądy i ideały, a… wygrywają komuniści.
 
Gdyby to jeszcze była kategoryczność rozłożona. Na początku kategoryczność pytań – wiemy o co pytamy, wiemy jakie pytanie zadajemy, jesteśmy pewni jego jasności i precyzji, i wiemy kiedy ktoś odpowiada nam na pytanie, a kiedy ktoś kręci, a kiedy ktoś nie wie o co go pytamy. Potem kategoryczność analizy – wiemy co jest przedmiotem analizy, znamy zasady wnioskowania, jesteśmy pewni prawdziwości przesłanek. Na końcu zaś kategoryczność wniosków – wnioski, które formułujemy są jednoznaczne i pewne. Przed taką trójskładną kategorycznością czapka z głowy. Tylko my chyba wolimy iść na skróty. Bo cały spór na linii blogerzy grupy FYM-a a blogerzy popierający Ministra Macierewicza jest właśnie w fazie pytań. Wykluczmy pytania grupy FYM-a a wtedy wnioski komisji Macierewicza będą bardziej pewne i w ten sposób kategoryczne. Sprytne to, ale jednak nie o to chyba w szukaniu prawdy chodzi.
 
Wpadł mi właśnie jeden znakomity argument przeciwko kategoryczności. Lubi ona operować, chyba tak to się poprawnie w logice nazywa, dużymi kwantyfikatorami. „Wszyscy”; „Każdy”. Wszyscy Niemcy są źli. Wszyscy komuniści są głupi. Każdy kto nie zgadza się z naszymi poglądami jest agentem. Robi się nam o krok o totalitaryzmu, to może być nawet słuszny totalitaryzm, pełny jak najlepszych chęci… ale jednak jak człowiek coraz lepiej poznaje życie, historię.. to wie, że nie wszyscy Niemcy w czasie wojny byli źli i okrutni, nie wszyscy komuniści byli głupi (choć zdecydowana większość).. i nie każdy kto się z nami nie zgadzał był agentem. To jest trudne, bo wymaga indywidualnego podejścia do każdej sprawy, jest żmudne.. ale to chyba jedyna droga w szukaniu prawdy.
 
Cenię sobie ogromnie Piotra Lisiewicza (aż nawet mogę się pochwalić jednym wieczorem w miłym gronie pod poznańskim Mostem Teatralnym spędzonym), ale jednakże z kilkoma tezami zawartymi w tym, skądinąd znakomitym i pobudzającym do myślenia artykule, nie sposób mi zgodzić http://niezalezna.pl/24550-salon-przedpokoj-ulica
 
Tu jest ta kategoryczność ujmowana w ten sposób, że tylko „ulica” doprowadzi nas do wolnej Polski. Stąd też wywnioskowane jest, że tylko ulica jest idealna, dobra i szlachetna, a wszystko co w „przedpokoju” złe, zdradliwe i głupie i pod wpływem „salonu”. Nie kwestionuje w żaden sposób prawdziwości faktów, ale jednak ta kategoryczność wniosków jest zbyt mocna, a przede wszystkim wobec tak ogromnej liczebności „przedpokoju” skazuje nas na bardzo długą drogę do Polski. Nie jestem ani tak pewien idealności „ulicy” oraz „zdradliwości” przedpokoju.
 
Piotr Lisiewicz dość mocno powołuje się na Marszałka Piłsudskiego i uważa, że ten nie miałby żadnych dylematów i od razu przystałby do ulicy, i to wśród „kibiców” szukałby swoich legionistów. Uwielbiam czytać Marszałka, ale Bóg mi świadkiem, że nie znalazłem tam nic tak kategorycznego, co pozwalałoby wywnioskować, że Marszałek tylkoby na kibiców stawiał. Geniusz pism Piłsudskiego polega na tym, że on nie pisał traktatów jak należy myśleć, co należy robić, i dlaczego należy naśladować jego, on przede wszystkim opisywał to co widzi, i to co osobiście czuł i myślał… i zostawiał dużo wolnego pola do zastanowienia się i zinterpretowania. Geniusz Piłsudskiego polegał na tym, że w odpowiednim momencie był socjalistą, potem raczej prawicowym aktywistą, potem dał się aresztować Niemcom, a na sam koniec pojechał do Nieświeża układać się z konserwatystami. I gdzie tu można jakąś kategoryczność wywnioskować – że tylko Marszałek z Socjalistami, albo że tylko z kibicami.
 
Geniusz Marszałka polegał na tym, że to do własnych zwolenników musiał powiedzieć „Wam kury szczać prowadzać”, bo właśnie ci jego najwierniejsi zwolennicy chcieli jego myśl jakoś skategoryzować, uporządkować w jakieś szufladki – tak aby im było łatwiej samemu się określić. Tylko, że uporządkować myśl i skategoryzować ją to jest ograniczenie polityki, ograniczenie możliwości aliansów, sojuszy. Znów wychodzi nasze wygodnictwo. Zamiast tworzyć własne koncepty polityczne, wygodniej nam zostać interpretatorem myśli już powstałych i z tej pozycji mówić, co i kto robi lepiej. Dzisiaj nikt już nie może być Piłsudczykiem, bo nie ma możliwości aby spytać się Marszałka jakby on postąpił. My możemy się na Piłsudskim wzorować, ale tworzyć musimy sami.
 
I tylko żeby tworzyć… musimy mieć wolność i dawać wolność. Mieć wolność myśli i dawać wolność myśli innym. Inaczej... znów prawdziwe okaże się powiedzenie, które niestety mocno odnosi się do naszej prawicy, że dla „Polaków można wszystko, z Polakami nic”.
Grudeq
O mnie Grudeq

Konserwatywny, Prawicowy, Antykomunistyczny

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (53)

Inne tematy w dziale Polityka